Rozdział 1

367 25 3
                                    

MILA

Zaparkowałam samochód na parkingu przed domem. Zgasiłam silnik, rozpięłam pasy i zgarniając zakupy z siedzenia dla pasażera wygrzebałam się z samochodu. Przed wejściem do klatki popatrzyłam z uznaniem na nasz budynek. Jest mały, znajdują się w nim jedynie cztery mieszkania, ale jest tak jakby nasz i wiążą się z nim same dobre wspomnienia. I jest zbudowany z tej cudownej, rudej cegły. Pokiwałam głową w uznaniu dla osób, które wybudowały to cudo.Potem ruszyłam w stronę klatki. Ja mieszkam na parterze po prawej stronie, po lewej mieszka Chelsea, nade mną Josh z Emily, a po ich przeciwnej stronie ksiądz, którzy nie fatygował się z nami przywitać. A mieszka tu już cztery tygodnie. Jestem zniesmaczona jego postępowaniem.

Kiedy stanęłam przy drzwiach i szukałam kluczy w torebce, słyszałam zamieszanie po drugiej stronie, potem miauczenie Donatello i głośne szczekanie Leonardo. Prawie ochrypł zanim otworzyłam drzwi.

– Cześć kochanie dzieciaczki – zamknęłam za sobą drzwi, położyłam siatki na podłodze i kucnęłam przy moich małych pociechach – tęskniliście za mamusią? – zapytałam jakbym miała nadzieję, że mi odpowiedzą. Podrapałam Leo po brzuszku, a Dona za lewym uszkiem.

– Mikey kooooocha Mile. Kocha, kocha, młłłłłła!

Uśmiechnęłam się na głośny skrzek mojej gadającej papugi. Miała dobry widok na to jak bawię się z innymi zwierzakami i jak zawsze jest o mnie zazdrosna. W zasadzie zazdrosny, bo to chłopak.

– Cześć Mikey! – Podniosłam się z podłogi podchodząc do niego. – Pilnowałeś dzisiaj porządku? – Wsadziłam palec w klatkę i pogłaskałam go po głowie.

– Mikey koooocha Mile, koooocha, Mikey kooocha Mile.

Zaśmiałam się na jego cudowne gaworzenie. Co prawda potrafi tak cały dzień i mam go nieraz dość, ale uwielbiam moje zwierzaki. Oprócz psa, kota i papugi mam żółwia Raphaela. Był moim pierwszym zwierzakiem, którego kupiłam jak jeszcze wszyscy mieszkaliśmy w jednym mieszkaniu. Jak możecie się domyślić po imionach moich zwierzaków jestem mega fanką Żółwi Ninja. Nie potrafię zrozumieć jak można ich nie lubić! Inni z kolei nie potrafią zrozumieć jak kobieta może być tak wielką fanką gadających żółwi, ale co zrobić, idiotów nie sieją, oni sami się rodzą, jak to mówi mój tata. Nie jestem szaloną fanką, nie mam mieszkania wytapetowanego wizerunkami bohaterów komiksu, po prostu nadałam moim zwierzakom imiona głównych bohaterów. To wszystko.

Dodatkowo muszę przyznać, że moje zwierzaki są dosyć specyficzne. Mianowicie mój czarny kot boi się ludzi. Jak schodzą się do mnie przyjaciele cały wieczór potrafi przesiedzieć w swoim kojcu. I kiedy mnie nie ma w domu poluje na Mikeyego, przez co muszę go zamykać w klatce, żeby nic mu się nie stało. Jeśli chodzi o mojego psa obronnego – buldoga francuskiego – wszystkich ma w nosie i, co zabawne, szczeka jedynie na mnie. A żółw, to żółw, śpi, je i jeszcze więcej śpi.

Z rozmyślań wyrwał mnie brzdęk czegoś odbijającego się od mojego okna.

– Mila!

Westchnęłam. Jak zbiją mi kiedyś szybę, przysięgam, że sami będą ją naprawiać.

Podeszłam do okna, otworzyłam je i niemal położyłam się plecami na parapecie, żeby zobaczyć jak Emily wściekle macha do mnie ręką.

– Widziałam twój samochód.

Wywróciłam oczami.

– I nie mogłaś po prostu do mnie zejść? Od tego wychylania, kiedyś pęknie mi kręgosłup – zajęczałam.

– Chciałam tylko poprosić, żebyś upiekła ciasto.

– Po co? – spytałam podejrzliwie.

– Najpierw je upiecz, potem ci wszystko wyjaśnię. O osiemnastej macie być u nas razem z Chelsea. Już do niej dzwoniłam.

WickedWo Geschichten leben. Entdecke jetzt