24. "Dezycja została już podjęta."

357 13 6
                                    


*oczami Rossa*

Zdenerwowany wyszedłem ze studia gdzie kręciliśmy serial i ruszyłem w stronę samochodu mojego brata Riker'a. Godzinę temu dostałem sms'a, że mamy dziś pojawić się u naszego managera. Podobno to coś bardzo pilnego. W sumie to dobrze, że musimy tam jechać. Będę miał przynajmniej jakieś zajęcie i nie będę myślał tyle o dziwnym zachowaniu Laury. Ostatnio robi mi awantury praktycznie o nic.
-Siema!- przywitałem się z rodzeństwem siedzącym już w samochodzie, a sam zająłem miejsce obok kierowcy czyli Riker'a.
-Jak tam pierwszy odcinek drugiego sezonu?- zapytała Rydel.
-Dobrze. - wysiliłem się na uśmiech .
-Widzę po twojej minie, że chyba jednak nie tak dobrze. Co się dzieje dzieje?- zapytała kładąc dłoń na moje ramię.
-Nic.- powiedziałem ostro.  Do końca jazdy nikt się już nie odezwał.

    Całą szóstka, bo był z nami jeszcze Ryland weszliśmy do windy i wcisneliśmy guzik z numerem piętra, na którym będziemy wysiadać. Jadąc windą uśmiechnąłem się delikatnie słysząc naszą piosenkę w radiu.  Długo jednak się nie nasłuchaliśmy bo winda otworzyła się,a my znaleźliśmy się na wybranym piętrze. Wychodząc skierowaliśmy się w stronę biura naszego managera. Zanim weszliśmy Rocky zapukał trzy razy w drzwi. Po usłyszeniu słowa "proszę" weszliśmy do środka.
-Witajcie dzieciaki.- powitał nas wstając od biurka i podając każdemu rękę.- Mam dla was pewną informację. - usiadł przy biurku i wskazał ręką, abyśmy zajęli miejsca na kanapach.
-Więc jaka ta informacja?- zapytałem siadając.
-Za miesiąc wyjeżdżamy w trasę.- ogłosił, a miałem wrażenie, że moje serce przestało prawidłowo funkcjonować. - Nawet nie próbujcie nic kombinować. - popatrzył  na mnie.- Decyzja  została już podjęta.- mruknął i podał nam jakieś papiery, abyśmy je podpisali. Nie mogłem w to uwierzyć. Miałem tylko nadzieję, że Laura pojedzie ze mną. Moglibyśmy wtedy wszystko naprawić. Moglibyśmy być szczęśliwi.


   Zdenerwowany stanąłem przed drzwiami domu mojej dziewczyny. Powinna już być w domu. Raz się żyje.- pomyślałem i zadzwoniłem dzwonkiem. Chwilę później drzwi otworzyła mi mama Laury.

-Dzień dobry pani Marano.- przywitałem się- Laura jest u siebie?- zapytałem. 

-Cześć Ross!- uśmiechnęła się przyjaźnie.- Tak jest. Chodź.- przepuściła mnie w drzwiach.


   Po ściągnięciu butów udałem się w strone pokoju Laury. Zapukałem trzy razy i wszedłem do środka. Moja księżniczka siedziała na parapecie i czytała książkę. To był piękny widok.

-Hej.-mruknąłem.

-Hej.- odpowiedziała delikatnie się uśmiechając i odkładając książkę na półkę.

-Porozmawiamy?- zapytałem dając dziewczynie czekoladki. (Jej ulubione).

-Jeśli chcesz rozmawiać o..- Nie dałem jej dokończyć.

-Nie nie chce rozmawiać o tym. Znaczy w pewnym sensie.- powiedziałem.

- Usiądź.- wskazała ręką na łóżko.

-Kochanie... Nie kłućmy się już więcej. Proszę... - chwyciłem jej rękę.- Dziś byłem w studiu i... Wyjeżdżamy w trasę.- ostatnie słowa wypowiedziałem ledwo słyszalnie.

-Kłamiesz. Ross. Nie możesz mnie zostawić.- pojedyncze łzy zaczęły spływać jej po policzkach. 

- Kochanie... Nigdzie cię nie zostawiam, bo jedziesz ze mną.-szepnąłem zamykając ją w mocnym uścisku.

-A szkoła? A rodzina? Przyjaciele? Jak ty sobie to wyobrażasz?- zaczęła zadawać pytania, wciąż płacząc.

-Misia nie będziemy tam sami. Będzie reszta R5 i moi rodzice.Przede wszystkim będę ja. W końcu odpoczniemy od tych wszystkich problemów z Maią i będziemy mogli być szczęśliwi. - przekonywałem ją jak tylko potrafiłem.

- W sumie to nie jest taki głupi pomysł, ale moi rodzice... Z nimi trzeba się będzie pomęczyć.- znowu jej mina zrzędła.

-Kotek...Tym zajmą się moi rodzice ok?- uśmiechnąłem się do niej pocieszająco co odwzajemniła. 

-Cieszę się, że cię mam.- mruknęła i złożyłam długi i czuły pocałunek na moich ustach.

-Tego mi było trzeba.- sapnąłem w jej usta. 

-Kocham cię- powiedziała kiedy zacząłem całować jej szyję.

-Ja ciebie też.- odpowiedziałem i zabrałem się za robienie malinki na jej pięknej, pachnącej szyi.


* oczami Laury*


 - Kochanie wszystko będzie dobrze zobaczysz.-Ross przytulił mnie i wciąż czekaliśmy, aż jego rodzice wyjdą od moich i mamy nadzieję ,że powiedzą nam, iż moi rodzice zezwolili na mój wyjazd w trasę R5.

 Nagle do pokoju Rossa weszli jego rodzice ze smutnymi minami... 

-Przykro nam Laura.- zaczęła pani Lynch.- Ale musisz wytrzymać z nami całe pół roku w trasie!-pisnęła uradowana. Moje serce momentalnie stanęło z wrażenia.

-Naprawdę?! Nie wierzę! Dziękuję!- ucieszona podbiegłam do rodziców mojego chłopaka i mocno ich przytuliłam.

-Jak wam się to udało?- odezwał się podekscytowany Ross.

-Tajemnica skarbie.- uśmiechnął się zadziornie pan Lynch.- Nie myślcie o tym tylko cieszcie się tym, że Laura jedzie!-dodał.

-Chodźcie zrobię wam zdjęcie na pamiątkę!- pani Lynch wzięła aparat do ręki i kazała nam się ładnie ustawić. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu, a za miesiąc zapewne będzie ich więcej.


------------------------

Tak wiem, że dawno mnie tu nie było. Przepraszam was za to bardzo, ale mój kochany tablet na którym pisze rozdziały się zjebał..., a mój aktualny telefon jest jakiś upośledzony i dziwnie się pisze rozdziały.😭😕 Dobra ale ważne , że wróciłam i powoli kończę pierwszą część tego ff. Planuje już nie robić rozdziału tylko epilog. Nie martwcie się druga część jest już w planach. 😘❤👑✌

Przypadek? Nie Sądzę...~Raura |book one|Where stories live. Discover now