15. Nie zadziera się z huncwotami

3.7K 305 38
                                    

- Anna! Zaczekaj!
Blondynka zatrzymała się gwałtownie.
- Nie uważasz, że lepiej żeby zajął się tym dyrektor?
Spojrzała na Lily kątem oka i westchnęła.
- Wiem, że jesteś wściekła, ale tylko pogorszysz sytuacje. Nie ominie jej kara.
- Wiem Lily - powiedziała w końcu Anna, a w jej kąciku oka pojawiła się łza.
Lily objęła ją ramieniem.
Był to dziwny widok. 7 lat spędziły na kłótniach, wymienianiu zimnych spojrzeń i wyzwiskach. Początek roku nie zwiastował żadnych zmian, a teraz?
- Tak naprawdę mogła to być każda dziewczyna, która odezwałaby się do Jamesa - powiedziała cicho Anna - Pandora nie zna granic.
- Jestem pewna, że po tym wyrzucą ją ze szkoły i więcej nikomu nic nie zrobi.
- Oby.
Usłyszały ciche chrząknięcie i odwróciły głowy. Za nimi stał James patrząc niepewnie.
- Idź - mruknęła Anna - Poradzę sobie.
- Napewno?
- Spokojnie, nie pobije Pandory. Przynajmniej nie dzisiaj.
Lily uśmiechnęła się pod nosem i puściła Anne.
- Pogadamy pózniej - szepnęła w jej stronę i podeszła do Jamesa, który nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić.
Lily pociągnęła go za rękę w stronę, z której przyszli.
- To straszne - mruknęła - to jakaś kompletna wariatka.
James pokiwał głową w zamyśleniu.
- Coś cię dręczy? - spytała niepewnie.
- Lily. Ja...
- Tak?
James westchnął i objął ją ramionami mocno przytulając. Zdziwiona Lily odwzajemniła gest kładąc głowę na jego ramieniu.
- Wszystko w porządku? - szepnęła.
- Przepraszam.
- Za co?
- To moja wina. Przeze mnie Apoloine leży w skrzydle szpitalnym i nie wiadomo co ta Pandora zrobiłaby tobie.
- Daj spokój James. To ona ma problemy, a nie ty. Nie obwiniaj się, proszę.
Lily nie zobaczyła przekonania na jego twarzy. Westchnęła i stanęła na palcach. Jej usta delikatnie musnęły jego policzek. Lily zaczerwieniła się gwałtownie. James spojrzał na nią zdziwiony, ale już po chwili na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Nasz zakład, pamiętasz? - spytała próbując zmienić temat.
Kiwnął głową.
- Wygrałam. Obiecałeś wyjawić co powiedziałeś wtedy Nicholasowi.
Pochylił się i wyszeptał jej do ucha:
- Dobra, ale obiecaj, że nie uciekniesz, gdy ci powiem.

- Dorcas!
Przyspieszyła zaciskając dłonie w pieści.
- Nie Black! Nie będę z tobą rozmawiać ani teraz ani jutro ani nawet za miesiąc - warknęła nie patrząc na niego.
- O co ci chodzi, co? Zachowujesz się jak jakaś obrażona księżniczka! Ciagle tylko słyszę: Zamknij się Black albo Nie mam ochoty gadać z takim idiotą jak ty! Możesz mi to wytłumaczyć?
- Nie!
Złapał ją za nadgarstek odwracając w jego stronę. Spojrzała na niego niechętnie.
- Ile można do ciebie mowić to samo?
- Nie odejdę stąd dopóki nie dowiem się co się z tobą dzieje.
Dorcas spojrzała nerwowo na ścianę.
- Nic.
- Daj spokój. Takie bajki to nie do mnie. Znam cię Dor.
Wściekła spojrzała na niego mrużąc oczy.
- A może właśnie chodzi o to, że mnie nie znasz? - warknęła.
Odeszła zostawiajac go samego.
- Kobiety - mruknął pod nosem.
- Spokojnie przyjacielu, jest na to rada!
Syriusz podniósł wzrok i spojrzał na czarodzieja w średnim wieku z portretu wiszącego na ścianie.
- Chyba nie chce wiedzieć - powiedział - Dowidzenia.
- Nie, czekaj! Wracaj tu młody człowieku! Dlaczego nigdy nikt nie chce mnie słuchać?
Syriusz odszedł. Skoro Dorcas nie chciała mu powiedzieć prawdy dowie się wszystkiego od Lily albo Marleny.

Atmosfera w pokoju wspólnym była napięta. Pielęgniarka wygoniła wszystkich ze skrzydła szpitalnego, więc Gryfoni niechętnie wrócili do wieży. Dorcas zamknęła się w dormitorium co Syriusz skwitował głośnym prychnięciem.
Anna wpatrywała się w ogień za pewne wyobrażając sobie Pandorę Grenwild pośród płomieni.
Marlena zasnęła oparta o ramie Alicji, której też przymykały się oczy.
Dochodziła 6 rano. Dzięki szybkiemu podaniu antidotum stan Apoloine polepszał się, ale ciagle nie odzyskiwała przytomności.
- Chodźmy spać - szepnęła Alicja - Nic już nie możemy zrobić.
Portret uchylił się i do środka weszła Lily, a za nią James.
- No nareszcie - powiedział Syriusz - Ile można na was czekać?
- Cicho Black - mruknęła Evans - Dorcas jest w dormitorium?
- Tak. Poczekaj, też już idziemy. Marlena, wstawaj.
- Nic już nie rozumiem - powiedział Syriusz, gdy dziewczyny wyszły z pokoju wspólnego - W naszej szkole grasuje wariatka, Dorcas zachowuje się jak dziecko, a Ruda wygladała jak pomidor, gdy tu weszła. Masz może coś z tym wspólnego? - spojrzał na Jamesa.
- Powiedziałem jej prawdę.
- O czym?
- O Nicholasie.
- Tak tym się przejęła?
- Najwyraźniej.
Syriusz pokręcił głową z niedowierzeniem.
- Co się z nimi wszystkimi dzieje?

Dwa dni pózniej wszystko wróciło do normy. A przynajmniej na pierwszy rzut oka. Apoloine wyszła ze skrzydła szpitalnego. Jej twarz z powrotem nabrała kolorów i czuła się dobrze.
Dorcas i Syriusz wciąż ze sobą nie rozmawiali, choć nikt nie znał przyczyny.
Największe zdziwienie przyszło jednak, gdy w poniedziałek rano Pandora Grenwild jak gdyby nigdy nic weszła do Wielkiej Sali.
- Nie wyrzucili jej - mruknęła Anna - Dostała ostatnią szansę i teraz za nawet jakieś małe przewinienie wyleci ze szkoły. Nie odważy się już nawet do nas zbliżyć.
Wszyscy widzieli, że była zła. Zresztą nie tylko ona. Lily też nie była zadowolona, że ta pseudofanka Jamesa ciągle jest w Hogwarcie.
Raczej wątpiła, że Pandora weźmie sobie do serca ostrzeżenie dyrektora.
- Ona nie może nam nic zrobić, ale my jej tak, co nie? - spytał Syriusz z błyskiem w oku - To może pokażemy jej co to znaczy zadzierać z huncwotami?

One snitch, one seekerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz