15

264 19 0
                                    

Kiedy otrząsnęłam się z tego co się tu wydarzyło, waliłam pięściami w drzwi. Czułam się głupio. Wyglądałam jakbym mu uległa, jednak jednocześnie jego wzrok mnie uspokoił. Jego dotyk ukoił moją złość. Mimo to, nic się w stosunku do niego nie zmieniło. To była tylko jedna, bardzo głupia sytuacja, która nigdy się nie powtórzy bo kiedy się uwolnię ucieknę.

Do mojego pokoju wpadały pomarańczowe promienie słońca. Słońce chowało się za horyzontem. Aż nie dowierzałam, że siedzę tu już tyle czasu i walę do drzwi. W sumie w drzwi walić przestałam już jakiś czas temu. Od paru godzin siedzę i płaczę przy drzwiach zastanawiając się dlaczego oni mi to robią. Ja swojej córce nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Przeklęty brak pamięci. Gdyby nie on, ich kłamstwa nie mogły by nawet do mnie podskoczyć. Usnęłam na siedząco. W środku nocy usłyszałam uderzenie w drzwi. Milczałam i nasłuchiwałam. Myślałam, że ktoś chce je otworzyć.

- Daisy? To ty? Otwórz proszę. Ja wiem, że ty jedyna mnie rozumiesz. Ja wiem, że masz coś w sobie z człowieka. Coraz bardziej wątpię, że reszta jest ludźmi. Tak się nie zachowuje rodzina, ty doskonale o tym wiesz. - szepnęłam w szparę w drzwiach. Usłyszałam tylko westchnięcie i dźwięk otwieranego zamka. Wstałam i cofnęłam się w tył umożliwiając jej wejście. Jednak przez drzwi nie weszła Daisy, tylko Matt. Poczułam taki wstyd i jednocześnie złość. Tylko nie byłam pewna, czy ta złość była z jego powodu czy z siebie samej. Chłopak zamknął na klucz za sobą brązowe drzwi i schował klucz w kieszeni dresów.

- Może teraz przywiążesz mi ręce i nogi do krzesła i zakneblujesz? - zapytałam całkowicie poważnie. Matthew zaśmiał się cicho i zamyślił przez chwilę.

- Czemu nie? - spytał udając poważnego. Usiadłam na łóżku i oparłam się o ścianę. Chwilę później Matt siedział obok. Oboje milczeliśmy. Miałam wrażenie, że oboje nie wiemy po co tu jest. - Nie możesz tu być. - powiedział nagle.

- Dlaczego? - zapytałam.

- Jesteś w niebezpieczeństwie. - powiedział szeptem, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzeliśmy na siebie. On był całkowicie spokojny, a ja całkowicie zdenerwowana. Słowo: niebezpieczeństwo wywołuję w mojej obecnej sytuacji ciarki na plecach.

- Brzmi to jak słaby tekst ze słabego filmu akcji. Jeszcze dodaj, że nie chcesz mnie stracić. - zsunęłam się na jedną z wielkich poduszek.

- Jedyne co jest dla mnie niebezpieczne to wasze towarzystwo. Ten dom i ci ludzie. To jest najniebezpieczniejsza rzecz na świecie i do tego tak ryje psychikę, że chce się wyskoczyć przez okno. - wypaplałam bez chwili zastanowienia. Matthew również zsunął się na wielką poduszkę i wyglądało to jakbyśmy leżeli razem w łóżku, jednak ja trzymałam się na bezpieczną odległość. Oboje gapiliśmy się w sufit.

- Oni się martwią.

- To że się martwią nie znaczy tego by mieli mnie odcinać od przyjaciół i przeszłość.

- A co jeśli powiem ci, że przyjaciele i przeszłość może cię doszczętnie zniszczyć. - gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę.

- Jak to? O czym ty mówisz? - utkwiłam spojrzenie w jego twarzy. Cały czas patrzył w sufit.

- Oni też mają pewne tajemnice, o których ci nie powiedzą. Nikt nie powie całej prawdy. Każdy jest zakłamany i dba o własny tyłek. Żałuję.. - zamilkł.

- Czego żałujesz? - spytałam opierając się na ręce by lepiej go widzieć.

- Żałuję, że dałem się w to wszystko wciągnąć...

Remain A Mystery Where stories live. Discover now