Chapter 4

344 25 10
                                    

Po dotarciu do hotelu Adam i Tommy przemknęli się pustymi korytarzami hotelu, w którym akurat byli zakwaterowani. Koncert dał się im mocno we znaki i teraz nie marzyli o niczym innym jak o łóżku i odpoczynku. Zatrzymali się tuż przy drzwiach do swoich pokoi i spojrzeli na siebie.

- Chyba powinienem życzyć Ci dobrej nocy. - odezwał się Tommy, przerywając dłużącą się od pewnego czasu ciszę. Adam kiwnął głową, jednocześnie nie chcąc rozstawać się z blondynem.

- Tommy...może wejdziesz do mnie? - wypalił, patrząc mu prosto w oczy z nadzieją. Tak bardzo pragnął znów wziąć go w ramiona i całować aż by zabrakło im tchu. Pragnął widzieć jak blade policzki gitarzysty przybierają różowy kolor, a kuszące, idealnie wykrojone w łuk Kupidyna usta puchną pod wpływem pocałunków. Nie mógł się oprzeć tej wizji, która pojawiła się w jego głowie. Ale z drugiej strony nie chciał wystraszyć przyjaciela. Za bardzo mu zależało na tej przyjaźni, aby ją zepsuć przez coś, co mogło sprawić, że Tommy odsunąłby się od niego.

Blondyn stał wpatrując się w Adama, bijąc się z własnymi myślami. To, co wydarzyło się w garderobie zmieniło jego pogląd na ich stosunki. Od samego początku było między nimi coś, czego się nie dało wytłumaczyć racjonalnie. Dopiero teraz uświadomił sobie jak wielkim był ignorantem. Nie dostrzegał tego, że coś wspaniałego czeka go tuż pod nosem. To właśnie Adam przebił się przez ten mur niedostępności i chłodu jaki zdążył wybudować przez ten czas. Mężczyzna bał się, że w oczach przyjaciela może okazać się słaby, za słaby, aby stać się kimś więcej dla niego. Ale mylił się. Adam nigdy go nie oceniał. Był, gdy tylko go potrzebował. Wysłuchiwał, gdy Tommy miał coś do powiedzenia i to niekoniecznie miłego lub po prostu siedział i milczał, wiedząc, że gitarzysta nie ma ochoty na rozmowę, lecz potrzebuje towarzystwa. Tolerował jego fochy, złe humory lub alkoholowe ekscesy, za które z pewnością ktoś inny by wyleciał.

- Tommy? - Adam zaniepokoił się zauważając, że blondyn wyłączył się i błądził gdzieś myślami. Patrzył się na niego, ale niezbyt przytomnie. Wokalista dałby milion dolców za to, aby dowiedzieć się co siedziało w głowie gitarzysty.

- Przepraszam, zamyśliłem się. To chyba ze zmęczenia. - potrząsnął głową Tommy sprawiając, że blond grzywka ponownie opadła mu na twarz. I tak już ledwo stał na nogach. - Z chęcią wejdę do Ciebie. - dodał cicho, po czym wślizgnął się do ciemnego pokoju. Lambert podążył za nim, zamykając za nimi drzwi. Blondyn zdążył się już za to rozgościć. Leżał na całej szerokości łóżka z twarzą zwróconą w stronę okna, przez które było widać przepiękną panoramę miasta. Adam stanął w miejscu obserwując swojego przyjaciela (Czyżby? - odezwał się cichy głosik w jego głowie, lecz natychmiast go uciszył.). W życiu nie widział niczego piękniejszego: blask Księżyca wpadał do środka oblewając łagodnym blaskiem twarz blondyna, który wyglądał teraz na istotę nie z tej Ziemi. Klatka piersiowa łagodnie się unosiła pod wpływem oddychania, a powieki pokryte ciemnym cieniem teraz jakby migotały. Adam wstrzymał oddech. Czas jakby stanął w miejscu.

- Będziesz tam tak stał i się gapił? Właź. - mruknął Tommy, klepiąc puste miejsce obok siebie. Czuł wyraźnie intensywny wzrok Adama, który go mroził, a jednocześnie przyprawiał o dreszcze. Serce automatycznie przyspieszyło bicie, gdy poczuł jak posłanie ugina się pod ciężarem wokalisty. Po chwili oboje leżeli tuż obok siebie, nie odważając się dotknąć. Napięcie gęstniało w powietrzu, a oni sami nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić, który z nich powinien zrobić pierwszy krok. Tommy obrócił się twarzą do przyjaciela. Zetknął się z niesamowicie niebieskimi, elektryzującymi oczami wpatrzonymi prosto w niego. Gdyby tylko było jasno, z pewnością Adam by zauważył jego wściekle czerwone policzki. Leżeli tak, patrząc sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc. Bo słowa nie były im w zupełności potrzebne. Wystarczyło im tylko, że są razem. Nie w związku czy czymś podobnym, broń Boże, lecz fakt, że się przyjaźnili i spędzali wspólnie czas im wystarczał. Ale czy aby napewno?

Fulfilled Dreams || AdommyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz