Rozdział 27

6K 358 9
                                    

- Cześć - pijacki głos nieznajomego zwraca się w moją stronę - Ty pewnie jesteś Rose, tak? Mogłabyś mi pomóc? Ugh... ten kretyn, kompletnie się upił - jego ciemne oczy skanują moją twarz, a rękoma podtrzymuje bezwładne ciało blondyna co musi być trudne, zważając na różnicę w ich wyglądzie. Brunet jest raczej wątłej budowy, co przy jego umięśnionym koledze bardzo się wyróżnia.

Otwieram drzwi od pokoju Matta i przytrzymuję je, gdy przez nie przechodzą. Chłopak, którego imienia nie znam rzuca blondynem na łóżko, wybiegając z pomieszczenia, mamrocząc coś, że mu niedobrze. Po chwili słyszę trzask drzwi w łazience i skoro trafił tam tak szybko to musi oznaczać, że nie pierwszy raz jest w tym mieszkaniu. Wzdycham, podchodząc do bezwładnego ciała, które teraz wtula się w poduszę. Śmierdzi od niego alkoholem. Zdejmuję mu buty razem, a następnie wdrapuję się na miejsce obok niego. Obracam go tak, aby móc ściągnąć jego kurtkę, co idzie mi okropnie. Gdy w końcu mi się to udaje, to samo robię z jego koszulką.

Rzucam niepewne spojrzenie na jego twarz, aby sprawdzić czy na pewno śpi. Ma zamknięte oczy, a odrobina śliny wypływa z kącika jego ust. Krzywię się, sięgając do rozporka i przeklinając pod nosem, że założył takie ciasne spodnie. W pewnym momencie po prostu się poddaję, bo niemożliwym jest ich zdjęcie. Przykrywam jeszcze nagi tors i wiedziona jakimś impulsem zostawiam mu na czole buziaka. Odskakuję, słysząc pomruk z malinowych, zapewne od picia, ust. Matt obraca się na drugą stronę, więc gaszę światło i zamykam po cichu pokój. Zmierzam w kierunku łazienki ale nikogo tam nie zastaję. Dostrzegam światło w salonie, gdzie podążam. Okazuje się, że ciemnowłosy zasnął na kanapie, więc wychodzę, uprzednio przykrywając go kocem.

***

Rozmowy dobiegające z kuchni, budzą mnie. Spoglądam za zegar, który wskazuje południe. Myślę sobie, że muszę zacząć wcześniej chodzić spać. Dobrze, że dziś jest sobota i nie zaspałam do szkoły. Naciągam na siebie bluzę, aby nie paradować przed obcym chłopakiem w krótkiej bluzeczce.

Jakie jest moje zdziwienie gdy w kuchni nie spotykam bruneta z poprzednie nocy. Przy stole siedzi Matt i jakaś blondynka. Proste włosy okalają jej twarz. Mimo, że siedzi wiem, że jej figura musi być idealna. Wygląda jak wyrwana prosto z wybiegu mody. Kulę się w sobie, myśląc jak źle muszę wyglądać przy dziewczynie. Gdy dwie pary oczu spoczywają na mnie, spuszczam wzrok. Na pewno prezentuję się doskonale w rozczochranych włosach i bez grama makijażu na twarzy.

- Cześć - rzucam w ich stronę, ponieważ głupio musi wyglądać, gdy stoję nic nie mówiąc.

- Hej - odpowiada blondynka - Nie mówiłeś, że masz gościa - porusza sugestywnie brwiami, a ja płonę rumieńcem ze złości. Czy ona sugeruje, że jestem tu bo spałam z Mattem?

- Umm... Rose nie jest gościem - mamrocze, pocierając w zakłopotaniu kark - Mieszka tu.

- Ohh... doprawdy? Czego jeszcze nie wiem? - posyła chytry uśmiech blondynowi. Ten milczy skrupulatnie, spoglądając to na nią, to na mnie. Czuję się coraz gorzej, gdy oceniający wzrok zielonych oczy przebiega po moim ciele.

- Rose jest córką Hannah, partnerki Josha - wyjaśnia, po czym przenosi wzrok na mnie. Nie umyka mi gdy błądzi wzrokiem po moich nogach, zagryzając wargę. Z transu wyrywa go nagłe wstanie gościa. Podchodzi do mnie, wyciągając prawą dłoń.

- Claudia jestem - przedstawia mi się. Mówię swoje imię, które i tak już zna, oddając uścisk. Blondynka tak jak myślałam jest ode mnie szczuplejsza i wyższa, dzięki swoim długim nogom. Marzenie każdego faceta. Matta pewnie też. Uśmiecham się gorzko, rozpoznając uczucie zazdrości, które ogarnia całe moje ciało. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ponieważ zdawałam sobie sprawę z tego, że blondyn znajdzie sobie dziewczynę.

Broken artist | 1&2Where stories live. Discover now