11.

290 20 0
                                    

Kiedy skończyłyśmy podziwiałyśmy naszą pracę z pewnej odległości. Wszystko udało się zamalować i dodatkowo udekorować nieużywanymi ozdobami. Na koniec przybiłyśmy sobie piątki i poszłyśmy się jakoś ogarnąć. Zmęczone i szczęśliwe postanowiłyśmy usiąść i obejrzeć jakieś stare albumy ze zdjęciami.

- A tu byłyśmy na naszej pierwszej koloni. - pokazała palcem Kim.

- To wyjaśnia dlaczego stałam zapłakana. - obie wybuchłyśmy śmiechem.

- Byłaś naprawdę płaczliwym dzieckiem. Ledwo co z tobą wytrzymywałam. Ja chciałam się bawić, a ty w ryk. - dodała przez śmiech.

- Naprawdę śmieszne. A tu co? Ha! I kto tu jest beksą? - wskazałam palcem na kolejne zdjęcie.

- Mam usprawiedliwienie. - powiedziała ocierając oczy.

- Jestem bardzo ciekawa jakie. - spojrzałam na nią.

- Chłopak z przedszkola mnie rzucił. - powiedziała i chwilę później znów zaczęła się śmiać.

- Cham. - zdążyłam powiedzieć zanim zaczęłam się śmiać z jej zaraźliwego śmiechu. Nagle obie spoważniałyśmy, kiedy usłyszałyśmy jak ktoś otwiera drzwi.

- Poczekaj tu. - Powiedziała pospiesznie wstając. Podbiegła do drzwi i wymieniła kilka słów z kimś po drugiej stronie.

- No nie mam gdzie się przespać. Kim, zawsze nie miałaś nic przeciwko. - usłyszałam nieznany mi głos.

- Ale dziś mam gościa. - wycedziła Kim. - Nie ma szans,że tu wejdziesz. - dodała.

- Jest szansa. Jeśli już aż tak ci to przeszkadza to daj mi chociaż wziąć mój zegarek, bo ostatnio zostawiłem.

- Nie wejdziesz tu.

- Przesadzasz. Wejdę i wyjdę. Tyle mnie widziałaś. - usłyszałam szelest i chwilę później stałam oko w oko z chłopakiem, którego wydawało mi się, że kojarzę. Zaraz za nim wyszła Kimberly i stanęła z założonymi rękoma. Patrzyła się raz na mnie, raz na niego. - Przecież to niemożliwe. - powiedział po chwili chłopak o ciemnych oczach i brązowych włosach. Zwrócił wzrok ku Kim.

- To ja chyba jednak pójdę. - powiedziałam cicho i zaczęłam ubierać bluzę.

- Nigdzie nie idziesz, a ty najlepiej wyjdź. - powiedziała Kim w stronę chłopaka.

- Jeszcze czego. - odburknął. - Jessica, ja naprawdę nie wierzyłem, że jeszcze się zobaczymy. - zwrócił się do mnie z uśmiechem. Już chciałam coś odpowiedzieć, jednak Kimberly była pierwsza.

- To nie jest Jessica, Danny. To tylko moja koleżanka bardzo do niej podobna. A teraz się żegnamy. - złapała go za rękę i wyprowadziła do drzwi. Chwilę później stanęła przede mną. - Czas spać. - powiedziała i zwróciła się do swojego pokoju. Nie chciałam wszczynać rozmowy, której najwidoczniej nie chciała prowadzić. Pogasiłam wszystkie światła i udałam się do swojego pokoju. Ułożyłam się w wygodnej pozycji i przez całą noc myślałam o wszystkim czego się dowiedziałam.

Remain A Mystery Where stories live. Discover now