Rozdział 8

812 67 9
                                    

Louis

Siedząc na kanapie, bawię się kluczami od samochodu. Wbijam wzrok w okno, za którym szaleje burza i próbuje rozwiązać sytuację z Elaine. Harry chodzi po salonie, milcząc. To trochę denerwuje.  

– Może się spiła i ktoś wywiózł ją do innego kraju?–odzywa się.

Patrzę na niego głupio i prycham pod nosem.  Wiedziałbym o tym. Nie wiem dokładnie jakim sposobem, ale bym wiedział.

–Nie, Harry. Wezwałem cię, bo potrzebuję ochrony dla El. Kiedy wróci do domu, nie może z niego wyjść. Musi być pilnowana. Jest cwana, więc moim ludziom łatwo ucieka. – Opieram łokcie o kolana i pochylam się do przodu.

Nigdy nie sądziłem, że będę ścigał własną córkę. Zachowuje się okropnie, choć wiele razy prosiłem, by mówiła mi gdzie idzie. 

–  Bo to debile – komentuje Styles, nie mając sumienia dla moich ludzi. Podchodzi do okna.– Jest i księżniczka.

Zrywam się z kanapy i idę do przedpokoju, czekając, aż Elaine wejdzie do środka. Jestem niezmiernie zły za to, co kolejny raz zrobiła. Mam wrażenie, że teraz ani trochę nie obchodzi ją to, czy się martwię. Zapomina w jakim świecie się obracamy i ile możemy jej grozić.

– Cześć wam – słyszę i po chwili dostrzegam swoją córkę. 

Przynajmniej jest cała. Wygląda na bardzo beztroską. To wkurza mnie jeszcze mocniej. Czy ona nie wie, co zrobiła?

– Gdzie byłaś? – warczę, łapiąc ją za ramię.

Patrzy na mnie zaskoczona moim atakiem. Próbuje się wyrwać, ale nie ustępuję. Mocniej zaciskam palce, nie dbając o to, czy zrobię siniaki.

– Byłam ze znajomymi – jęczy przez zęby.

Przyglądam jej się zły i ciągnę na sofę. Siada z hukiem, a ja staję przed córką z rękoma założonymi na klatkę piersiową. Przez chwilę milczę, próbując zebrać myśli. Czuję ulgę, że jest cała i zdrowa, ale z drugiej strony... wystawiła moją cierpliwość na próbę.

– Prosiłem, żebyś sama nie wychodziła. Kolejny raz uciekłaś. Nie posłuchałaś. Nie kontroluję cię na okrągło, dałem ci dużo swobody. Rozumiesz? – Patrzę na nią. 

Wydyma dolną wargę i wywraca oczami. No tak. Teraz będzie obrażona. Co to jest w ogóle? Ile ona ma lat? Pięć? Zachowywała się tak, gdy zabrałem jej lalkę, bo zrobiła coś złego.

– Nie trzeba było mnie więzić. – Mruczy cicho, ledwo ją słyszę.

Marszczę brwi. Spokojnie, Louis. 

–  Więc teraz będziesz skazana na Harry'ego. On się tobą zaopiekuje. Będzie cię pilnował, skoro nie umiesz się zachowywać. Miałem cię za odpowiedzialną dziewczynę.

Patrzy krzywo na swojego chrzestnego i prycha pod nosem. 

– Raczej wątpię – odpowiada chłodno i skupia swój wzrok na obdartych z lakieru, paznokciach. 

Zaraz mnie szlag trafi! Uderzam nogą w stolik i podchodzę do okna. 

– Nikt cię nie pyta o zdanie. –Harry siada na fotelu.

–Jak zawsze – wywraca oczami i zakłada ręce na piersi.

Biorę głęboki oddech i odwracam się w stronę okna. Moja córka nie wydawała się taka głupia. Nie rozumiem o co chodzi. Nie rozumiem dlaczego zaczyna się buntować.

–Mogę już iść do siebie?– pyta obrażona, przerywając ciszę w salonie.

– Nie. Czekam aż mnie przeprosisz – mówię spokojnie, patrząc w okno.

Nie muszę długo czekać na odpowiedź i doskonale wiem, co usłyszę.

–  Nie mam za co – mówi obojętnie.

– Czyli to, że się martwię, że nie wiem co się z tobą dzieje, to jest nic? Odpowiedzialne, Elaine. Bardzo odpowiedzialne. Zawiodłaś mnie.

–Przecież ty nawet o mnie nie pamiętasz! – wykrzykuje.

Odwracam się do niej i wbijam w nią zaskoczone spojrzenie.

– Słucham? Spędzam z tobą tyle czasu ile mogę. Mówiłaś mi o wszystkim. Aż od kilku dni jesteś kompletnie inna.

–Nie chcesz mnie już. Nie kochasz...–   mówi ciszej.

– Czy ty się dobrze czujesz? – Odzywa się Harry. 

Pochodzę do córki i kucam przed nią. Chcę złapać ją za rękę, ale odwraca ode mnie wzrok i nie chce, żebym ją choćby dotknął.

–Kochanie, uspokój się. Przecież mnie masz. Bałem się, że coś ci się stało. Nie możesz uciekać.– Tłumaczę cierpliwie.

Coś złego dzieje się z Elaine i to mnie niepokoi. Nigdy taka nie była, nie miałem z nią problemów. 

– Nawet takie rozmowy nie mogą należeć tylko do nas – pokazuje z wyrzutem na Stylesa.

– Elaine - mówię naprawdę zaskoczony. – To jest twój ojciec chrzestny. Był z tobą od samego urodzenia.

–Jesteś moim prawdziwym ojcem, a nie ma cię bardzo często.   – Kolejny raz zmienia temat.

–Jestem. Tylko to ty uciekasz. Idź na górę. Ta rozmowa nie ma dzisiaj sensu.– Zły i rozczarowany podnoszę się.

Dziewczyna bez słowa wstaje i znika na górze schodów. Zaczynam gubić się w tym wszystkim. Jestem w kompletnej pustce i nie wiem co mam zbierać. Niedawno wszystko było dobrze, nasze relacje zmieniły się diametralnie z nieznanej mi przyczyny. Zachowanie Elaine jest dziwne. Obce. Jakby ktoś wyprał jej mózg. 

Razem z Harrym jeszcze tego wieczoru wypijamy dwie flaszki. Muszę wyłączyć myślenie, a to mi pomaga i nie przeżywam tego wszystkiego. Jutro zacznę planować. Na głowie mam też Summer Hough.

Insane |ZM|Onde as histórias ganham vida. Descobre agora