Epilog

8.6K 443 37
                                    

Matt POV:

Nigdy nie pomyślałbym, że będzie mi na kimś zależeć tak bardzo, jak zależy mi na Rose. Jednak życie przynosi nam wiele niespodzianek. Słysząc upragnione przeze mnie słowa, które opuszczają jej malinowe usta, nic więcej nie potrzebne mi jest do szczęścia. Mógłbym słuchać tego godzinami i nigdy by mi się to nie znudziło. Znalazłem osobę, która kocha mnie pomimo mojego okropnego charakteru. Nie chce mnie zmienić, chociaż robiła to ostatnie miesiące nie zdając sobie z tego sprawy. Jej ramiona są moją oazą spokoju, która zawsze potrafi mnie uspokoić. Gdyby nie ona do końca życia byłbym przekonany, że nikt nie jest w stanie mnie pokochać. Że nie dane jest mi poznać to uczucie, gdy ktoś troszczy się o ciebie, dba.

Po wyznaniu naszych uczuć długo leżeliśmy na łóżku, wtuleni w siebie. Pierwszy raz opowiedziałem komukolwiek o piekle jaki zafundowali mi rodzice. Płakała, gdy słuchała o bliznach, które już na zawsze zdobią moje uda. Marszczyła w złości nos, za każdym razem gdy wymieniałem epitety, którymi określali mnie rodzice. Mówiła jakie były okropne, mimo że te najgorsze zostawiłem dla siebie. Po wszystkim całowała mnie, zapewniając że każde słowo, które sprawiło mi ból było nieprawdą. Całowaliśmy się mimo łez spływających po naszych policzkach. Pokochałem ją jeszcze bardziej, wiedząc że nie odrzuci mnie, znając moją popieprzoną przeszłość.

"Kocham cię takim jakim jesteś Matt. Nigdy o tym nie zapominaj."

To właśnie te słowa, zamazują mi wspomnienia z przeszłości. Już nie pamiętam złych rzeczy, ponieważ delikatny głos Rosie, zastąpił ten szyderczy moich rodziców. A raczej ludzi, którzy mnie urodzili.

***

Otwieram okno aby przewietrzyć pomieszczenie. Poprawiam okrycie, które spoczywa na kanapie i rozglądam się nerwowo, sprawdzając czy wszystko jest gotowe. Szkicownik leży na fotelu przy ścianie, tak samo jak zestaw ołówków.

Zamieram gdy dostrzegam brunetkę. Opiera się ramieniem o framugę, obserwując mnie swoimi niebieskimi oczami. Uśmiecha się delikatnie, jednak dostrzegam nutkę zdenerwowania. Podchodzę do niej, składając czuły pocałunek na czole. Odgarniam kosmyki jej brązowych włosów za ucho.

Jesteśmy razem od ponad dwóch tygodni. Termin oddania pracy zaliczeniowej dobiega końca, więc dziś jest ten dzień, gdy mam namalować Rosie. Nago.

Przełykam ślinę, czując jak w moich spodniach robi się ciasno. Cholera, nie teraz. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to pierwszy raz gdy zobaczę ją całkowicie bez ubrań. Wzdycham, próbując opanować swoją wyobraźnię, która podsuwa mi różne, nie do końca przyzwoite, scenariusze.

- Zaczynamy? - pytam, chwytając drobną dłoń mojej dziewczyny. Kiwa nieśmiało głową, a ja przygryzam wargę, ponieważ jej niewinność, nakręca mnie jeszcze bardziej.

Sprawdzając czy na pewno nie ma nic przeciwko, podciągam do góry jej koszulkę. A właściwie to moją. Uwielbiam to jak często w nich chodzi. Jest rano, więc teraz jedynym materiałem zakrywającym ciało mojej ukochanej jest bielizna. Dostrzegam wahanie w oczach brunetki, gdy bawię się ramiączkiem od stanika.

- Kochanie w porządku, to tylko ja. Jesteś idealna - szepczę uspokajająco, gładząc jej policzek. Cmokam ją w nos co sprawia, że cicho chichocze. Sięgam do zapięcia na plecach, gdy zatrzymują mnie jej dłonie.

- Poczekaj - obserwuję jej rozbiegany wzrok, który znajduje się wszędzie tylko nie na mnie - Jeśli ja mam być naga, to ty też się rozbierz.

Przełykam ciężko ślinę, kiwając głową potakująco. Kurwa, jak ja mam się jej teraz oprzeć. Zobaczy moje podniecenie. Staję się coraz twardszy, gdy palcami majstruje przy moim rozporku. Bluzki zdążyła się już pozbyć. Muska palcami wybrzuszenie, a z moich ust wyrywa się cichy jęk. Zaskoczona spogląda w górę, a na jej twarzy maluje się zrozumienie. Jej policzki, pokrywa soczysty rumieniec.

W momencie, gdy góra jej bielizny ląduje na ziemi, wszystkie moje hamulce puszczają i napieram na nią ustami. Całujemy się chaotycznie, nie mogąc się sobą nasycić. Przyszpilam dziewczynę do ściany, schodząc ustami na szyję. Zostawiam tam pocałunki, upajając się jej westchnieniami. Podnoszę ją za uda, które zaraz oplatają się wokół mojego pasa. Znów zaczynamy się całować,gdy na oślep wychodzę z pomieszczenia, kierując się do mojego pokoju. Układam brunetkę na moim łóżku, zawisając nad jej ciałem.

- Matt - moje imię w jej ustach, poprzedzone jękiem, to dla mnie za dużo - Co z rysunkiem?

- Pieprzyć go, kochanie. Mam jeszcze czas - powracam do całowania jej dekoltu, schodząc niżej, aż w końcu trącam językiem jeden z sutków. Jęk dziewczyny motywuje mnie do dalszego działania, więc lekko gi przygryzam. Dociskam nasze biodra, wyrywając jęk z naszych ust. Schodzę pocałunkami na brzuch, zasysając się w kilku miejscach. Muskam ostatni raz jej podbrzusze, łapiąc za krawędzie majtek. Unoszę pytająco wzrok, aby upewnić się czy Rose jest pewna. Obserwuję jej twarz, ciągnąc materiał w dół, gdy nie dostrzegam sprzeciwu. Szybko pozbywam się też mojej bielizny i zostajemy całkiem nadzy. Powracam do malinowych ust, drugą ręką zjeżdżając w dół drobnego ciała. Naciskam na jej kobiecość, a przeciągły jęk ginie w moich ustach.

Kilka chwil później poruszam biodrami, wchodząc rytmicznie w dziewczynę. Słucham jej pięknych jęków, które co rusz przeplatają się z moim imieniem. Całujemy się dopóki nie brakuje nam powietrza. Wiem, że Rosie jest coraz bliżej, ale ja też już dużo nie potrzebuję. Dochodzimy w tym samym czasie.
Przytulam do siebie brunetkę, zostawiając co jakiś czas pocałunek na jej głowie.
Zasypiam, mając w ramionach cały mój świat.



KONIEC

Broken artist | 1&2Where stories live. Discover now