27. Jedzenie jest najważniejsze

3.1K 261 8
                                    

Uwaga! Na moim profilu pojawił się już pierwszy rozdział nowej książki o Lorelei (która tutaj rownież się pojawia, ale tamto opowiadanie jest pare lat wstecz, gdy chodziła jeszcze do szkoły) tak więc zapraszam serdecznie!

Lily obudziła się cała odrętwiała. Spanie na niewygodnej podłodze, w schowku w którym śmierdziało płynami i chemikaliami nie było zbyt przyjemne. Lily przeciągnęła się próbując wstać. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. W schowku panował pół mrok co nie było dobrym znakiem. Ile mogli tu siedzieć? 3 godziny? Cały dzień? Czy ktoś już zauważył, że zniknęła ze skrzydła szpitalnego?
Dopiero po chwili zrozumiała, że coś jej nie pasuje.
Była sama.
James zniknął, zapadł się pod ziemię, a Lily poczuła przerażenie. Zaczęła machać rękoma w nadziei, że schował się pod peleryną niewidką i zaraz mocno mu się oberwie, gdy przez przypadek go walnie.
Nic. Pusto.
- James? - spytała nerwowo - To nie jest śmieszne.
Cisza.
Lily zaczęła panikować. Rozejrzała się po schowku, ale nigdzie nie widziała miejsca, w którym dałoby się schować.
Była sama jak palec.
Poczuła łzy, które ciurkiem zaczęły spływać jej po policzkach. Wbiła paznokcie w ramie próbując się uspokoić. Przecież musiało być jakieś logiczne wyjaśnienie.
Usłyszała dźwięk przesuwanej ściany i podskoczyła gwałtownie. Półka z płynami do mycia okien odsunęła się jak gdyby nigdy nic ukazując Jamesa trzymającego w dłoniach dwa talerze z naleśnikami.
- O, obudziłaś się! W samą porę na obiad, czy też kolacje w zależności jaka jest teraz pora dnia.
- C-co? Skąd to masz?
- A, No tak. Spałaś, więc przebadałem trochę ten schowek i nie uwierzysz! Tu jest korytarz łączący to pomieszczenie z kuchnią! Super,co?
- Byłeś w kuchni - powiedziała wolno -mogłeś wezwać pomoc, a zamiast tego zatroszczyłeś się o jedzenie?!
- Sami możemy wyjść.
- James! Nie będziemy się włóczyć po zamku, gdy jest późno i niebezpiecznie!
- Przesadzasz.
Lily dźwignęła się na nogi prawie tracąc równowagę. James przytrzymał ją jedną ręką.
- Idziemy stąd - powiedziała stanowczo.
- Nie chcesz najpierw zjeść?
- James, siedzimy tu kilka godzin i ostatnie o czym myśle to jedzenie. Jak długi jest ten korytarz? - spytała.
- Idzie się kilka minut, trzeba zejść po schodach, ale są solidne.
- To w drogę.
- Lily - James spojrzał na nią błagalnie - skrzaty napewno nie będą szczęśliwe jeśli z tym wrócimy - wskazał na naleśniki - Może jednak?
- Dobra - westchnęła - Ale szybko. Chociaż i tak nie czuje się na siłach, żeby cokolwiek przełknąć.

