tak - point 8,20

868 72 38
                                    

Poczułem lekki podmuch wiatru

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poczułem lekki podmuch wiatru. Otworzyłem leniwie oczy i napotkałem niebieskie oczy Lou. Szczerzył się jak głupi do sera. Odwróciłem wzrok od niego i ulokowałem go na poruszającej się zasłonie. Louis otworzył okno i to na rozcież. Nie to żebym narzekał, ale było trochę zimno. Machnął ręką w stronę szafki nocnej w poszukiwaniu telefonu.

Gdy już go znalazłem i zobaczyłem która godzina, jęknąłem głośno i zaśliniłem dłońmi twarz.

Szósta... Szósta rano!!

-Lou, idź sobie... -mruknąłem próbując odepchnąć od siebie chłopaka.

-wstajemy.

-nie...

Chyba jednak powinienem wstać... nie żałowałbym teraz, tego co się wydarzyło.

Louis rzucił na mnie Lunę, która w przejawie złości wbiła swoje pazurki w moją pierś. Syknąłem z bólu i usiadłem. Kot zeskoczył z łóżka i teraz przyglądała nam się z podłogi.

Spojrzałem na krwawe ślady po pazurkach księżniczki.

-zamorduję cię kiedyś, a głowę powieszę nad kminkiem. -wysyczałem w stronę Lou

-nie mamy kominka...

-to będziemy go mieć! -rzuciłem w stronę Lou, który ze śmiechem spadł z łóżka.

*

Cala wyprawa do Paryża była zbyt męcząca. Lot nie trwała długo, ale sam fakt, że znowu leciałem przyprawiała mnie o odrętwienie.

Spadniemy i umrzemy.

-Hazz, nie spinaj się tak, kochanie -poczułem ciepłą dłoń na udzie i się uśmiechnąłem.

Przez te 'skoki', nabawiłem się lęku wysokości i panicznie zacząłem się bać lotów.

Ale to była podróż do Paryża, nasza wymarzona podróż. Nie mogłem ją zniszczyć jakąś głupotą.

Hazz, dasz radę... dasz!!

No i dałem. Pierwsze cztery dni spędziliśmy zwiedzając miasto i próbując wszystkich specjałów, które serwowała nam Francja. Piątego i szóstego dnia pobytu leżeliśmy plackiem w łóżku. Nie całkowicie plackiem, ale coś w ten deseń. Siódmego dnia, Lou wyciągnąłem mnie do Disneylandu. Poczułem się wtedy jak tatuś, który prowadzi swoje dziecko na plac zabaw. Louis właśnie zachowywał się jak wyrośnięte dziecko. Biegał od jeden atrakcji do drugiej. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć z Myszką Minie i Mikiem.

Lou, przypominał mi w tym momencie Niall'a. Taka skacząca piłeczka. To tu się odbije, to tam...

Ale bez dwóch zdań, ten 'wypad' pozbawił mnie wszystkich sił i wracając do domu ciągnąłem za sobą język. Czułem się jak jakiś stuletni dziadek, za to Lou... zachowywał się jak nowo narodzony. On chyba cofnął się w rozwoju.

Tak więc dzień ósmy spędziłem leżąc i próbując wrócić do żywych. Lou, przygotował dla nas wspólną kąpiel. O tak... to było mi potrzebne. Lekki masaż i byłem jak jakaś wiotka roślina z którą Lou, mógł zrobić wszystko. Dosłownie wszystko.

Dziewiątego dnia, Lou zaprosił mnie na kolację do jakiejś ekskluzywnej restauracji. Siedzieliśmy w zaciszu, odseparowani od wszystkich ludzi znajdujących się w pomieszczeniu. Mogliśmy zacząć uprawiać seks i nikt by tego nie zauważył. Strefa intymności, tego było nam potrzeba.

Dziesiąty dzień, był ostatnim dniem naszego pobytu w Paryżu. Jutro mieliśmy z samego rana lot do domu. Cieszyłem się jak gwizdek, choć ciężko było mi opuścić to dość wygodne miejsce.

Tego dnia wieczorem wybraliśmy się na Wierzę Effela. To było banalne miejsce, więc dlatego zostawiliśmy je na sam koniec. Można rzec, że niekoniecznie,chcieliśmy je zobaczyć. No, ale skoro mieliśmy na to siły, wybraliśmy się na jej zwiedzanie.

Pierwszy plan był taki, że zostajemy na dole i pooglądamy jej piękno z dołu.

Według drugiego planu, mieliśmy wjechać na samą górę i tam obejrzeć panoramę miasta... to właśnie zrobiliśmy.

Staliśmy opierając się o barierkę i podziwialiśmy miasto z góry. Pięknie

-pamiętasz, że chciałeś wykonać całą listę w pół roku?? -nagle zapytał Lou, a ja pokiwałem głową -trochę ci nie wyszło...

Roześmiałem się i zwróciłem na nas spojrzenia ludzi stojących tuż obok.

-Lou, mam coś dla ciebie -sięgnąłem do tylnej kieszeni spodenek i wyciągnąłem białą kopertę.

-jak tak mówisz, to zawsze zaczynam się bać -uśmiechnąłem się tylko i podałem mu zaklejoną kopertę -ostatni raz jak dostałem od ciebie kopertę, to musiałem cię szukać po całym Londynie.

-otwórz -zacząłem się stresować, gdy Louis rozerwał kopertę i wyciągnął kartkę.

-przecież to nasza lista...

-przeczytaj ją całą.

Wstrzymałem oddech, gdy Lou zabrał się za czytanie. Serce zaczęło mi mocno łomotać. Nie byłem pewny, czy dobrze zrobiłem.

Lou, znieruchomiał. Jego mina ze znudzonej zmieniła się na zdezorientowaną, zdziwioną...

Odezwij się...

-Hazz, naprawdę ? Nie robisz sobie jaj?

-nie...

-tak!! -Nagle Louis wskoczył na mnie i mocno się wtulił we mnie. Jego ręce teraz oplatały moją szyję, a nogi biodra. Trzymałem go za pośladki. Kiedy nasze usta się złączyły, już nic nas nie interesowało. Nie obchodzili nas ludzie, którzy patrzeli na nas z oburzeniem. Nie interesowało nas to, że Lou upuścił naszą listę. Teraz szybowała wraz z wiatrem, zabierając ze sobą punkt dwudziesty listy, który dopisałem dziś rano.

20. Wziąć ślub.

 Wziąć ślub

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


**********

obwieszczenie parafialne

to jest ostatni rozdział. jutro moje kochane powinien ukazać się standardowo EPILOG i podziękowanie, które proszę przeczytać!!

dziękuję za uwagę i do jutra :*

List of 20 dreams(book3) •Larry Stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz