Grenn

41 4 0
                                    

- Wpuśćcie nas, nie stanie się wam krzywda.
- Rozważymy wasze roszczenia.
Tupot okutych butów i chrzęst śniegu.
- Jeśli otworzymy drzwi, wejdą i wyrżną nas wszystkich - oznajmił Grenn.
Wszyscy w sali przytaknęli, Duch zawarczał. Znaleźli go kilka dni wcześniej obok ciała Jona. Był wygłodzony, zziębnięty i smutny po stracie pana. Wzięli go razem z truchłem do sali i zamknęli ją na cztery spusty. Melissandre kazała położyć go na stole. Oni czekali, czekali, czekali... Dym zasnuwał salę. Mijały godziny, ludzie Thorne'a dobijali się do drzwi, lecz zawsze zostawali odparci. Znowu dym i zaklęcia czerwonej kapłanki. Duch zaczął ujadać i oparł się łapami o stół, trochę się wzrygnął i zaskomlał.
Jon Snow otwarł swoje fiołkowe oczy. Grenn patrzył na to ze strachem.
- Jak? - spytał Melisandre.
- To warg, wrono - odparła tak, jakby mówiła o rzeczy najoczywitszej pod słońcem.
- Warg, czyli co? - spytał niezaznajomiony z tematem.
- Osoba, która może przenosić swój umysł do ciał innych istot - wyjaśniła.
Jon wstał, był nagi. Ropucha odwrócił wzrok. Melisandre wręcz przeciwnie obdarzyła go dość jednoznacznym spojrzeniem.
- Panowie, możecie wyjść do komnaty obok? - spytała.
Wilkor się oblizał. Opuścili salę.
- To było dziwne skomentował któryś z braci Nocnej Straży i jeszcze to ukrywanie się za drzwiami, ciekawe co robią - spytał siebie.
- Jak to co? Wiadomo, co robi mąż z niewiastą w jednym pokoju - skomentował Grenn.
W tym samym momencie zza drzwi dobiegł ich jęk rozkoszy.

Wichry Zimy /poprawki w trakcie/Where stories live. Discover now