Rozdział 5

6.5K 390 12
                                    

— A może ta? — mama pokazuje mi czerwoną sukienkę na ramiączka, sięgającą do kolan.

— Nie. Mówiłam ci żebyś szukała ciemnej — odpowiadam.

— Ciągle tylko ten czarny i szary. Rose założyłabyś w końcu coś kolorowego — marudzi mama.

Jesteśmy w centrum handlowym już dobre kilka godzin i ciągle nie mogę się zdecydować, jaką sukienkę kupić. Zdążyłam wybrać już dwie pary spodni i czarne trampki, ale celem było zdobycie sukienki.

— Tak w ogóle to zauważyłam, że dobrze dogadujesz się z Mattem, nie? — posyła mi ciekawskie spojrzenie.

— Mhm, jest spoko — odpowiadam, oglądając czarną, wąską sukienkę do połowy ud — Dlaczego pytasz?

— Tak po prostu, ta jest ładna, idź przymierzyć — ruszam do kabiny i słyszę — Wydaje mi się, że się polubiliście, cieszy mnie to, że się z nim dogadujesz. W końcu teraz jest naszą rodziną, tak jakby — rodziną, która... znowu przypomina mi się sytuacja z łazienki, ale odpędzam ją od siebie.

— I jak? — wychodzę z przebieralni, pytając mamę i przeglądam się w sklepowym lustrze.

— Kupujemy! — uśmiecha się.

— Dobra to idę się przebrać i idziemy do kasy.

Po powrocie proponuję mamie, że zastąpię ją w robieniu kolacji. Postanawiam przygotować domową pizzę, ponieważ wiem, że wychodzi mi ona najlepiej. Gdy wyciągam z lodówki wszystkie składniki do kuchni wchodzi Matt.

— Co robisz? Umiesz gotować? — pyta i zagląda mi przez ramię, gdy wsypuje do miski składniki potrzebne na ciasto.

— Jakbym nie umiała, to bym chyba nie robiła, co? — uderzam go w rękę, gdy sięga po kawałek sera i go zjada.

— Ej! — robi smutną minkę, lecz po chwili nie wytrzymuje i gardłowo się śmieje — Pomóc ci? — słyszę i patrzę na niego powątpiewająco — No dalej, trochę umiem, jestem studentem i mieszkam sam, więc muszę sobie gotować — tłumaczy — Po drugie mogę pokroić paprykę, jeśli mi nie ufasz. Tego chyba nie da się zepsuć? — szczerzy się, bo wie że wygrał, po czym odwraca się i wyciąga nożyk z szafki.

Siedzimy cicho i każdy robi swoje, gdy słyszę cichy syk.

— Tego chyba nie da się zepsuć? — przedrzeźniam go, gdy widzę jak z jego palca wskazującego kapie czerwona ciecz — Chodź tu — posłusznie robi co każę. Odkręcam kran i wkładam mu rękę pod wodę.

Zostawiam go i idę po wodę utlenioną do łazienki. Gdy wracam siedzi na krześle i podnosi na mnie wzrok. Czekam, aż poda mi rękę, ale on wpatruje się tylko w moją twarz.

— Podasz mi w końcu tą rękę? — pytam i gdy to robi, przemywam mu rozcięcie. Gdy się odwracam, czuję jak para rąk obejmuje mnie od tyłu i większe ciało przylega do moich pleców — Co ty robisz?

— Dziękuję za uratowanie mi życia. Myślałaś może o zawodzie lekarza? Albo pielęgniarki. Byłoby ci do twarzy w białym fartuchu — słyszę za sobą jego śmiech i ciepły oddech, który owiewa moją szyję, na co drżę. Mając nadzieję, że tego nie zauważył, wyswobadzam się z jego uścisku i wracam do kończenia dania.

— Ej no co jest? Chyba się na mnie nie obraziłaś? Rose, przecież tylko żartowałem — w jego głosie słychać autentyczne zmartwienie, gdy stoi obok, opierając się biodrem o blat.

— Nie, nie obraziłam się — postanawiam odpuścić i posyłam mu lekki uśmiech, który odwzajemnia.

Jest już późny wieczór, gdy siedzę przy biurku, pisząc z Patrickiem na laptopie. Słyszę śmiechy z pokoju obok, ponieważ do blondyna przyszedł Andy i Lucas. Cieszę się, że nie ma z nimi trzeciego chłopaka, którego poznałam w lodziarni. Nie polubiłam go. Grają chyba w jakąś grę na konsoli, bo ciągle słyszę ich pokrzykiwania. Nagle dobiega do mnie ciche pukanie i w drzwiach pojawia Andy.

— Hej, co tak sama siedzisz? Chodź do nas — uśmiecha się więc wstaję, podążając za nim do pokoju obok. Krzywię się na rozsypane na stoliku chipsy i puszki po piwie, walające się po podłodze. W środku całego bałaganu siedzi Matt wraz z czarnowłosym, trzymając pady. Siadamy na łóżku i obserwujemy ostatnie minuty meczu i pewną porażkę blondyna.

— Cześć Rose — cicho wita się ze mną Lucas i posyła uśmiech chłopakowi obok mnie, który go odwzajemnia. Matt podaje mi puszkę, którą odstawiam na stolik, na co unosi lewą brew do góry — No dalej mała, to tylko jedno piwo — przewracam oczami na określenie, jakim mnie obdarzył i kiwam głową na nie. Odpuszcza sobie i siada na krześle przy biurku.

— Więc co robimy? Może jakiś film — proponuje swoim piskliwym głosem Andy.

— Najlepiej jakiś horror — słyszę, na co otwieram szeroko oczy i słyszę jęk, chłopaka siedzącego na podłodze. Już wiem, że nie tylko ja jedna, nie lubię ich oglądać.

— A nie możemy czegoś innego? — pyta i rzuca proszące spojrzenie Andy'emu. Ten patrzy na niego chwile i odwraca wzrok na Matta, który wzdycha i kiwa głową. Czarnowłosy oddycha z ulgą, tak samo jak ja.

— Więc, komedia? — pyta właściciel pokoju i wpisuje coś w przeglądarkę na laptopie — Rose mogłabyś przynieść jakieś przekąski, proszę — patrzy na mnie, a w jego prawym policzku pojawia się dołeczek.

Robię co prosi o po chwili wracam do pokoju z tacą, obładowaną paczkami chipsów i popcornu. Odkładam wszystko na stolik i przesypuję do pustych misek. Matt podłącza laptopa do telewizora, żebyśmy mogli obejrzeć na większym ekranie, a pozostała dwójka siedzi po jednej stronie łóżka i rozmawiają. Gdy wszystko jest gotowe, rozkładamy się obok chłopaków i film się rozpoczyna. W połowie seansu walczę ze zmęczeniem ale czuję, że oczy powoli mi się zamykają i po chwili zasypiam.

Broken artist | 1&2Where stories live. Discover now