SEN

313 34 2
                                    

Każdy w oddali, patrzy się z dumą na samicę Alfa, ciężarną. Gdy ostatnia iskra, spaliła ciało Kaja, Izis pada na ziemię jak kłoda. Lecz bez obaw moi drodzy, to nie śmierć dziewczyny nadchodzi. To tylko zmęczenie i sen przychodzi.

Tak oto pokój nastał, wszyskie rody, klany, rasy święują. Wszyscy ludzie z nimi jak z braćmi, przy jednym stole, piją i jedzą przeróżne dania, smakowe trunki. Wszystcy , prócz kilkoro z rasy wilczej, z rasy elfickiej z rodu czarownic i aniołów z niebios. Oni nie świętują, nie jedzą , nie piją toastów nie wznoszą.Siedzą przy łóżku wielkim, czówają dniami i nocami. Już tak od pięciu dni i pięciu nocy, nie odchodzą od Izis, nie przytomnej. Nie wybudziła się, w tamten wieczór, nie otworzyła oczu. Dlatego każdy czówa przy niej, z obawą o nią i o potomstwo. Niedługo nadejdzie dzień porodu, mają nadzieje że się wybudzi do tego czasu.

BLACK
-Pra stara wiedżmo, o pani czarownico. Żuć akimś czarem, pomóż w wybudzeniu, wilczycy czerwone. Niech wróci ona, do mnie , bez niej ja umrę. Nie przez siły, przeznaczenie, czy wilcze wpojenie. Umrę bo bez niej jedynej, nie ma dla mnie miejsca wśród żywych. Tylko ona mnie wypełnia, tylko dla niej oddycham, tylko Izis jest dla mnie odpowiednia. Taka zadziorna, bojowa, szalona, a teaz gdy śpi, gdy nie daje znaku życia, jest taka bez bronna, taka niewinna.

PRASTARA WIEDŻMA
-Wiem co czujesz, wilku czarny. Myślisz młodzieńcze iż ,nie próbowałam, czarami. Jej barjera jest ponad to. Sama ją włączyła, nie mogę jej przebić, nie słyszy mych krzyków. Sprubój sam, do niej dotrzeć, może tam na ciebie czeka. Albo dajmy jej czas do porodu, może wtedy coś się stanie.

Już tydzień cay nadchodzi nowy,wielkmi krokami, zbliża się termin porodu Izis. A ona wciąz tak leży jak wcześniej, bez ruchu. Tylko jej oddech , miarowy, spokojny daje znać o tym iż ona żyje. Teraz Kira czówa nad czerwoną wilczycą, siezi i wpatruje się w nią, niczym obraz najświętszy. Nie spuszcza oka, z czerwono włosej dziewczyny. Mimo iż zmęczenie kobiety, daje znak o sobie, to walczy zsobą, by oczu nie zamknąć. By czówać noc całą. Nagle głos cichy, prawie szept chrypliwy, stawia królową elfów na nogi, kobieta na baczność stoi. Wpatruje się w otwarte oczy szkarłatne. Izis obudziła się tej nocy. Wielki kamień spadł z serca, elfka odetchneła z ulgą. Do pokoju zaraz, wszyscy wtargneli. Black odrazu, przysiadł przy swojej wilczycy. Aisza iJane łzt szczęścia uroniły, Maja z Kevinem się w radośc do Izis tulil. Tony wraz z Benem, uśmiechali się dumnie. Prastara wiedżma ,klasneła w swe dłonie. Rowan i Kasandra patrzeli na wnuczkę, mimo iż w anielskiej stali, jasnej posturze.

IZIS
-Czy mogłabym , dostać chociaż wody. Pić mi się chce , inie tylko mi, ale także dzieciom moim.

AISZA
-Oczywiście skarbe, już ci wode podaje. Proszę napij się córko moja, ugaś pragnienie.

IZIS
-Długo tak spałam? Co się działo, po tem . Jak unicestwiłam Kaja?

KIRA
-Wszyscy zaczeli świętować. Tydzień cały trwały, zabawy, ty moja droga przez dwa tygodnie byLaS nie przytomna.

IZIS
-Kiro, ja nie zemdlałam. Ja tylko zasnełam, wszystko słyszałam. Każde wasze słowa , każdą łze słoną, każde westchnięcie wasze. Przepraszam że was, aż tak wystraszyłam. Po prostu pczółam zmęczenie ogromne. I wiecie co, wreście czuję spokój i ulgę, w końcu wypoczełam. Teraz i wy możecie świętować, aja i Black . Tak ty ukochany, przygotujemy się na przyjście naszych pocieh. Teraz w kńcu, wieczny pokój zapanuje , teraz mogę rodzić je, bez obaw że ktoś nam barjey ochronne zbombardue.

BLACK
-Dobrze ukochana, wszystko czego ze chcesz. Ale ty też , musisz spełnić moje życzenie. Tu przy wszystkich, zagromadzonych, musisz przyzec mi jedno...

IZIS
-Mianowicie, co takiego?

BLACK
-Że... wyjdziesz za mnie, i będziesz zawsze ze mną.

IZIS
-Jesteś tego peny.Że chcesz mieć tką żonę? Przecież i tak będę z tobą na wieki, jestem tobie przypisana, jestem w ciebie wpojona.

BLACK
-Dla mnie, to za mało. Chcę byś była moją ludżką żoną.

IZIS
-Tak. Zgadzam się na wszystko. A teraz, tatowie , Kevinie wyjdżcie.

TONY I BEN
-Dla czego? Co się dzieje.

PRASTARA WIEDŻMA
-Czas nadszedł, wyjdżcie panowie. Aiszo, Jane , Kiro i Maj wy zostańcie. Dzieci się na świat pchają.

Po ostatnich słowach, wszyscy panowie wybiegl. Black zostać chciał lecz mu nie dane było, zostać wyprosili i jego. Kira próbowała dotykiem , uspokoić Izis. Lecz ta się nie dała, o dziwo spokojna była, wilczyca czerwona. Aisza z Jane (dżejn) , przynosiły na przemian , to wodę gorącą, to ręczniki mokre. Maja trzymała Izis za rke, otuchy dodawała czeronej samicy.
Mężczyźni w salonie czekali, z minuty na minutę , na zegar zerkali. Nie cierpiwili się bardzo, chodzili w te i we wte, wciąż Tony i Ben na przemian. Black siedział cierpliwie , oczekiwał wytrwale z nadziejączekał. Aż na świat przyjadą jego dzieci. Irytowało go, zachowanie Alf starszych ,denerwowało jego chodzenie tej dwujki od okna do ściany, lecz sieciał i wyczekiwał z założonym rękami.Po jakimśczasie , juz nie patrzelina zegar, więc nie widzieli od jak dawna czekają . I usłyszeli,tak długo wyczekiwany dżwięk, to płacz. Silny i głośn, drug stanowczy , silny i głosiny również . Kira odrazu przybiegła, by poinformować wszystkich oczekujących . Kevin zerwał się z miejsca, na równe nogi . To samo, zaraz po nim Black zrobił.

BLACK
-No, na reście. Myślałem że zaraz tutaj, jajo z niose, dziadkowie naokrągło się kręcili. gorzej to przeżywali niż ja. Ale Kiro, dlaczego masz , taką minę? Czy coś się stało. Co z Izis, co z dziećmi???

KIRA
-Masz sna i córkę, zdrowi oboje. Ale Izis... Black przykro mi...

POWROT KAJA.Where stories live. Discover now