43. Jak przeżyć turniej

2.7K 224 7
                                    

Lily zastanawiała się co by się stało, gdyby umarła w tym głupim pojedynku. Patrząc na Jamesa i pozostałych uczestników wiedziała, że jej szanse na wygraną są marne. Lily odetchnęła głęboko. Fakt, że Anna, która z przerażeniem wpatrywała się w to co się działo na dziedzińcu, była obok trochę ją pocieszał. Widownia zasiadła w specjalnych ławach obitych skórą.
- Wszyscy na miejsca! - wysoki mężczyzna stanął na podwyższeniu, a wszyscy zgromadzeni utkwili w nim spojrzenia - Osoba wylosowana przez króla stanie do pojedynku z osobą wylosowaną przez Lady Dorcas! Na końcu nasz władca wybierze zawodnika, z którym zmierzy się osobiście! Zwycięzca zdobędzie wszystko!
Lily nie słuchała dalszej części, ominęły ją zasady pojedynku i nie miała zielonego pojęcia co właściwie miała tu robić. Ubrano ją w tą dziwną kieckę, postanowiono na dziedzińcu pośród innych zawodników i zostawiono z zupełną pustką w głowie.
- Co robimy? - spytała Lily nachylając się bliżej Anny.
- Nie wiem. Lily, przepraszam. Gdybym nie wzięła tego głupiego pudełka nie byłoby nas teraz tutaj. A tak to, niewiadomo nawet czy przeżyjemy!
- Bądźmy optymistkami, błagam.
- Zawodnicy na swoje miejsca!
Lily i Anna ruszyły za pozostałymi, którzy usiedli na ławach zarezerwowanych wyłącznie dla uczestników.
James wstał i uniósł do góry srebrną klatkę.
- Co to jest? - jęknęła Anna - Czy w środku są jakieś specjalistyczne bronie do zabijania?
James otworzył klatkę, z której wyleciała średniej wielkości kula światła. Miała lekko różowy kolor i błyszczała w słońcu. Kulka przeleciała pomiędzy uczestnikami i zatrzymała się przy barczystym chłopaku na oko parę lat starszym od Lily i Anny.
- Pierwszy zawodnik, Thomas Lideloun!
Rozległy się brawa, a chłopak wstał z szerokim uśmiechem na twarzy, jakby właśnie dowiedział się, że już wygrał ten turniej. Przeszedł na środek dziedzińca i stanął wyprostowany.
Następnie swoją kulkę wypuściła Dorcas. Jej była zielona, dużo bardziej delikatniejsza niż kulka Jamesa. Nie świeciła tak mocno, ale rownież robiła wrażenie. Podleciała do chłopaka z krótko ostrzyżonymi włosami.
- Przeciwnikiem Thomasa zostaje Adam Dolney, prosimy o brawa dla naszych pierwszych kandydatów!
Rozległy się gromkie oklaski.
- Pojedynek czas zacząć!
Lily poczuła jak oślepia ją światło, a gdy z powrotem otworzyła oczy nie była już na dziedzińcu tylko na obudowanej arenie. Dwaj młodzi zawodnicy stali naprzeciwko siebie, a każdy z nich trzymał w ręku długi, srebrny miecz.
- A gdzie różdżki? - spytała Anna.
- Pewnie zaraz wyciągną.
Lily nie doczekała się momentu, w którym Adam i Thomas wyjęli różdżki, bo chłopacy rzucili się na siebie z bojowym okrzykiem. Miecze uderzyły o siebie, a Lily z trudem powstrzymała się od płaczu.
- To jakiś żart? Mamy walczyć t y m?!
Przecież ja tego nawet nie uniosę!
- Czy oni chcą się pozabijać czy tylko mi się wydaje?
- Walka trwa dopóki jeden z nich nie upuści miecza - powiedział chłopak siedzący obok Anny - Naprawdę nigdy nie brałyście udziału w turnieju?
- Jesteśmy tu od niedawna. Właściwie to nie my zdecydowałyśmy o wzięciu udziału.
