please use discretion

800 121 55
                                    

   Zanim udało mi się dobiec do łazienki, potknąłem się dwa razy na schodach, raz wpadłem na panią dyrektor, a raz na Jennę, przy okazji wyrywając jej niechcący włosy. Ignorując wszystkie pytania biegłem przed siebie, zaciskając zęby tak mocno, że zaczęła boleć mnie szczęka. Gdy byłem pewien, że wszystkie zęby mi wypadną, dotarłem do mojego celu i zamknąłem się w kabinie w łazience.

   Osunąłem się na podłogę, sprawdzając, czy jestem sam, po czym wypuściłem głośnie westchnienie i syknąłem z bólu, rozmasowując nadgarstek i rozprostowując palce prawej ręki. Ten dzień zdecydowanie nie należał do najlepszych, a była dopiero ósma rano.

   Zaczęło się od tego, że jak grzeczny i przykładny uczeń postanowiłem pójść do szkoły. Jako grzeczny, przykładny i wspierający ekologiczny tryb życia uczeń, postanowiłem pójść do szkoły na piechotę. Jako grzeczny, przykładny, wspierający ekologiczny tryb życia, lubiący małe zwierzątka i będący największym naiwniakiem na świecie uczeń, widząc po drodze małego buldoga, postanowiłem go pogłaskać. Lubiłem psy, jednak moje rodzeństwo nie chciało mieć żadnych zwierząt, więc musiałem zadowolić się oglądaniem śmiesznych kotów w internecie. Jako że buldog był bardzo mały, przywiązany do płotu i byłem naprawdę pewien, że się do mnie uśmiecha, wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po małej, brązowej główce. Śmieszne koty czy psy w internecie nie chcą odgryzać jednak ludziom palców, a ten mały przyjaciel sprawiał wrażenie, jakby chciał zjeść mi całe ramię.

   Każdy miał w życiu choć raz taką sytuację, że miłe zwierzątko okazuje się dzikim zwierzątkiem, trzeba się wtedy odsunąć i mieć nadzieję, że nikt tylko tego nie widział. Zrobiłbym dokładnie to samo, gdyby zza płotu nagle nie wysunął się Nick, jeden z kolesi z mojej szkoły, których kojarzę tylko z wyglądu i imienia. Patrzył na mnie tępym wzrokiem, jakbym spytał go, czy jego lodówka chodzi, więc postanowiłem kulturalnie przeprosić za zdenerwowanie jego psa. Nadal się nie odzywał, więc kulturalnie odsunąłem się jeszcze jeden krok od podejrzanego płotu i małego buldoga, a wtedy Nick wypowiedział trzy słowa.

- Spierdalaj, bierz go.

   Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, co mam zrobić najpierw i po jaką cholerę miałbym zabierać jego psa, skoro wyraźnie mnie nie polubił. Gdy spytałem o to Nicka, wywrócił oczami i powiedział kolejne trzy słowa, dzięki którym zrozumiałem te poprzednie.

- Powiedziałem: bierz go.

   W tym momencie magiczna siła rozpięła smycz buldoga, który w następnej sekundzie rzucił się na mnie z pasją godną rottweilera. Zareagowałem dopiero wtedy, gdy pies ugryzł mnie w nogę, więc rzuciłem się do ucieczki, nie zwracając uwagi na stronę, w którą się kierowałem. Buldog zdawał się wyczuć moją nagłą pogardę dla jego rasy, bo nie odstępował mi na krok, dziko szczekając i próbując mnie złapać. Zastanawiałem się, czemu Nick nasłał na mnie swojego psa i kazał mu mnie zjeść, ale nie powinienem raczej wymagać za dużo myślenia od osoby, która nazwała swoje zwierzątko Spierdalaj.

   Udało mi się dobiec na szkolny parking, gdzie padłem na trawnik obok, czując, że będę musiał wypluć swoje płuca. Buldog był w znacznie lepszej formie, bo poczułem, jak szarpie mnie za moją nową bluzę, co sprawiło, że uniosłem rękę i chciałem odepchnąć go na bezpieczną odległość. Nie wiem, czym Nick go karmił, ale był i ciężki i silny, więc pewnie jakimiś tabletkami na doping. Pies złapał mnie za nadgarstek, a ja wyrwałem mu się, drąc się i kopiąc nogami jak rozwydrzone dziecko.

   Nie wiem, ile tak siłowałem się z tą kupą pcheł, jednak poczułem nagle, jak ktoś podnosi mnie z ziemi i stawia na nogi. Otworzyłem oczy, które zamknąłem, by ta bestia mi ich nie wydrapała i spaliłem niezłego buraka, widząc, że wpatruje się we mnie cały tłum uczniów, który przerwał drogę do szkoły, żeby tylko zobaczyć tą zaciekłą walkę. Podążyłem wzrokiem za ręką, podtrzymującą moje ramię i zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, gdy zauważyłem, że ręka należy do mojego pierwszego i ostatniego crusha, znanego także jako Joshua William Dun. Prawdę mówiąc był crushem połowy szkoły, bo jak można nie zakochać się w osobie z różowymi włosami, uroczym uśmiechem, mającej metr siedemdziesiąt wzrostu i grającej w szkolnym zespole na perkusji? No właśnie, nie można.

Twenty Øne ØneshøtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz