Rozdział 3

1.3K 97 7
                                    


~Louis~

Wchodzę na komisariat zmotywowany do rozmowy z panią detektyw. Sama mnie tu wezwała, liczy pewnie na długie przesłuchanie, ale przecież łatwo rozwieję jej wątpliwości. Niczego się ode mnie nie dowie. Niestety, będę czysty. Za każdym razem mnie to śmieszy. Wielu próbowało cokolwiek znaleźć i polegli. Każdy dowód dziwnym trafem ginie... Cóż, ona będzie następna, która zaliczy klęskę. Przyjaciół trzymam blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. No, oprócz jednego skurwysyna, ale o nim nawet nie chcę myśleć.

– Byłem umówiony z inspektor Hough – oznajmiam aspirantowi, żeby mógł skierować mnie w odpowiednim kierunku.

  – Pierwszy drzwi na lewo. – Pokazuje na korytarz za moimi plecami.

Kiwam głową i odwracam się, idąc we wskazanym kierunku. Za drzwiami znajduję nieduże pomieszczenie z wieloma regałami na akta. Przy oknie stoi biurko zapełnione stertą teczek i dokumentów, za nim siedzi drobna blondynka, którą ledwo widać. Od razu stwierdzam pracoholizm. 

– Ekhem... –  zwracam na siebie jej uwagę.

Przenosi na mnie wzrok i z hukiem zamyka segregator. Odkłada go na podłogę, zaraz potem wskazuje na krzesło.

– Siadaj, Tomlinson.

– Już przeszliśmy na Ty? – pytam, zajmując miejsce.

Mrozi mnie wzrokiem i sięga po teczkę z moim nazwiskiem. Och, litości.

– Twoja lista jest bardzo długa. Mam wiele dowodów na to, że twoja firma to jedynie przykrywka. Kradzieże. Lewe biznesy, dobrze że nie bawisz się w narkotyki, ale nadrabiasz przemytem aut.

Wzdycham, uśmiechając się drwiąco. Nic nowego. Oni zawsze mają dowody, które umiem wytłumaczyć albo usunąć. To żaden problem. Zamiast siedzieć tu i słuchać głupot, mógłbym wyjść gdzieś z córką. Ale nie... Lepiej męczyć Tomlinsona.

– Słuchaj, blondyneczko – pochylam się w jej stronę. – Płacę na wasze wypłaty, remonty, akcje. Buduję domy dziecka i wspieram akcje charytatywne. Dzięki mnie to miasto żyje. I uwierz mi, że nikt nie chciałby stracić źródła pieniędzy. A ja jestem czysty jak łza. To wszystko co dla mnie masz, to stek bzdur. – wzruszam ramionami i przeczesuję włosy.

– Nie pogrywaj ze mną. – ostrzega. – Wygram. Tym razem wygram.

– Przekonajmy się, maleńka – uśmiecham się i wstaję. – Do widzenia, detektyw Hough. Życzę miłej lektury moich akt. Chyba, że zna je pani już na pamięć. 

Wywraca oczami, odchylając się na krześle.

– Śnisz mi się po nocach.

– Oby tak dalej, blondyneczko – odpowiadam i wychodzę z pokoju. Szybko poszło. Wiem, że nie odpuści. Ona jest z tych, którzy mają duże ambicje.  

Wracam do domu w dość dobrym humorze. Będę musiał poprosić pracowników, by sprawdzili panią detektyw. Chcę jej adres, informacje i... wszystko o niej. Gdy wiesz o przeciwniku wiele, on nie ma jak uderzyć. 

Insane |ZM|Where stories live. Discover now