Usłyszały głośne pukanie do drzwi. Anna zmarszczyła brwi i wstała, żeby otworzyć. Dorcas zatrzymała ją ruchem ręki.
- O co ci chodzi?
- Nie wiemy kto tam jest. Trzeba zachować ostrożność.
- Co? - Anna spojrzała na nią z niedowierzaniem.
Dorcas wstała z łóżka i wyciągnęła z szafki grubą księgę z powtórzeniem z transmutacji.
- Serio Dorcas? - Anna parsknęła.
Ciemnowłosa podeszła do drzwi, powoli stawiając stopy.
- Kto tam? - spytała cicho posyłając Annie ostrożne spojrzenie.
- To ja!Otwórzcie.
Głos Syriusza był lekko przerażony, ale Dorcas ciagle nie otwierała drzwi.
- Skąd możemy mieć pewność, że to napewno ty Black?
- Mówisz serio Dorcas? Znamy się siedem lat!
Meadowes uchyliła lekko drzwi patrząc uważnie na chłopaka.
- Co zamierzasz zrobić z tą księgą? - spytał Syriusz - Chyba nie miałaś zamiaru uderzyć nią we mnie?!
- Jasne, że nie - rzuciła ciężki przedmiot za siebie - Właź, byle szybko.
- O, Carter. Byłaś tu cały czas i mi nie pomogłaś?
- Nadal cię nie lubię Black - rzuciła Anna odchodząc od drzwi.
- To co się stało? - spytała lekko zniecierpliwiona Dorcas.
- James jeszcze nie wrócił.
- Żarty sobie robisz? Minęło 5 godzin!
- Mówię serio! Musimy iść go poszukać.
- Dlaczego my? - spytała Anna marszcząc brwi - Nie masz Remusa albo Petera do takich zadań?
- My byśmy wam pomogli! A zresztą, chodzi też o Lily.
- Lily leży bezpiecznie w skrzydle szpitalnym - stwierdziła Dorcas.
- Jesteś tego pewna?
- Oczywiście! Sama ją tam zostawiłam.
- Nie ma jej tam, Dor.
- Skąd to niby wiesz?!
- Mamy swoje sposoby.
- Och, tak niezawodna mapa huncwotów - Dorcas wywróciła oczami - To czemu nie wiesz, gdzie on jest?
- Nie mam pojęcia - Black rzucił się na łóżko ciemnowłosej, która lekko się skrzywiła - Musi być w części szkoły, o której nie wiedzieliśmy i nie ma jej na mapie.
- Oczywiście. Prostymi słowami może być WSZĘDZIE - rzuciła sarkastycznie Dorcas.
- Tu chodzi o twoją przyjaciółkę!
- Sama ją znajdę, nie potrzebuje twojej pomocy!
- Beze mnie to nawet nie wyjdziesz zza zakrętu, a już cie złapią!
- Taki jesteś tego pewny? Jeszcze zobaczymy!
- Mówię ci, że jak...
- Cicho! - przerwała Anna - Przestańcie się kłócić, bo to już robi się nudne.
- Nie wtrącaj się Car...
- Będę, bo mnie wkurzacie - posłała obojgu karcące spojrzenie - A teraz dajcie sobie buziaka na zgodę czy coś i idziemy.
- Anno, chcesz wałesać się po zamku z nimi? Na rozum ci padło? - w oczach Dorcas pojawiła się uraza, jakby została zdradzona.
- Masz lepszy pomysł?
- Tak, możemy tutaj poczekać aż wrócą.
- Genialny plan - Syriusz zaczął klaskać w dłonie uśmiechając się ironicznie - Tylko na tyle cię stać Meadowes?!
- Zamknij się Black, bo jak...
- Znowu zaczynacie?!
- A może - brwi Syriusza uniosły się - Boisz się?
- Czego niby? - Dorcas prychnęła mierząc go spojrzeniem.
- Wyjść z wieży, gdy jest niebezpiecznie? Cykasz się, widzę to. Panie i panowie nadszedł moment, gdy Dorcas Meadowes się czegoś boi. Proszę o fanfary!
Dorcas rzuciła się na Syriusza nim ten zdążył cokolwiek zrobić. Polecieli na podłogę, a dziewczyna wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Ty idioto! Jak śmiesz?!
- Nie masz za grosz poczucia humoru! Przecież żartowałem!
- Nie obchodzi mnie to!
Anna westchnęła i usiadła na łożku.
- W takim tempie dotrzemy tam na gwiazdkę - mruknęła - Możecie się łaskawie pospieszyć? Dorcas czy ty chcesz zabić Blacka? W normalnych warunkach bym ci kibicowała, ale trochę nam się spieszy, prawda?

Jeszcze jeden rozdział dzisiaj, trochę krótszy :) do jutra!

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz