twarde lądowanie - point 12

831 82 14
                                    

Odłożyłem książkę i spojrzałem na skupionego na książce Lou

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Odłożyłem książkę i spojrzałem na skupionego na książce Lou. Marszczył się przy tym tak śmiesznie. Chciało mi się z niego śmiać, ale mimo wszystko i tak był uroczy.

Jego zawsze idealnie ułożona fryzura, teraz gromadziła w sobie tonę kurzu i pajęczyn. Do piwnicy nigdy nie zaglądaliśmy, więc wyglądała jak wyglądała... i my też przez to wyglądaliśmy jak wyglądaliśmy.

Chyba jakby nie informacja Jey, że babcia Lou trzymała w piwnicy swoje rupiecie, to pewnie byśmy nie wiedzieli czego możemy się spodziewać.

Na szczęście nic nie zaszło wilgocią, tak przynajmniej twierdził Lou.

Po pół godzinie przeglądania książek, które zapewne widziały jedną i drugą wojnę światową, miałem dość. Miałem ochotę położyć się i spać. Nawet zakurzona podłoga byłaby do tego odpowiednia.

Właśnie chciałem już wstać i zakomunikować Lou, że na dziś już wystarczy, kiedy to ze schodów zaczęła schodzić nasza księżniczka. Przystanęła u podnóża schodów i rozejrzała się po pomieszczeniu. Mogłem oczywiście dać sobie uciąć rękę, że ta zdrajczyni pójdzie łasić się do Lou. No i jak na zawołanie kotka wskoczyła na nogi Lou, który siedział po turecku.

Louis, w ogóle się tym nie przejął i dalej siedział nosem w książce. Nawet od czasu do czasu pogłaskał kotkę. Poczułem się lekko odtrącony... taki zaniedbany.

Podszedłem na czworaka do swojego chłopaka, zrzuciłem kota z jego nóg i sam położyłem na nich głowę.

-co jest, Hazz? -patrzy na mnie z góry

-mnie tak nie miziasz...

-mój biedny chłopczyk -odłożyli książkę na bok i włożył palce w moje włosy. Zaczął lekko masować skórę mojej głowy. Prawie się rozpłynąłem. Kurde uwielbiałem to.

Chyba nawet zacząłem głośno mruczeć, ale mnie to nie przeszkadzało, bo było mi przyjemnie.

-jęczysz jakbyś miał zaraz dojść...

Otwieram oczy i widzę, że się ze mnie nabija. No jak zawsze...

Prycham i robię obrażona minę. Czuję jak palcem obrysowuje moje usta. Chwytam go zębami, na co Lou reaguje śmiechem.

-czuję się przy tobie staro -mruczy

-dlaczego?

-wiesz, że teraz wyglądasz nie więcej niż szesnaście lat? Przy tobie wyglądam jak staruszek. Cholera... jeszcze ktoś pomyśli, że jestem Sugar Daddy -zaczyna się śmiać. Unoszę ręce do góry. Łapię za jego koszulę i ciągnę w dół. Jego twarz zawisa nad moją. Na chwilę zatracam się w jego oczach. Nie mogę uwierzyć, że jest mój.

-wiesz... ale ty tak się właśnie zachowujesz. Dajesz mi wiecznie jakieś prezenty, a sam nie chcesz żadnych ode mnie. Tylko ze mnie kiepski Sugar Baby, bo nie wystarczająco odpłacam się seksem... Tatusiu -ostatnie słowo zaakcentowałem dość mocno.

Mina Louis'a szybko się zmienia. Już nie jest rozbawiony. Wpatruję się we mnie ze złością. Z uśmiechem zrywam się z jego nóg i szybko wstaję. Biegnę w stronę schodów, ale jak przypuszczałem, nie mam szans. Przecież Lou gra w nogę i bieganie to u niego to samo co u mnie chodzenie.

Kiedy moja noga dotyka piątego schodka, czuję jak łapie mnie za kostkę. W wyniku czego przewracam się, a moja twarz zaznajamia się z bliska z betonową nawierzchnią schodów. Boli niemiłosiernie....

Siedzę na na krześle w kuchni. Louis klęczy przede mną i przykłada worek z lodem do mojej napuchniętej wargi. Nie ma co... warga ujdzie w tłumie, ale gorzej z tym siniakiem na brodzie. Na szczęście przynajmniej nos miałem cały.

Spojrzałem na Lou, który teraz patrzał na mnie z troską mieszaną z poczuciem winy.

-kocham cię -wysepleniłem. Chciało mi się śmiać z mojego głosu.

-Hazz... -jego palec ląduje na mojej opuchniętej wardze. Krzywię się czując lekki ból -przepraszam

-daj spokój... -odsuwam od twarzy lód. Nachylam się do przodu i opieram czoło o jego czoło. -nie pierwszy i nie ostatni raz. Moja twarz to nie szklanka, nie potłucze się.

Próbuję się uśmiechnąć, ale nie daję rady. Muszę śmiesznie wyglądać.

Następnego dnia lądujemy w antykwariacie. Moja warga jako tako wygląda, gorzej z siniakiem... ale ok. Mogłoby być gorzej. Lou ciągle mnie za to przeprasza, co w ogóle jest zbędne.

Wnoszę ostatni karton do pomieszczenia i patrzę jak Lou idzie w poszukiwaniu właścicielki z która byliśmy umówieni.

-mogę w czymś pomóc? -podskakuję. Jestem lekko przerażony. Dlaczego ci wszyscy ludzie muszą pojawiać się znikąd.

-nie, nie...

Niska czarnowłosa dziewczyna spojrzała na mnie swoimi czarnymi jak węgiel oczami. Poczułem się dość dziwnie...

-to może ty mi w czymś pomożesz

-ok... -to wyglądało dość podejrzane

-napijemy się może razem herbaty... Tu za rogiem jest kawiarnia...

Żołądek pojechał mi do gardła. Dobra tego się nie spodziewałem. Chyba powinienem nosić koszulkę z napisem: JESTEM GEJEM.

-chcesz się ze mną umówić?

-na to wygląda.

-bardzo chętnie, ale jestem już zajęty...

-ale nie musimy robić tego dziś.

Dziewczyna chyba źle zrozumiała, to o czym,mówiłem.

-jestem zajęty... mam chłopaka -pokiwałem głową. Dziewczyna zrobiła oczy jak spodki, a ja odwróciłem się do tyłu, bo usłyszałem głos Louis'a.

Masz wzrok się skrzyżowały. W jego oczach zobaczyłem iskierki radości. Wstrzymałem oddech... był taki piękny i nie wiem czym sobie zaliczyłem, że jest ze mną. Nie wiem jakim cudem on ze mną wytrzymuje... jak sobie ze mną radzi.

Jedno wiem na pewno. Kochałem tego człowieka całym sercem i co by się stało, zawsze będę to robić.

Największe szczęście... mieć go przy sobie.

List of 20 dreams(book3) •Larry Stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz