*54. "Bo... Ja... Go... Ko...kocham..."*

2.8K 208 45
                                    

*Angela*

... Otworzyłam drzwi i odetchnęłam z ulgą...
Za drzwiami stał ojciec Wiki, pewnie przyszedł do mamy.

- O dzień dobry! Proszę wejść!- starałam się uśmiechnąć.
- Dzień dobry... Dziękuję Angela!- posłał mi usmiech.
- Chce pan się czegoś napić?- zaproponowałam.
- Nie dziękuję ja tylko na chwilę...
- Pan pewnie do mamy... Nie ma jej niestety...
- Wiem, że jej nie ma... -wypowiadając te słowa, patrzył na moje nadgarstki.
- Yy... To nie...- staralam się coś powiedzieć, ale on się tylko uśmiechnął.
- Udalo mi się!- zaczynam się bać...
- Słucham?
- O to właśnie mi chodzilo... Ty nie wiesz, ale to dzięki mnie...- uśmiechał się jak jakis wariat...
- Nie rozumiem...
- No detektywem to ty nie będziesz...- coś w tym jest, już kolejny raz to słyszę.- na serio się nie domyśliłaś? Te sms? Nie zdziwiło cię, że wróciłem, że dokańczam swoje sprawy?-spojrzał pytająco, a ja nie mogłam uwierzyć. Zaczęłam się powoli wycofywać w kierunku schodów.
Pobiegłam na górę, zamknęlam się w moim pokoju, tak bardzo się boję... W tle słyszałam jak mówi, że Leo musi zapłacić, że musi cierpieć tak jak on.
- Przed tym nie uciekniesz! Leondre musi ponieść karę! On zabił moją córkę!- słyszałam jak idzie w stronę pokoju. Pobiegłam do okna, ale kiedy chcialam przez nie wyjść, do pokoju wparował ten wariat.
- Nie uciekniesz, dzisiaj to już będzie koniec, mam tego dosyć!- podszedł do mnie i popchnął mnie na ścianę.- chcę już mieć spokój, móc w końcu zniknć...- szeptał.
- Proszę mnie zostawić...- płakałam.
- Przykro mi, ale to najbardziej zaboli Leondre... -przycisnął ręce do mojej szyji, a ja czułam jak wariuję od środka...
- Jak... Leo... Przecież... On nie... Będzie... Nie będzie wiedzieł, że to "przez niego"...
- Spokojnie, zostawie mu karteczkę- uśmiechnął się- napiszę coś w stylu... Hmmm... " Znowu cię przy niej nie było, ups? Zawiodłeś ją... To twoja wina, przez ciebie nie żyje... Jesteś szczęśliwy? Przez twoje błędy ona ucierpiała, co teraz? Nie szkoda ci? Ładna była..." chyba może być.- uśmiechnął się i zacisnął uścisk.

Czyli tak zginę? Uduszona przez jakiegoś wariata w moim pokoju, który uważa, że mój chłopak zabił jego córkę, która popełniła samobójstwo? Nie no zajebiście... Brzmi jak jakaś słaba komedia.

Człam jak jego dłonie "przytulają" moją krtań, pomo tego wszystkiego delikatnie się uśmiechnęlam. Wspomnienia wracały. Leondre. Jego uśmiech, jego perfumy, dach, gwiazdy, Charlie. Wszystko! Pamiętałam słowa Leo, które wypowiedział na dachu: "wszystko jest dla ciebie, ale twój uśmiech jest mój"... Mój uśmiech miał być ostatnim prezentem, który mógł ode mnie dostać...

- Czemu się uśmiechasz?- zdziwił się.
- Bo... Ja... Go... Ko...kocham...- wyszeptalam.
- Miłość jest przereklamowana!- krzyknął i zacisnął uścisk na mojej krtani. Czulam jak odpływam... Moje powieki stawały się cieżkie, a ja czułam się senna...

......................................................................

Zbliżamy się do końca opowiadania...
Kto się cieszy? Bo ja tak😊

"Anioł" |L.D| //ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz