Rozdział 21, Hanna

48 5 0
                                    

"Dobre, bo polskie". Dawno już nie myślałam o ojczyźnie. Teraz zaczęłam wspominać mój stary dom, mój domek na drzewie, mojego psa. Myślałam o tym, ale wszystko było jak przez mgłę. Cóż się dziwić? To było tak dawno temu...  Przecież przeprowadziliśmy się jak miałam 8 lat. W Wielkiej Brytanii spędziłam dokładnie połowę swojego życia. Ale o wiele ważniejszą połowę. Opuszczenie Polski było dla mnie czymś gorszym od śmierci. Wydawało mi się wtedy, że wyprowadzamy się za karę. Że rodzice tak bardzo wkurzyli się jak stłukłam wazon. Albo uderzyłam siostrę. Albo dostałam słabą ocenę. Myślałam że to jakiś cholerny żart, że robią to żeby mi dokuczyć. Potem zdałam sobie sprawę że nie żartują. W końcu doszło do mnie to, że wyjadę bardzo daleko - za granicę. Że muszę pożegnać się ze swoimi przyjaciółkami. Że zostawię tam to wszystko. Najgorsze jednak było chyba to, że kompletnie nie znałam angielskiego. Gdy już byliśmy w naszym "nowym" domu, okazało się że rodzice zapisali mnie do szkoły międzynarodowej. Byli tam uczniowie z całego świata. Pamiętam, że moim pierwszym angielskim przyjacielem był Sam, z Włoch, który bardzo mi pomógł się zaklimatyzować w nowym otoczeniu, jednak po niecałym pół roku znowu przeprowadził się do ojczyzny. Przez kolejne pół roku nie miałam przyjaciela. Po korytarzach chodziłam sama i nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Gdy rozpoczynałam drugi rok nauki, do naszej klasy doszła nowa dziewczynka. Myślałam że oszaleje, gdy dowiedziałam się z jakiego przyjechała kraju. Z Polski! Pamiętam jej zagubioną minę, wyglądała jakby bała się własnego cienia. Postanowiłam że się z nią zaprzyjaźnię. Chciałam jej pomóc w nauce obcego języka, więc rozmawiałyśmy po angielsku - i tak już zostało. Tak więc stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Po niedługim czasie dowiedziałyśmy się że w naszym roczniku jest jeszcze jedna polka. Takim sposobem do naszego grona dołączyła Su. Jako mała dziewczynka nie rozumiałam, czemu ludzie mówili do Ani per 'Ann' , a do Zuzi 'Susan'. Teraz wiem że tak było im łatwiej się zaklimatyzować. Ja nie miałam tego problemu. Dla moich dostojnych, bogatych i dobrze wychowanych rodziców od zawsze byłam po prostu Hanną. Nie żadną Hanią, czy choćby Hanką - byłam Hanną.
Powód przyjazdu rodziny Ann do Wielkiej Brytanii był taki sam jak mojej rodziny - chęć zarobienia większej ilości pieniędzy. Z Suzie było natomiast inaczej. Jej tata był z pochodzenia Anglikiem. Su wraz z mamą przyjechały za jej ojcem do kraju.

- Halo! Ziemia do Hanny! - wołała Su szturchając mnie.
- Co... Co się tu dzieję?
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie gdzie jestem, i co robię. W dalszym ciągu siedziałam na stołówce. Przed chwilą rozległ się dzwonek na lekcje, więc ruszyłyśmy korytarzem do sali historycznej.
- O, teraz lekcja z Douglasem, będzie ciekawie. - szepnęła Annie.
- Tak, zwłaszcza po wczorajszym! Dziewczyny, widziałyście tą jego klatę? Lepszej chyba nie widziałam!- zawołała z entuzjazmem Suzie.
- O rany, powiedzcie mi skąd biorą się tacy przystojniacy? - Wszystkie w trójkę westchnęłyśmy, i weszłyśmy do klasy. Annie przez całą lekcję wpatrywała się w nauczyciela rozmarzonym wzrokiem. Trudno się jej dziwić. Lekcja była nudna, z resztą jak zawsze, ale pan Douglas wynagradzał nam to swoim uśmiechem.
Przed końcem lekcji nasz wychowawca oznajmił nam że w weekend będzie wyjście do centrum miasteczka, gdzie będziemy mieć czas wolny na załatwienie swoich spraw. Ucieszyłyśmy się w trójkę, gdyż przydałoby się nam spędzić trochę czasu bez tej całej zgrai obok. 

***

W sobotę rano wszystkie byłyśmy bardzo podekscytowane pierwszą wizytą w Newrom. Choć miasteczko nie było duże, z chęcią wsiadłyśmy do autokaru który miał nas zawieźć na rynek - nasze miejsce spotkań.
- Macie 10 godzin wolnego! O 20:00 widzimy się tutaj z powrotem! - Niski głos Pana Synther'a niósł się po placu. - Wszyscy! I ani minuty spóźnienia!
Czułam na sobie czyjś wzrok. Popatrzyłam się na około, i ujrzałam Logana, który się we mnie wpatrywał. Byłam nieco zdziwiona, ale on tylko puścił mi oczko, uśmiechnął się i powrócił do rozmowy z przystojnym blondynem którego widziałam w bibliotece. Zdezorientowana przeniosłam wzrok na pana Synther'a. Po kilku minutach wszyscy się rozeszliśmy, każdy w swoją stronę.
Ja wraz z przyjaciółkami skręciłyśmy w pierwszą lepszą uliczkę. Pomiędzy kolorowymi kamieniczkami wiła się wąska brukowana ścieżka. Pomimo tego, że wszystkie uliczki wyglądały praktycznie tak samo, w głowie powstawała mi już mała mapka. Przecież jakoś musiałyśmy wrócić z powrotem na rynek. Przez całą drogę opowiadałyśmy sobie dowcipy, i śmiałyśmy się ze wszystkiego co zobaczyłyśmy. Jak za dawnych lat. Czułam się wspaniale w gronie przyjaciółek i nie chciałam żeby cokolwiek zniszczyło tą chwilę. Jednak moje szczęście nie mogło trwać dłużej jak 30 minut.

Siedziałyśmy w jakimś parku na ławce. Wokół nie było nikogo. Ani uczniów, ani mieszkańców Newrom. Właśnie opowiadałam dziewczynom po raz 1873683 jak uczyłam się jeździć na rowerze, i wjechałam w płot i złamałam rękę. Przyjaciółki śmiały się, chociaż słyszały już śmieszniejsze historie. Ja opowiadałam, wyraźnie przy tym gestykulując. wymachiwałam rękami na wszystkie strony. Moje ręce były w górze. Energicznie machnęłam nimi w dół. W tym samym czasie z wielkiego dębu którego gałęzie rozpościerały się nad nami ułamała się gałązka. Około 20 centymetrowy patyk uderzył w głowę Suzie rozcinając jej skórę. Byłam w takim szoku, że zaczęłam krzyczeć razem z nią. Ja z szoku, a Su - z bólu.
- Co to było!? - zapytała przerażona Ann.
- Boże, tak bardzo cię przepraszam, Suzie. To wszystko moja wina. - Schowałam twarz w dłoniach. Miałam ochotę się rozpłakać, ale opatrzenie rany Su było ważniejsze.
Wyjęłam z torebki małą apteczkę. Zawsze nosiłam ją ze sobą na wszelki wypadek. Teraz przynajmniej się przyda. Rana Su okazała się nie groźna.
- Do wesela się zagoi! - Ann próbowała pocieszyć Suzie. Albo raczej mnie.- Hanna daj mi to, ja nakleję ten plaster. - Zgodziłam się z nią od razu, bo byłam zbyt przerażona tym co właśnie się stało.
- Słuchajcie, jestem przyzwyczajona do tego typu akcji, nie pierwszy raz mi się to zdarza. Ale jeszcze nikt przez to nie ucierpiał. Su, tak mi przykro!
- Hanna, błagam cię, nic takiego się nie stało! To tylko draśnięcie. - pocieszała mnie Su.
Po kilku minutach zapewniania mnie że nic się nie stało, doszłam do siebie.
- Dziewczyny, musicie mi pomóc! Ja nawet nie wiem kiedy takie coś się dzieję! - wołałam
- Wiem jak się czujesz. - wtrąciła Ann - Dosłownie. Wiem jak się czujesz w tym momencie, nawet wiem o czym myślisz. To też jest trochę dziwne, nie uważacie?
- A co ze mną? Mi śnią się demony! - powiedziała Su - Wszystkie w trójkę jesteśmy trochę pokręcone.
- I trzeba coś z tym zrobić - Podsumowałam.

Szłyśmy tymi krętymi uliczkami, śmiejąc się jak wcześniej.  Z tą jedną różnicą, że Su miała wielki plaster na lewym policzku i części czoła. Nagle zauważyłam dość rzucający się w oczy szyld
- "Poznaj swoją przyszłość, znajdź odpowiedzi na swoje pytania. Tylko Madame Helene zna na nie odpowiedzi. Przekonaj się już dziś!" - zaczęłam czytać na głos.
- Ej, chodźmy tam! Nigdy nie byłam u wróżki! Jestem ciekawa.
- Nie wydaje mi się żeby to był najlepszy pomysł - Suzie była sceptycznie do tego nastawiona.
- No chodź, co się może stać? Tylko dla zabawy! - Byłam już nieźle rozbawiona całą sytuacją.
- Och Su, przecież wiem że mi nie odmówisz! - Ann zrobiła wielkie oczy.
- No dobra, przekonałyście mnie! - Zawołała Su i wszystkie dziarskim krokiem weszłyśmy do środka.

Akademia NewromWhere stories live. Discover now