Prolog

9.3K 692 184
                                    

— Tatusiu... Tatusiu jest już poranek. — Przy swoim uchu usłyszałem słodki, wysoki głosik. Jednakże, mimo, że był to mój ukochany głos, zakryłem się kołdrą, mrucząc coś pod nosem.

 
— Tatuniuu.... Proszę? Tatoo... Tato no ja jestem głodna! — krzyknęła, a ja prawie podskoczyłem. 

Spojrzałem na nią kompletnie niewyspany. Jednak widząc małą, drobną, śliczną buźkę, opadające na jej zmarszczony nosek jak i brwi włosy od czarnej grzywki, nie potrafiłem się wściekać. Z jej ramiona opadała za duża koszula nocna, a jej dłonie zaciskały się na mojej kołdrze. Zaśmiałem się cicho.

 
— Dlaczego nie dasz tatusiowi spać? — jęknąłem, patrząc na mojego kochanego skrzata.

 
— Jest już dziesiąta rano tato, jestem głodna. Chcesz by spaliła kuchnie? — zagroziła. 

Nigdy nie rozumiałem, skąd w niej pojawiała się taka odwaga. Mogłem uznać, że miała to po mamie, ale ja sam wolałem sobie wciskać, że tak naprawdę, wytworzyła to mieszanka naszych dwóch genów. 
Westchnąłem i przysunąłem ją do siebie, przytulając i całując w głowę. 


— Dobrze, masz rację. Na co masz ochoty, księżniczko? — spytałem, głaszcząc jej włosy.

 
— Tosty, tosty! — podskoczyła radośnie a ja znów się zaśmiałem i kiwnąłem głową całując ją jeszcze w policzek.

 Ona zeskoczyła z łóżka, mówiąc, że weźmie jakieś składniki, a ja zgodziłem się, chcąc ubrać się w coś po domu. 
Zsunąłem się więc z łóżka, przecierając oczy, lądując w łazience. Przemyłem swoją twarz, zęby, spróbowałem ułożyć swoje włosy, które teraz były w prawdziwym nieładzie, po czym nałożyłem na siebie grube dresy i koszulkę ze startym logo zespołu. Już po chwili znalazłem się w kuchni, gdzie urzędowała już moja córka. 

— Ktoś mi buszuje po lodówce — mruknąłem i podniosłem moją córeczkę, która na jednej nodze stała na krańcu lodówki, aby dosięgnąć keczup znajdujący sie na tej najwyższej półce. Wziąłem keczup, podnosząc moją córeczkę, tak, by usadzić ją na blacie.

 Poprawiłem jej włosy i uśmiechnąłem się do niej. Przysięgam, że była dla mnie najśliczniejsza na całym świecie. Kochałem jej od czubka głowy aż po palce u nóg. Nawet jeśli potrafiła marudzić, nawet jesli, tak naprawdę, zmieniła całe moje życie, odwróciła je do góry nogami, ona była dla mnie największym skarbem, jaki kiedykolwiek mogłem od kogoś dostać. I zawsze kiedy chciałem się poddawac, to ona przypominała mi, dla kogo muszę walczyć. 


— Zostanę złodziejką! — powiedziała dumnie, a ja spojrzałem na nią zaskoczony. 


— Złodziejką? Czy ja czegoś nie wiem? — powiedziałem z wielkimi oczami, a ona zaśmiała się na to głośno, kiwając głową. Zaczęła bujać swoimi nóżkami w rytm piosenki. 


— To byłoby fajne! No bo, mogłabym mieć wszystko! Tylko trzeba być bystrym. Tam z wujkiem oglądałam taki super film! Oni tam chodzili po ścianach i skakali! 


— Kochanie, to byli wtedy agenci. A Ty trafiłabyś do więzienia za bycie złodziejką — złapałem ją za nos, mówiąc cholernie poważnie, a ona spojrzała na mnie zaskoczona.


— A to nie. Nie lubię pomarańczowego, a oni tam noszą pomarańczowe ubrania, prawda? — powiedziała, jakby nie było to nic specjalnie, a ja wybuchłem śmiechem. Kiwnąłem głową i pocałowałem ją w czubek głowy. 


Bardzo szybko nadeszła pierwsza partia tostów, które podałem mojej córeczce, która już siedziała przy stole, popijała herbate i w ekspresowym tempie jadła swoje tosty. Nie spodziewałem się, że siedmiolatki mają taki wielki apetyt. 


RUN(A)WAY | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz