Rozdział 8, Hanna

116 7 0
                                    

"Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię" - Jean-Paul Sartre

- No gdzie ona jest! Byłyśmy umówione w bibliotece zaraz po skończeniu zajęć! - lamentowała Annie

- Na pewno zaraz się zjawi. Szukajmy jej dalej. Znając ją, to pewnie zaraz wypadnie z tej sali - wskazałam palcem na najbliższe drzwi na korytarzu. - No i masz... Wykrakałam!

Suzie wypadła z sali przepraszając nas za spóźnienie.

Zabrałyśmy ją do biblioteki, gdzie już zrobiłyśmy większość naszych lekcji. Było tam dość dużo osób, ponieważ było to praktycznie jedyne miejsce w całej akademii gdzie mogliśmy spokojnie odrobić zadania. Biblioteka była dużym pomieszczeniem z wysokim sufitem i ozdobnymi żyrandolami. Półki bo brzegi wypełnione książkami sięgały pod sam sufit. Jedynym sposobem dostania się na górę były drabiny na kółkach. Pomiędzy wielkimi rzędami regałów stało po kilka biurek z komputerami. Między każdym biurkiem była niska ścianka, aby zachować prywatność. Zajęłyśmy miejsce na końcu sali w samym rogu. Drewniane meble były wykonane w staromodnym stylu. Annie i Su opowiedziały mi o swoich zajęciach dodatkowych i jak spędziły na nich czas. Ja również opowiedziałam o mojej lekcji gry na gitarze. Poszło mi zadziwiająco dobrze, a przecież nigdy wcześniej nie miałam gitary w rękach. Po niecałej godzinie umiałam już kilka akordów, przez co potrafiłam zagrać już kilka piosenek. Pan Martin pochwalił mnie za to, że jako jedyna z grupy potrafiłam już płynnie zmieniać akordy bez chwili przerwy, i choćby spoglądania na struny. Na szczęście nasze zajęcia dodatkowe odbywały się w tym samym czasie.

- Annie, nie boli cię już noga? - zapytała Su, ale z miny Annie można było wywnioskować że nie zrozumiała o co chodzi. - No wiesz, po tym upadku.
- Nie, wszystko już dobrze. - Zapewniła ją Ann błądząc wzrokiem po całym pomieszczeniu.

"Ciekawe kogo szuka" - pomyślałam, lecz zaraz domyśliłam się kogo próbuje znaleźć Annie.

- Jest tam - zawołałam wskazując ręką grupkę chłopaków w przeciwległym końcu sali.
- Leo - wyszeptała Ann. Miałam wrażenie że tylko ja to usłyszałam.
- Co? Kto? - zapytała Suzie która najwyraźniej niedosłyszała.
- Nikt! Eee... Lepiej zajmijmy się historią. Douglas może pytać. - wykrzyknęła Ann próbując zmienić temat. Widać było że się rumieni.
- No weź już nie udawaj! - Zawołała Su lekko szturchając Ann i puszczając do mnie porozumiewawcze oczko.
- No ale patrzcie na niego - Annie odwróciła się w jego stronę i wpatrywała się w jego twarz rozmarzonymi oczami.
- Chodźcie! Podejdziemy trochę bliżej! - złapałam Ann za rękę i pociągnęłam za sobą. Su chwyciła ją z drugiej strony, i choć Ann się opierała, zdołałyśmy zaciągnąć ją za wielki regał z książkami, naprzeciwko grupy starszych chłopaków. Annie usiadła na krześle i rozsunęła książki na tyle, żeby móc włożyć głowę w szparę. Poszłam w jej ślady. Suzie jako wielki mól książkowy - jak i każda z naszej trójki - przeglądała półki w poszukiwaniu jakichś ciekawych egzemplarzy. Annie z ukrycia obserwowała Leona. W pewnym momencie chłopak z paczki Leona zauważył mnie. Uśmiechnął się, pokazując idealnie białe zęby i powrócił do rozmowy. Był wysokim blondynem o wielkich piwnych oczach i kręconych włosach. Kogoś mi przypominał. Odskoczyłam od regału jak poparzona.Chłopcy już mnie nie widzieli, ale ja ich nadal. Leo zainteresował się czemu chłopak który obdarzył mnie uśmiechem spoglądał w stronę półek, więc sam skierował tam swój wzrok. Nie zobaczył mnie, tylko Ann patrzącą się na niego tymi swoimi wielkimi oczami. Nie wiem kto był w większym szoku. On, że jakaś dziewczyna podgląda go zza regału, czy Ann że on to zauważył. Leo był speszony, ale chyba nikt oprócz niego tego nie zauważył, więc powrócił do rozmowy, lecz co jakiś czas spoglądał w naszą stronę, ale Ann już na niego nie patrzyła. Patrzyła na mnie i Su. Widać było że jest wściekła, ale wyglądała również jakby miała się rozpłakać.
- Nie martw się, nic się nie stało! - wyszeptała Suzie.
- Skompromitowałam się, i to jak! Co ja teraz zrobię? - zapytała Ann z przerażeniem w głosie.
- Haha, nie pamiętasz mojego nocnego incydentu? To był normalnie wstyd! Mnie nie przebijesz! - próbowałam ją pocieszyć.
Annie lekko się uśmiechnęła.

Teraz wszystkie zaczęłyśmy szperać w poszukiwaniu ciekawych książek. Znalazłam kilka bardzo interesujących książek. Jedna z nich opowiadała historię dziewczyny, która miała wielkiego pecha. Potem zaczęła czytać bardzo dużo horoskopów i mitologii, przez co odkryła swoje nadnaturalne umiejętności. W pewnym momencie Su usiadła na ziemi. Spoglądała uważnie na książkę którą trzymała w dłoniach. Na okładce znajdowała się tańcząca młoda dziewczyna w pięknej, rozłożystej sukni. Była wystylizowana na XVIII wiek. Książka była bardzo stara. Prawie rozpadała się w rękach. A może ta książka miała aż tyle lat? W każdym razie Suzie wyglądała bardzo niepokojąco.

-Suzie! - zawołałam - Dobrze się czujesz?
Dziewczyna nie odpowiadała. Jej wzrok był wlepiony w okładkę. Uklękłam przy niej, wołając jej imię. Potrząsnęłam lekko za jej ramiona. Dopiero to wybudziło ją z dziwnego transu.
- Strasznie rozbolała mnie głowa. - wyjęczała Su. - Możemy już wrócić na swoje miejsca?

Pomogłam jej wstać. Ja i Ann musiałyśmy ją podtrzymać przez chwilę, bo wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Gdy dotarłyśmy do biurka zapytałam co się tak właściwie stało.
- To nic takiego. - Wymamrotała Su. - Po prostu jestem zmęczona.

Zabrałyśmy się za lekcje, gdy nagle coś usłyszałam. Jakby bzyczenie muchy nad moją głową. Nie, to nie była mucha. To był prąd. Usłyszałam kilka dźwięków. Jakby ciche postukiwanie. Nie wiedziałam skąd dochodzi ten dźwięk, ale wiedziałam że coś się zaraz wydarzy. Usłyszałam huk głośniejszy od wcześniejszych postukiwań, i odruchowo wykrzyczałam:
- Na ziemię! Dziewczyny, pod biurko!
Nikt nie wiedział o co mi chodzi. Najwyraźniej tylko ja słyszałam ten dźwięk. Lecz dziewczyny posłuchały mnie, i wpełzły pod biurko. W ostatniej chwili. Usłyszałam jeszcze jeden huk, i w tym momencie zgasło światło w całej bibliotece. A może i w całej szkole? Wszyscy zaczęli krzyczeć. Nikt nie wiedział co się dzieje. Tylko ja usłyszałam. Musiało nastąpić jakieś zwarcie lub błąd systemu. Pomimo całkowitych ciemności zobaczyłam, że regał z książkami, który stał niecałe 5 metrów od nas zaczął się chybotać. Nagle przewalił się w naszą stronę. Uderzył w biurko pod którym stałam z taką ogromną siłą, że myślałam że zemdlałam. A może naprawdę zemdlałam? Przeraźliwy pisk Annie był ostatnią rzeczą jaką pamiętam.

Akademia NewromWhere stories live. Discover now