- Nie martwcie się, nie trzeba tak naprawdę walczyć. Wystarczy zmusić przeciwnika by to on upuścił miecz pierwszy. To jak to zrobicie to już wasza sprawa. Można to zrobić w każdy możliwy sposób. Gdy byłem mały często chodziłem na turniej i pamietam jak pewna kobieta zmusiła przeciwnika do upuszczenia miecza wyłącznie za pomocą słów. Może nie jest to tak widowiskowe, ale ludzie to lubią.
Anna i Lily wymieniły znaczące spojrzenia. Czy zagadanie przeciwnika na śmierć będzie dobrym sposobem na wygraną?
- I co wtedy? - spytała Lily - Co się stanie, gdy ktoś wygra pojedynek?
- Dołącza do elitarnej grupy wygranych. Z niej wybierana jest osoba, która zmierzy się z samym królem. To wielki zaszczyt, ale jednocześnie ciężka próba.
Król nie ma sobie równych. Nikt nigdy nie sprawił, że to on pierwszy upuścił miecz.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz prawda? - spytała Lily, ale widząc spojrzenie chłopaka zamilkła.
Spojrzała z powrotem na walczących. Thomas wytrącił z ręki Adama miecz, który z brzdękiem opadł na ziemie. Rozległy się oklaski.
- Zwycięzcą pierwszej rundy zostaje Thomas!
Młody chłopak z triumfem na twarzy zasiadł w ławie najbliżej króla. James kiwnął mu głową na znak gratulacji.
Walki trwały dalej. Uczestnicy po kolei wchodzili i schodzili z areny. Zdecydowanie większa część zawodników okładała się po prostu mieczami, nieliczni wygrywali w inny sposób.
W końcu wylosowana została Anna. Posyłając Lily przerażone spojrzenie weszła na arenę i stanęła naprzeciwko tego samego chłopaka, który tłumaczył jej zasady pojedynku.
Blondynka z trudem uniosła miecz, który po chwili opadł z powrotem na ziemie. Najwyraźniej okazał się zbyt ciężki.
- Wygrywa John Simpon!
Rozległy się brawa, a Anna rozejrzała się nieprzytomnie najwyraźniej nie rozumiejąc, że właśnie przegrała zaledwie po 5 sekundach swojej rundy.
John podszedł do niej i poklepał ją po ramieniu, po czym dołączył do Thomasa i reszty nowej elity.
Anna praktycznie rzuciła się z powrotem na swoje miejsce.
Lily została wylosowana ostatnia. Jej przeciwnikiem był mężczyzna dużo od niej starszy. Lily mogła liczyć tylko na cud.
Mężczyzna zbliżył się do niej.
- Proszę, proszę nie sądziłem, że jeszcze cię tu spotkam.
Najwyraźniej gościu znał tę wersję Lily i był wyraźnie rozbawiony jej zagubioną miną.
- Lily, najpotężniejsza czarownica w całym królestwie, w dodatku miłość życia naszego króla? Ta sama, która nigdy nie ukazuje żadnych uczuć? Która nie wie co to miłość?
Lily zamarła.
- Nigdy nie sądziłem, że zobaczę u ciebie jakiekolwiek emocje.
Tego było już za wiele.
Lily była już wściekła na swoją alternatywną wersję.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko myśląc, że ma dziewczynę w garści.
Lily zmarszczyła brwi i nim ktokolwiek zdążył zareagować szybkim ruchem popchnęła go na ziemie. Nie był on przygotowany na atak z jej strony, więc zdziwiony poleciał do tyłu. Miecz wylądował tuż obok niego.
- Zwyciężczynią ostatniej rundy zostaje Lily!
Rudowłosa z trudem łapiąc oddech spojrzała na leżącego wciąż mężczyznę, który masował obolałą głowę. Rzucił jej nienawistne spojrzenie i niezgrabnie się podniósł.
- Jeszcze się policzymy - warknął.
- Och, z pewnością - rzuciła sarkastycznie Lily.
Lily usiadła na skraju ławki zwyciezców z dala od pozostałych. Po chwili dosunął się do niej ten sam chłopak, który pokonał Anne.
- Jesteś tu krótko i już udało ci się wkurzyć Darena. Brawo.
- Kim on jest? Ten cały Daren?
- To doradca króla. Wszyscy obstawiali, że to on wygra, a później stanie do walki z królem. Stało się jednak inaczej.
- I bardzo dobrze. Straszny z niego gbur.
- Gratulujemy wszystkim wygranym, a przegranym dziękujemy za udział i zapraszamy w następnym roku! - powiedział prowadzący - Teraz nasz król wybierze osobę, z którą stoczy swój pojedynek!
Rozległy się brawa, które ucichły gdy James wstał.
- Dziękuje wszystkim za udział w turnieju. Jesteście naprawdę utalentowani. To wielki zaszczyt, że będę mógł stoczyć pojedynek z jednym zawodnikiem.
Lily widziała jak pozostali zaciskają pięści. Najwyraźniej była jedyną osobą, która nie chciała wracać na tę arenę.
- Może dla niektórych z was będzie to szokiem, ale osobą, którą wybrałem jest...Lily.
Dziewczyna wypuściła ze świstem powietrze ignorując rozczarowane spojrzenia osób siedzących obok niej.
- No ładnie - skomentował John.
Mogła sobie wygrać z jakimś tam Darenem zaskakując go byle jakim popchnięciem, ale jej szanse z Jamesem były zerowe. Był sprytny, inteligentny, szybki, a przede wszystkim znał ją najlepiej z tych osób.
Lily westchnęła i chwiejnym krokiem ruszyła na arenę, gdzie ustawił się już rownież Potter.
- Powodzenia - powiedział uśmiechając się delikatnie.
- Przyda się - mruknęła.
Gdy rozległ się dźwięk oznaczający początek pojedynku Lily nie zdążyła nawet zrobić kroku. Poleciała do tyłu dławiąc się kaszlem. Spojrzała z dołu na Jamesa. Jej dłoń zacisnęłas się na mieczu.
James uniósł brwi. Najwyraźniej spodziewał się, że Lily przegra już na starcie.
Dziewczyna podniosła się niezgrabnie, gdy ponownie poczuła uderzenie tym razem w plecy. Wbiła paznokcie w klingę nie wypuszczając broni.
- Chyba jesteś zdeterminowana, prawda?
Lily zakaszlała i rzuciła się na Jamesa. Ten zrobił unik, a dziewczyna przeleciała tuż nad jego ramieniem lądując z powrotem na ziemi.
"Pewna kobieta zmusiła przeciwnika do upuszczenia miecza wyłącznie za pomocą słów" - słowa Johna rozbrzmiały w jej głowie.
Miała coś o wiele lepszego niż słowa.
Daren powiedział, że nigdy nie okazywała uczuć. Co mogło zdziwić Jamesa bardziej niż to co właśnie zamierzała zrobić?
Lily podeszła bliżej uśmiechając się delikatnie.
- James - powiedziała.
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
- O co chodzi Lily?
Rudowłosa wspięła się na palce i ignorując zszokowane głosy z widowni pocałowała Jamesa. Po paru sekundach usłyszała uderzenie miecza o ziemie.
Wygrała.
W dodatku drugi już raz pocałowała Jamesa.
Co się z nią działo?
Lily oderwała się od Pottera. Szok wymalowany na jego twarzy był śmieszny, ale dziewczyna powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem.
W tym świecie ludzie nie mieli poczucia humoru.
- Wygrałaś - powiedział cicho James.
Kiwnęła głową.
- Teraz muszę spełnić jedno twoje życzenie. Z pewnością pragniesz wolności by znowu uciec nie wiadomo gdzie - Jego głos był przepełniony goryczą.
- Chcę wolności, ale nie dla mnie - powiedziała Lily - Uwolnij Syriusza. Niech wróci w końcu do Dorcas.
James spojrzał na nią zdziwiony. Najwyraźniej Lily z tego świata prędzej by się zabiła niż zrobiła coś dla innych.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział w końcu James.
Lily westchnęła. Anna zbiegła z trybun i rzuciła jej się na szyje.
- Wygrałaś. I uwolniłaś Blacka. Może to doceni jak wrócimy do rzeczywistości - szepnęła.
Lily poczuła silny ucisk na ramieniu. Za nią stał strażnik, ten sam, który przyprowadził tu Annę.
- Skoro turniej dobiegł końca, wracamy do celi.
- Zaczekaj! Strażniku Soume! Zwracam tym dwóm damom wolność - powiedział James kładąc ręce na karku.
- Ale...
- To rozkaz króla.
- Oczywiście. Przepraszam.
Strażnik oddalił się pozostawiając ich samych na arenie.
- Możecie wracać.
- James...
Lily zbliżyła się do chłopaka i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Przepraszam.
Anna cofnęła się kilka kroków obserwując jak James wzdycha i odwraca się do Lily.
- Po co wróciłaś tak naprawdę, Lily?
Lily zagryzła wargę. Zapanowała cisza.
- Do zobaczenia później - James uśmiechnął się smutno i ruszył w stronę zamku.

-  Nie mogę uwierzyć w to co tu się dzieje! - Lily chodziła po komnacie,  która została jej przydzielona machając rękoma - Jak mam to wszystko  naprawić?
- Nie mam pojęcia Lily - westchnęła Anna - Lily z tego świata jest nieźle świrnięta.
- Właściwie to co się z nią stało? Teraz jestem tutaj, a gdzie jest tamta Lily?
- Dobre pytanie.
Dziewczyny podskoczyły i odwróciły się w stronę balkonu. Na poręczy siedziała Lorelei kołysząc się delikatnie.
- Lorelei! Wróciłaś! Bardzo dobrze, bo ostatnio nie odpowiedziałaś mi na kilka znaczących pytań - rzuciła Lily z przekąsem.
-  Wybacz - Lorelei wzruszyła ramionami - Przez Jaspera mam teraz mnóstwo  na głowie. Wiesz ja łapie dusze, a on je wypuszcza. Niszczy całą pracę,  którą zrobię!
- Świetnie, a możesz nam teraz powiedzieć jak się stąd wydostać?
- Już ci mówiłam. Musisz naprawić tę historię.
- Tamta Lily wszystko doszczętnie popsuła, tego nie da się naprawić!
- Eeeee... Lily? Kto to jest?
- Anno, to jest Lorelei. Lorelei, to jest Anna.
-  Miło poznać i w ogóle, ale naprawdę zastanówmy się jak się stąd  wydostać. Jakaś służąca mówiła, że Syriusz cię szuka. Ze szczęścia  napisał dla ciebie piosenkę i uwierz mi nie chcesz tego słuchać.
-  Dobra - przerwała Lorelei - Jako, że was lubię pomogę wam. Pamiętasz  jak opowiadałam ci historię tego świata? Wspomniałam wtedy o medalionie,  który należał do rodu Casseuis. Twoja gorsza wersja zwinęła go i  ukryła. Nie mam pojęcia gdzie. Znajdź go, odłóż na miejsce i proszę!  Wracacie do swojego świata! Fajnie nie?
- Żartujesz sobie? Mamy  szukać naszyjnika, który może być w każdym miejscu na tym świecie i  dopiero wtedy wszystko wróci do normalności?
- Dokładnie tak!
- Lily, chyba nie zamierzasz... - zaczęła Anna.
- Dobra, znajdziemy ten medalion.
- Niby jak?!
- Jeśli znajdziemy Lily z tego świata, znajdziemy odpowiedź gdzie on jest.
-  Oczywiście, bo znalezienie twojej alternatywnej wersji jest dużo  łatwiejsze niż poszukiwanie głupiego medalionu - rzuciła sarkastycznie  Anna.
- A ja wiem gdzie ona jest - Lorelei zakołysała się i nawinęła na palec kosmyk włosów - Może wam nawet powiem, kto wie?

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz