you should take my soul

981 126 25
                                    

Nowy Jork, 25 października 2016

Cześć Josh,

Siedzę tu drugi tydzień. Chyba. W każdym razie na mojej ścianie pod łóżkiem widać już dwanaście pionowych kresek i dwie poziome. Możliwe jest, że po prostu jednego dnia zapomniałem o dopisaniu kolejnej lub poszedłem spać w południe i po przebudzeniu się dorysowałem o jedną za dużo.

Mieszkam sam, co mi nawet pasuje. Znasz mnie. Nie lubiłem integrować się z ludźmi. Ale ty też za tym nie przepadałeś. Nie pamiętam już, w jaki sposób się poznaliśmy; za każdym razem widzę w głowie zupełnie inną historię, jednak ty od razu jej zaprzeczałeś. Pamiętasz? Śmiałeś się ze mnie, że mam zbyt bujną wyobraźnię, a gdy się śmiałeś, wyglądałeś jak te francuskie kwadratowe ciasteczka z wyciętymi buźkami. Niektóre były tak zniekształcone, że przypominały mi ciebie, co teraz wcale nie brzmi dobrze. Ale wiedziałeś, że cię lubię i lubię twoją zniekształconą twarz, prawda? Znałeś mnie jak nikt.

Czemu do ciebie piszę? Sam się zastanawiam. I tak tego nie przeczytasz. Nie lubiłeś dostawać poczty, męczyć się z czytaniem małych, niewyraźnych literek, które rozmazywały się w łzach, kiedy na przykład czytałeś rachunki. Strasznie dużo płaciłeś za wodę; nigdy nie zapomnę, jak przez tydzień musiałeś przychodzić się kąpać do mnie, ponieważ nie mogłeś zwiększyć liczby zer na rachunkach. I tak musiałem stać pod łazienką i liczyć ci czas, twoim największym osiągnięciem był ''szybki'' piętnastominutowy prysznic. Pamiętasz ten dzień? Odłączyłem ciepłą wodę, żebyś szybciej wyszedł, ale nic to nie dało.

Wszyscy mówią tutaj, że pisanie listów do zmarłych osób przynosi ulgę dla duszy i naszej i tych osób. Ale ty nie umarłeś, prawda? Nie było twojego pogrzebu. Albo chociaż mnie tam mnie było. Nie pamiętam.

Nie wiem, czy czuję ulgę, więc może postaram się bardziej.

Cześć, Josh,

Czasami, kiedy nie mogę zasnąć, leżę sobie wpatrzony w sufit i wspominam nasze najmilsze chwile razem. Na przykład kiedy byliśmy bardzo mali, chyba mieliśmy po dziewięć lat, i znaleźliśmy psa na ulicy. Pamiętasz, nie miał jednej nogi i prawie się przez to popłakałeś. Przynieśliśmy go do domu, wymyliśmy, daliśmy jeść i zanieśliśmy do weterynarza. Czułem się wtedy jak superbohater, bo zrobiliśmy coś dobrego. Poza tym to był naprawdę kochany piesek i grzecznie znosił szampon, który niechcący wlewaliśmy mu w oczy. Opowiadałem potem rodzicom o tym przez tydzień, mimo iż sami wszystko widzieli.

Kolejnym moim ulubionym wspomnieniem był wyjazd na wakacje do Brazylii, pamiętasz? Mogliśmy mieć góra trzynaście lat, a twój tata co krok robił nam zdjęcia, ponieważ chwilę wcześniej kupił nam te zielone koszulki z podobizną Neymara. Wyglądaliśmy jak jacyś żałośni turyści, ale żaden z nas nie myślał o tym, żeby je zdjąć. Pamiętasz, jak wtedy jeszcze bardziej chciałeś zachowywać się jak typowy żałosny turysta, robiłeś zdjęcia każdemu kamieniowi, kupiłeś wielką colę i narzekałeś na duszne powietrze, mówiąc ''U nas na wsi...''? Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, nie wiedząc, jak można wychować coś takiego i być z tego dumnym, a my szeptaliśmy do siebie o nich to samo.

Pamiętam też, jak miałem wypadek i leżałem w szpitalu ze złamaną nogą. Byłeś wtedy na obozie muzycznym w środku lasu, gdzie nie było zasięgu, więc nie mogłem cię o tym powiadomić. A nawet, gdybym mógł, nie zrobiłbym tego. Nie chciałem, żebyś się martwił - miałeś tendencję do dramatyzowania. Moja drama queen. Był właściwie środek nocy, kiedy wywieźli mnie z oddziału pooperacyjnego, a ja o dziwo miałem dużo energii i nie chciałem iść spać. Zaspamowałem wiadomościami całą skrzynkę Zacka, wiedząc, że i tak o trzeciej w nocy nikt do mnie nie przyjedzie. Ale ty przyjechałeś, pamiętasz? Do tej pory nie wiem, skąd się tego wszystkiego dowiedziałeś i kto przywiózł cię do szpitala, ale na każde moje pytanie odpowiadałeś ''Ja wiem wszystko''.

To było chyba moje najmilsze wspomnienie. Ten obrazek w pełni odzwierciedlał naszą przyjaźń. Ja się łamałem, a ty przyjeżdżałeś o trzeciej w nocy, żebym się nie smucił. Mimo iż miałem wtedy prawie dziewiętnaście lat!

Będzie mi ciebie brakować. Już mi ciebie brakuje. Wszyscy tutaj mówią, że posiedzę tu jeszcze chwilkę, po czym się uśmiechają i wychodzą, unikając dalszych pytań i wykręcania się od odpowiedzi. Wszyscy mnie tu traktują jak jakiegoś niepełnosprawnego umysłowo, który nie poradzi sobie sam z jakąkolwiek informacją. Poradzę sobie i ty jeden byś to na pewno wiedział.

Właściwie miałeś rację - wiedziałeś wszystko. Znałeś mnie na wylot, umiałeś z jednego drobnego spojrzenia wyczytać, co się dzieje. Nie tylko ze mną, opanowałeś tą sztuczkę na wszystkich ludziach. Wymyślałem w głowie pytanie, a ty już miałeś gotową odpowiedź. Właściwie nie musiałem się nigdy odzywać, bo i tak wiedziałeś, co mam na myśli. To było może trochę przerażające, ale niesamowite. Nie spotkałem nikogo, kto rozumiałby mnie tak dobrze, jak ty. Jakbyśmy byli jedną duszą, jednym umysłem, ty jedynie byłeś trochę bardziej podrasowany. Ja byłem twoją szarą wersją, a ty tą lepszą, po wielu poprawkach i dokolorowywaniu. Nawet nie wiem, czy istnieje takie słowo, ale na pewno taki byłeś.

Jest równo północ i właśnie zgasły latarnie na ulicy, także nie mam żadnego źródła światła i mogę pisać trochę krzywo. Nie martw się, kiedy już przeczytasz ten list. Bo mam nadzieję, że go przeczytasz. Będziesz mieć na pewno dużo czasu, żeby to zrobić. A ja będę pisać następne. Co dwa tygodnie dostaniesz nowy, żebyś też wiedział, jak długo tu już siedzę. Wiedz, że strasznie długo i jeszcze chwilkę. Ale kiedy ten czas już minie, pójdę się z tobą spotkać. Tylko z tobą. Powspominamy dawne czasy i będziemy wyobrażać sobie, jakie będą nasze następne najlepsze chwile razem. Na pewno wszystkie będą najlepsze, bo będą oznaczały, że żyjesz.

W takim razie do przeczytania za dwa tygodnie.

Postaraj się do tego czasu wytrzymać i nie robić nic głupiego, a też ci to obiecam.

Wszyscy tu mówią, że składanie obietnic zmarłym też sprawia ulgę. Mi nie sprawiło, bo żyjesz.

Prawda?

Twenty Øne ØneshøtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz