Moje demony nie dały o sobie zapomnieć. Nie tak łatwo.

- Raz już prawie umarł z mojego powodu. – otarłam dłonią łzy, wytarłam krew Isaaca w ubranie i wydostałam się z uścisku Scotta. – To się nie powtórzy. – obiecałam. – Nie zmienię się dopóki nie wygram tej walki.

To były moje ostatnie słowa nim wyskoczyłam przez otwarte okno prosto w świt. Pędziłam ile sił w wampirzych nogach do posiadłości w La Porte, bo jak podejrzewałam tam teraz znajdował się niejaki Ethan wilkołak który skrzywdził Isaaca. Obiecałam sobie, że zabiję go, jak tylko go dopadnę. Rozerwę mu gardło. Lawirowałam między drzewami, przeskakiwałam wszelkie przepaście i pułapki. Los nie mógł po raz kolejny śmiać mi się w twarz. Teraz to ja miałam śmiać się w jego oblicze. Myśli w mojej głowie huczały donośnie. Ostre zęby kłapały za każdym razem kiedy przez myśl przeszło mi imię Ethana. Nogi pędziły, zwierzęta zbiegały mi z drogi. Dom majaczący w oddali wydawał się być taki spokojny. Przeskoczyłam przez mury posiadłości i ruszyłam dalej a żwir pryskał spod moich butów. Wymierzenie sprawiedliwości stało się moim priorytetem. Nic nie było w stanie mnie zatrzymać.

Otworzyłam drzwi ledwie kopnięciem. Mogłam sobie wyobrazić mój obłęd w oczach, pewność siebie w postawie i nienawiść w głosie. Dźwięk wyciągnął z salonu Aarona. Najwidoczniej odtworzył się a jego twarz nadal byłaby onieśmielająca, gdyby nie nienawiść którą w stosunku do niego odczuwałam. Ugiął kolana gotów do skoku. Jednak powstrzymał się. Czyżby był słaby?

- Nie rób sobie kłopotu. Sama się zapowiem. – uśmiechnęłam się. – Gdzie Ethan?

- Wilkołak czy poborca twojej mocy?

- Ethan z „Pięknych Istot". – rzuciłam o niechcenia. – Wilkołak. Gdzie on jest?

- A po co ci on?

- Przyszłam odebrać coś co mi się należy. Nie tyle mi ale... Rozumiesz. – wzruszyłam ramionami pokazując jak bardzo obojętna jest mi osoba Aarona.

- A gdybym ci powiedział że go nie ma? – Aaron uśmiechnął się szelmowsko.

Znalazłam się przy nim w ułamku sekundy. Przycisnęłam go za gardło do ściany. Osłabł, i to bardzo. Mogłam go pokonać ledwie się tym przejmując. Aaron charknął.

- Nie wiem gdzie jest.

W tej samej chwili drzwi otworzyły się, a przed moimi oczami pojawiła się znajoma postać. Niegdyś było ich dwóch, tak ich pamiętałam. Przystojni, bliźniacy, motory... Seksapil. Odpuściłam Aarona i rzuciłam się na wilkołaka. Padł na werandę uderzając plecami o podłoże. Ja wylądowałam na nim obnażając kły. Trzymałam go mocno, przyciskałam zdezorientowanego chłopaka do ziemi. Rządza krwi była tak wielka, że mogłabym nawet zmiażdżyć mu tchawicę i się tego nie bać. Ethan wił się pode mną. Z jego gardła wydobywały się jęki, ale również obnażył ostre zęby. Uśmiechnęłam się, czekając na walkę.

- Kim ty jesteś?

- Sprawiedliwością. – warknęłam tuż przy jego uchu. – Twoim największym koszmarem, twoim bólem i śmiercią.

Zdziwienie w jego oczach zostało zastąpione przerażeniem. Złapał mnie za gardło starając się oderwać moją głowę od tułowia kłapał zębiskami. Jednym płynnym ruchem, wymierzyłam mu cios w policzek z siłą tysiąca ludzi przekrzywiłam mu szczękę.

- Rosalie! Zejdź z niego! – głos Willa. Kiedyś bym go posłuchała, teraz jednak nie miałam na to ochoty.

Uderzyłam Ethana jeszcze raz. Z jego ust pociekła stróżką krew. Ciepła, słodka nie zdążyłam się nią nacieszyć gdyż czyjeś lodowate ręce odciągnęły mnie od chłopaka. Ich było dwóch, ja jedna i to w dodatku zaślepiona rządzą mordu. Szarpałam się do wstającego Ethana, jednak jego wybawcy mieli stalowe uściski. Wciągnęli mnie do wnętrza domu. Wtargali moje ciało na górę.

Zostałam rzucona na wzmocnione krzesło w jednym z pokoi. Jednego z wampirów poznałam. Był to ten sam facet który w Sinderelli wciągnął mnie ponad antresole. Był barczysty, miał ciemne włosy i czerwone oczy. Drugim wampirem okazała się być obłąkana Ruth. Z dziecięcym uśmiechem zapinała jakieś pasy na moich nadgarstkach i kostkach.

- Mike, nie uważasz że jest zbyt rozgoryczona? – Ruth odezwała się do mięśniaka. On tylko skinął głową i wyszedł gdzieś szybko zamykając za sobą drzwi.

Spojrzałam na Ruth. Jej blond włosy posklejane były w niektórych miejscach krwią. W gotyckiej sukieneczce do kolan wyglądała jak lalka z pogańskiego sklepu.

- Nawet nie wiesz jaką chętkę miałam na twoją krew. Szkoda że ktoś ją w taki sposób zmarnował. Właściwie to nawet wiem kto. – zaśmiała się melodyjnie jak chochlik.

- Kto?

- Beth. – zmroziło mnie.

Beth? Beth była moim stwórcą? Miałam ochotę wyrwać jej wszystkie rude kudły z głowy.

- Zemsta to słodka rzecz. Uzależnia? – Ruth była szczerze rozbawiona.

Zebrałam w sobie siły.

- Nawet nie wiesz jak bardzo.


HELLO! ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE OPOWIADANIE KTÓRE NA RAZIE MA PROLOG, INTRO I ZWIASTUN. JEST TO OPOWIADANIE Z NASZYM DYLANEM W ROLI GŁÓWNEJ!!

DARK SYSTEM

JUŻ NA MOIM PROFILU

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now