but it's fun to fantasize

665 102 32
                                    

Hej, przyjacielu

Myślę, że to już koniec.

Mam na myśli taki prawdziwy koniec.

Nie mam na myśli tego końca, który nadchodzi, kiedy kończy ci się eyeliner, darmowe konto na Netflixie, Oreo czy wakacje.

Mój koniec jest zupełnie inny, mimo iż taki podobny do końca większości osób.

Nigdy nie chciałem być taki sam jak reszta i ty to wiedziałeś. Chwaliłeś mnie za to, uczyłeś się tego ode mnie i mówiłeś, że to najpiękniejsza rzecz, jaką mogę chcieć osiągnąć w życiu. I wydaje mi się, że mi się udało. Byłem inny. Tak zupełnie inny. Tak bardzo, że w końcu zostałem sam.

Nie powinienem narzekać, prawda? Nie jestem chory. Nie jestem biedny. Nie jestem sierotą. Niby wszystko jest w porządku, prawda? Jednak tylko ja wiem, że tak naprawdę nic nie jest.

Nazwiesz mnie teraz egoistą. Wszyscy mogą nazwać mnie teraz ignoranckim egoistą, który wymyśla sobie problemy z nudów. Tylko tym zawsze byłem, prawda? Bo nikt nigdy nie patrzy na to, co dla niego zrobiliśmy. Zawsze patrzy te kilka razy, kiedy nie zrobiliśmy dla niego niczego.

Nie mogę uwierzyć, że byłem taki naiwny i tak bardzo poświęcałem się dla ludzi, dla których koniec końców nie miałem żadnego znaczenia. To strasznie przybijające. Teraz już wiesz, czemu byłem taki przybity?

Byłeś tylko jednym z moich wielu znajomych. Nie byłem aż takim społecznym odrzutkiem, żeby moim jedynym znajomym była książka od matmy. Jednak nie miałem przyjaciół. Tylko ciebie mogłem nazwać moim przyjacielem. Bo byłeś jedyną osobą, która pytała, co u mnie i naprawdę słuchała odpowiedzi. Byłeś jedyną osobą, która interesowała się moim życiem. Byłeś jedyną osobą, która znajdywała równowagę w naszych rozmowach i nie mówiła tylko o sobie. Nie byłeś ignoranckim egoistą.

Umiałem się do tego przyzwyczaić. Kiedy organizm się do tego przyzwyczaja, już tego nie odrzuca. Tak bardzo chciałem to odrzucić. Chciałem odrzucić wszystkich toksycznych ludzi i wszystkie toksyczne sytuacje, przez które potem w nocy płakałem, zwinięty pod kołdrą, słuchając smutnych piosenek. Nie umiałem tego zrobić, za bardzo przywiązywałem się do ludzi i chciałem dla nich jak najlepiej.

Byłeś jedyną osobą, która chciała jak najlepiej dla mnie. Nigdy nie sądziłem, że zasłużę sobie na takiego kogoś. Wiesz, byłem zawsze rozbity między 'nienawidzę siebie, czemu ludzie się do mnie odzywają?' a 'jestem zajebisty i za dobry dla tych wszystkich idiotów'. Nie umiałem znaleźć równowagi, pewnie dlatego tak często się załamywałem.

Wiesz, mam dopiero siedemnaście lat. Nie powinienem się w ogóle urodzić. Nie pamiętam tak dobrze mojego dzieciństwa, ale teraz moje życie wygląda jak... nie, ono w ogóle nie wygląda.

Nie chciałem tego kończyć, chciałem kończyć wszystko inne. Zawsze budziłem się rano, mając nadzieję, że kiedyś musi nadejść ten dzień. Ten dzień, kiedy wszystko się rozwiąże, kiedy wszyscy wszystko zrozumieją i kiedy będę mógł powiedzieć, że wszystko jest w porządku, nie okłamując samego siebie.

Taki dzień nie nastał, a ja nie należę do cierpliwych osób.

Jestem na wszystko przygotowany, chciałem tylko przygotować ciebie.

Piszę ten list, żeby powiedzieć ci, że jestem ci wdzięczny za wszystko, co dobrego spotkało mnie w życiu. Za nasze noce filmowe i spalone pizze, które zaspany kelner przyniósł nam o drugiej w nocy z jakiejś taniej knajpy, otwartej całą dobę. Za nasze bieganie w deszczu w wakacje, nieważne ile lat mieliśmy. Za nasze budowanie zamków i fortec z poduszek, koców i krzeseł. Za nasze pieczenie babeczek z nadzieniem, które całe wyjadłeś, zanim babeczki w ogóle zdążyły się upiec. Za nasze całoroczne rozmowy, te poważne i te w czasie ostrej głupawki. Za konkursy na rysowanie najgorszych karykatur naszych nauczycieli. Za uciekanie z domu w nocy i dzwonienie do przypadkowych ludzi. Za robienie zdjęć każdego wschodu słońca przez prawie trzy miesiące. Za nasze próby chodzenia na siłownie, kończące się potem pizzą. Za nasze kłótnie, które odbywały się, ponieważ nam na sobie nawzajem zależało. I nadal zależy.
Wiem, co sobie pomyślisz. Zawsze umiałem zgadywać twoje myśli.

Nie jestem egoistą. Dobrze o tym wiesz. Teraz także nie jestem. Myślę o was, o moich rodzicach, o moim rodzeństwie. Całe życie o was myślę, ale mam zostać ze względu na was męczennikiem? Nie chcę być bohaterem, chcę dokonywać wreszcie własnych wyborów. I musicie to zrozumieć, tak jak musicie zrozumieć to, że mimo wszystko bardzo was kocham.

Za pięć minut wybije północ. Zawsze mi mówiłeś, że jestem tragicznym romantykiem. Może to prawda? Nigdy się nie dowiem.
W takim razie będę się chyba żegnał. Jeśli jesteś teraz zły, płaczesz i masz ochotę podrzeć tą kartkę, przeczytaj wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz. Czytaj te słowa, dopóki ich nie zrozumiesz. A wiem, że zrobisz to w swoim czasie.
Owszem, robię to dla siebie. Ale za dużo zrobiłem już dla innych.

Przyrzeknij mi tylko, że spełnisz pozostałe punkty z naszej listy rzeczy, które mieliśmy zrobić przed śmiercią. Mieliśmy dożyć sześćdziesiątki, usiąść w skórzanych fotelach i pić whiskey, narzekając na współczesną młodzież. Mówiłem wtedy na serio, Josh. Odznacz to na liście, nawet, jeśli mnie nie będzie obok. Ty to zrobisz. Masz więcej siły ode mnie.

Teraz naprawdę muszę skończyć pisać. Przepraszam, po prostu za dużo myślę. Cały czas za dużo myślę. Pewnie dlatego jestem teraz właśnie tu, gdzie jestem.

Kiedy wreszcie zrozumiesz ten list, nie zachowuj go i nie oprawiaj w ramkę. Spal go. Spal go, żeby mógł do mnie wrócić.

Tak, jak ty w swoim czasie do mnie wrócisz.

na koniec depresyjnego listu pożegnalnego chciałam podziękować za 9K wyświetleń

Twenty Øne ØneshøtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz