let's go

1K 88 60
                                    

-i wtedy pojawiły się wasze matki? -Zayn zanosił się głośnym śmiechem i zwrócił tym na nas uwagę wszystkich przesiadujących w kawiarni "u Emilii"

Nie czułem się skrępowany opowiadając Zayn'owi i Niall'owi o tym co zdążyło się wczorajszego dnia. Oni obaj byli moimi najlepszymi przyjaciółmi i powiernikami od kiedy Liam postanowił zwiedzić świat, a było to z cztery lata temu. Teraz obecnie przesiaduje w jakimś buszu na końcu świata i raz w miesiącu przysyła nam jakieś kiczowate kartki.

-twoja matka myślała, że coś ci jest... gdy Louis... -Niall próbował wyrzucić z siebie jakiekolwiek sensowne zdanie. W ogóle mu to nie wychodziło. Śmiał się, aż łzy spływały po jego policzkach.

Nie no cudownie... nie ma co. Mieli mnie wesprzeć, a nie nabijać się ze mnie.

Przyjaciele!!

-z czego się szczerzysz, farbowany krasnalu? -rzucam z oburzeniem w kierunku Niall'a. Zaczynam żałować, że im w ogóle cokolwiek powiedziałem.

Dupki!!

-odwal się od moich włosów, ty pudlu! -Niall pokazuje mi środkowego palca na co ja przewracam oczami. To chyba nic nowego

-twoje włosy są piękne... -Zayn uśmiecha się do blondyna i dotyka delikatnie farbowanych końcówek chłopaka.

Wpatruję się w nich z lekkim zdziwieniem. Niall oblewa się rumieńcem, a Zayn uśmiecha się do niego szeroko. Jakbym nie był pewien, że tych dwoje lubuje się w kobietach, to pomyślałbym, że ich ciągnie do siebie.

Ale jednak coś w ich zachowaniu mi nie pasowało. Mulat siedział za blisko Irlandczyka i zbyt często go dotykał, na co ten drugi mocno się rumienił. Tych dwoje chciało coś ukryć, ale kiepsko im to wychodziło.

Już chcę zabrać głos, kiedy mój telefon oznajmia, że nadeszła wiadomość.

Boo: O której bd?

Ja: Nie wiem, a co?

Boo: Głodny jestem!! :(

Ja: to zamów sobie pizze...

Boo: Nie chcę pizzy, chcę obiad!!

Ja: Wczoraj jakoś pizza Ci nie przeszkadzała!

Boo: A dziś przeszkadza! Chcę fryteczki, suróweczkę i kurczaczka!

-ja pierdole -odkładam z hukiem telefon na stolik. Od wczoraj Louis zachowywał się okropnie. Miałem wrażenie, że mam w domu małe dziecko. Przynieść, podaj, pozamiataj...

Cholera... dobrze, że nie musiałem go do tego ubierać!

Oszalał i mało brakowało, abym i ja tego nie zrobił.

-co jest? -patrzę na Zayn'a. Nie wiem co mam mu powiedzieć... To, że jego przyjaciel oszalał i potrzebuje pomocy psychiatrycznej?

-Louis'owi odbija -mruczę -zachowuje się ja dziecko. Nie sorry, gorzej niż dziecko...

-może ma kryzys wieku... -Niall nachyla się w moim kierunku z szerokim uśmiechem. Czy to byłby grzech jakbym mu teraz przepieprzył, aby pozbyć się tego jego masakryczne wkurzającego uśmieszku?

-Hazz... -głos Zayn'a był spokojny. To wróżyło tylko jedno. Kolejny wykład. -Louis był już cholernym dupkiem i kupą nieszczęścia. Pozwól mu teraz pobyć trochę sassi... -rozciąga się i jego prawa ręką ląduje na oparciu krzesła Niall'a. Patrzę jak jego palce uderzają o ramię chłopaka. -przejdzie mu... -mój oczy ciągle obserwują palce Zayn'a -a jeśli nie, to znaczy że ma kryzys wieku, czy jakoś tak. -wtedy dopiero zwróciłem na niego uwagę. Wyglądał jakby mówił poważnie.

W drodze do domu zaczepiłem o chińską restaurację. Nie miałem ochoty na gotowanie, a Louis mimo tego, że marzył o frytkach... wciągnie wszystko.

Droga do domu była długa. Autem nie mogłem jeździć sam... miałem jeszcze traumę. Wszystko było ok jak siedziałem jako pasażer, gorzej jak miałem usiąść za kierownicą. Dłonie mi się trzęsły, a pot spływał po mnie strumieniem. Bałem się... cholernie się bałem. Nick zawsze się ze mnie naśmiewał i zmuszał do jazdy. To była jakaś masakra. Na moje szczęście Louis nie wymagał tego ode mnie.

Potykając się o wycieraczkę wchodzę do domu. Wita mnie dość dziwna cisza. Skoro Louis pisał mi o jedzeniu, powinien być już w domu. No chyba że chciał mnie wkurzyć, a to właśnie robił od wczoraj.

Zatrzymałem się przy kanapie, widząc zwinięta w kulkę postać, skrywającą się pod grubym kocem. Nachylam się i lekko uchylam koc. Moim oczom ukazują się karmelowe włosy Louis'a. Od razu na moje usta wkrada się uśmiech. Mógłbym godzinami patrzeć na niego. Usiadam na stoliku i wpatruję się w niego. Mówią, że człowiek w pewnym momencie się nie zmienia, tylko starzeje. A czy proces starzenia nie zmienia człowieka?

Louis przez te cztery lata dojrzał i nie chodzi tu tylko wygląd zewnętrzny. Wewnątrz też się zmienił. Zdawał się być trochę innym człowiekiem, ale wracając do wyglądu... Louis stał się dużo przystojniejszy niż gdy pierwszy raz go zobaczyłem. Pozbył się tej chłopięcej urody, aby zmienić ją na bardziej dojrzalszą, ale pewnie to przez ten zarost, który teraz kwitł na jego twarzy. Podrapałem się po policzku, na samo wspomnienie tej szczeciny na mojej skórze.

Ogólnie zazdrościłem mu, że mimo swojego wieku w dalszym ciągu wygląda jak dwudziestoletni chłopak.

-zaraz wypalisz mi dziurę w głowie tym swoim wzrokiem -jego zaspany głos wybudza mnie z zamyślenia -nie siedź fiutku, dupą na tym antycznym stoliku -zakrywa ponownie głowę kocem i coś marudzi pod nosem.

Podnoszę tyłek ze stolika. Dopiero teraz orientuję się, że w dalszym ciągu trzymam w ręku torbę z chińszczyzna. Odstawiam ją na stolik i zrywam koc z mojego chłopaka.

-obiad -siada na kanapę, a Lou w ostatniej chwili podciąga nogi pod siebie.

Wygląda dość komicznie, siedząc w samych bokserkach w Smerfy na kanapie zajadając się makaronem z niedookreślonym sosem, przynajmniej dla mnie. No ale w porównaniu do mnie używał pałeczek, co u mnie nie przechodziło. Nie potrafiłem się nimi nauczyć jeść.

-jak było w pracy?

-daj spokój. Ta baba mnie wykończy -odkłada jedzenie na stolik i wyciera usta chusteczką. Patrzę na niego trochę zdziwiony. Nic nie wspominał, że nie idzie mu w pracy -chyba wywieszę sobie kartkę z napisem jestem gejem i wolę penisy, za miast...

Odchrząknąłem. Wolałem nie słyszeć tego co chce powiedzieć. Odstawiam makaron i wpatruję się w Louis'a. Uśmiecha się szeroko. Moje serce zaczyna bić trzy razy szybciej niż normalnie. Tylko on potrafił we mnie wywoływać takie reakcje, wyłącznie samym uśmiechem.

Kładę dłoń na jego nagim udzie i delikatnie głaszczę. Jego oczy robią się ciemniejsze, a uśmiech robi się dość podejrzany i za nim mogę coś zrobić... on siedzi już na moich kolanach.

-zapisałem nas na kurs tańca i kulinarny. Znalazłem też w miarę spoko babkę do nauki śpiewu. No i ten... Stan polecił mi dobry ośrodek instruktorski co do skoku ze spadochronem, a ten twój Ed zna kogoś kto nieustannie skacze na bungee.

-kiedy to wszystko ogarnąłeś? -pytam zdziwiony. Jeszcze wczoraj podchodził do tego sceptycznie i kręcił nosem, a dziś? Dziś wygląda, że nakręcił się na to jak pozytywka. Ten człowiek zaskakiwał mnie codziennie czymś nowym. Nie zdążałem za niem. Miałem wrażenie, że to ja tu jestem starszy...

-jak schowałem się przed tą babą w szafie -jego uśmiech jest szeroki. Odchylam głowę do tyłu i dziękuję Bogu, że Lou naprawdę nie mam pięciu lat. Nie wytrzymałbym jakbym miał takiego syna.


***

Przepraszam wszystkich fanów "Ziam'a", ale od samego początku chciałam wysłać Liama na koniec świata :D pewnie tam zjedzą go wilki, czy coś... ŻARTUJĘ!!! 

w kolejnym rozdziale można się już spodziewać wybranych punktów z listy :)

Dzięki za wszystko!!

;*

List of 20 dreams(book3) •Larry Stylinson☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz