09.

753 82 34
                                    

/Chanyeol/
Zostałem wypchnięty za drzwi pałacu. To jakieś żarty, tak? Słyszałem, że Księżniczki należy odpowiednio przygotować do panowania, aczkolwiek nigdy bym nie pomyślał, że aż tak brutalnie... Cholerny pacan! Stałem pod drzwiami dość długo, bo w chwili, gdy zreflektowałem się, że powinienem sobie pójść zauważyłem fiołkowy szafir rozciągający się na niebie. Już pojedyncze gwiazdy lśniły nade mną. Iść tam? Zostać? Wrócić do siebie? On dotyka moją Księżniczkę...

Bez opanowania wszedłem do środka z powrotem. Pokierowałem się do sypialni Baekhyuna. Wszedłem do niej powoli. To, co tam zobaczyłem... Chcę zapomnieć... Jak najszybciej...

-Byun Baekhyun, co tu się wyrabia?- warknąłem, podchodząc do nich. Niecodziennym widokiem jest zastanie swojego prawie-chłopaka pieprzącego się z jego lokajem, prawda? Chociaż chwila... Błędne pierwsze wrażenie. Baekkie płakał... Jungshin obmacywał moją Księżniczkę. To już za wiele. Złapałem przydupasa za włosy i szarpnąłem je mocno, tym samym sprawiając, że wylądował w drugim końcu pokoju. -Jungshin, ty pierdolony gnoju!

Nawet nie mam pojęcia, w którym momencie moje pięści zaczęły okładać z nienawiścią jego ohydną mordę. Słyszałem krzyki Baekhyuna, żebym przestał, że nie powinienem, ale jakoś niespecjalnie się nimi przejmowałem w tamtej chwili. Po twarzy przydupasa spływała krew. Warknąłem ciche "suka" i odsunąłem się od niego. Podszedłem do płaczącego Byuna i usiadłem obok niego. Wyciągnąłem do niego rękę z zamiarem pogłaskania go po głowie, lecz zostałem odepchnięty. Cholera, zabolało...

-Nie dotykaj mnie nawet, Chanyeol -burknął zapłakany chłopak, zakrywając się kołdrą po uszy. Spojrzałem na niego pytająco. Uratowałem go przed gwałtem i tak mi się odwdzięcza? Super. -Pobiłeś go. Książęta nie biją nikogo.

Myślałem, że wybuchnę śmiechem, ale w porę się zreflektowałem. On myśli, że wszyscy są idealni? Nie. Ja jestem inny.

-Baekkie, spójrz na mnie -poprosiłem, ściągając z niego kołdrę. Zrobił to, aczkolwiek bardzo niechętnie i bez jakichkolwiek uczuć. Dlaczego on mi to robi, ugh. -Posłuchaj mnie... Nie każdy Książę jest idealny, wiesz? A zwłaszcza ja. Czuję się jak zwykły chłopak, a nie "Książę Park". Ale rozumiem... Jeżeli chcesz to szukaj tego ideału, a ja się ulotnię z twojego życia. Mam nadzieję, że szybko o mnie zapomnisz, cześć.

Machnąłem do niego ręką i po prostu wyszedłem ze złamanym sercem. Moje życie się zaczęło sypać. Nie chciałem tego powiedzieć... Chcę to cofnąć i powiedzieć mu, że zrobiłem to, bo go kocham...

/Baekhyun/

Siedziałem w osłupieniu, wpatrując się w drzwi, którymi chwilę temu wyszedł Chanyeol. Dlaczego on to powiedział? Przecież... Przecież on mnie kocha... Rozpłakałem się znowu. Spojrzałem na półprzytomnego Jungshina. To jego wina i nikt mi nie wmówi, że tak nie jest. Rzuciłem w niego poduszką przez co rozłożył się na podłodze jak długi.

-Nienawidzę cię -wyszeptałem. W moim głosie na pewno dało się wyczuć nutę złości. Wstałem z łóżka czym prędzej, ubrałem się i ,pokazując Jungshinowi środkowy palec, wyszedłem z pokoju. Pobiegłem do wyjścia, wymijając Hoseoka i kilku innych sługusów. Wybiegłem na dwór. Lodowate powietrze uderzyło we mnie przez co wzdrygnąłem się delikatnie. Byłem na kompletnym wypizdowie i nie miałem zielonego pojęcia gdzie mam iść. Wyszedłem z mojej posesji i rozejrzałem się.

Przyjechałem z Chanyeolem z prawej czy z lewej strony zamku?

Na jednej z dróg widniały dość niedawno zrobione ślady, więc postanowiłem nią pójść. Muszę znaleźć Chana. Muszę. Chcę go przeprosić za moje idiotyczne słowa. Bycie Księżniczką zdecydowanie za bardzo uderzyło mi do głowy.

***

Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, aczkolwiek zobaczyłem moje zbawienie, czyli nic innego jak miasto. Wyszedłem od strony najbogatszej dzielnicy. Tej, w której stał zamek Chanyeola. Rozejrzałem się i bez chwili namysłu wszedłem na jezdnię, co wyszło mi na złe. Bardzo złe. Ostatnie co słyszałem to pisk opon, zachrypnięty krzyk z daleka, kobiecy pisk z bliska i jakieś dłonie na moim ciele. Straciłem przytomność.

/Chanyeol/

Szedłem uliczką, aby odreagować to, co wydarzyło się w Królestwie Byunów. Nie było mi pisane, abym uspokoił się do końca, bo zauważyłem ciało lecące na ulicę. Czy to... Podbiegłem bliżej.

-Baekhyun!... Dzwoń po karetkę! -Krzyknąłem do kobiety, która najprawdopodobniej spowodowała ten wypadek. Bez skrępowania wstałem i wyciągnąłem z samochodu apteczkę. Wróciłem do Baekhyuna i zacząłem opatrzać mu rany. Cholera jasna... -Byunnie, ocknij się...

Błagałem, klepałem go po policzkach delikatnie, krzyczałem zapłakany. Wszystko, aby moja Księżniczka się wybudziła... Karetka była już po chwili. Nie pozwolili mi jechać z nimi, więc zostałem z kobietą. Próbowałem ją uspokoić.

-Już spokojnie, nic mu nie będzie, to nie pani wina -uśmiechnąłem się pokrzepiająco, ale ona nic sobie z tego nie zrobiła. Przeprosiła mnie i wsiadła do swojego auta, każąc mi odejść. Niechętnie wykonałem jej rozkazy, ruszając od razu do mojego zamku.

Co się dzieje z Baekiem?
Wszystko z nim dobrze?
Wyjdzie z tego?
Żyje?
Księżniczko, przepraszam... To moja wina... Gdybyś nie wyszedł z zamku za mną nic by się nie stało.
Przepraszam...

Nie mogłem znaleźć sobie miejsca nigdzie. Wszystko mi przeszkadzało. Siedzenie w samotności w moim pokoju przywoływało wspomnienia, jak wyznałem Baekhyunowi co czuję. Chodzenie po pałacu zrobiło się irytujące już po chwili, bo ciągle na kogoś wpadałem. Oglądanie telewizji było kompletnie bez sensu. Siedzenie w zimę na ogrodzie też nie jest niczym specjalnym. Wiem, co dałoby mi spokój. Baekhyun. Chciałbym siedzieć obok niego, móc go pocieszać... Bardzo bym chciał...

Ja go nadal kocham.
To wszystko było powiedziane przez nerwy...
Nic by się nie zdarzyło, gdyby nie ten pieprzony przydupas!
Zabiję skurwiela...

Czym prędzej wyszedłem na ulicę i zacząłem kierować się w stronę zamku Baekhyuna, w którym i tak go nie zastanę... Dużo osób jadących w tamtą stronę pytała czy chcę jechać z nimi, ale odmawiałem. Równałoby się to z jakąkolwiek rozmową, a jedyna osoba, z którą chcę rozmawiać to Baekhyun. Przeprosiłbym go i powiedział, że go kocham... W połowie drogi zrezygnowałem. Usiadłem na kamieniu i spuściłem głowę. Przecież jakbym zabił Jungshina to tylko bym pogorszył sytuację...

W którym szpitalu jest Baekhyun?
Ich jest za dużo, bym mógł go znaleźć...
A może było to coś tak poważnego, że zabrali go do innego miasta?
Stop, Chanyeol, nie możesz tak myśleć.
Baekhyun, kocham Cię...

Uniosłem głowę i rozejrzałem się dookoła. Miałem dziwne wrażenie, że mi odpowiedział... Zwariowałem? Łzy napłynęły do moich oczu, aby po chwili spłynąć po policzkach i spaść na ziemię.

Nawet nie wiem ile tak płakałem. Pół godziny? Godzinę? Dwie? Nie chcę wiedzieć. Ale zorientowałem się, że należy się ruszyć w momencie, gdy drogą przejechał jakiś samochód i zatrąbił na mnie. O dziwo zatrzymał się, a zza spuszczonej szyby wyjrzał Taehyung.

-Chanyeol, tak? -Uśmiechnął się szeroko. Jego oczy były czerwone. Palił? Pokiwałem głową. -Szczęścia z Baekhyunem!

I odjechał... Jego słowa dobiły mnie bardziej. Dlaczego on to zrobił, huh? I właśnie wtedy sobie coś uświadomiłem...

Czas zapomnieć o Baekhyunie.
Ruszę dalej.
On też ruszy dalej.
I wszyscy będą szczęśliwi.

---
Witam serdecznie 8) jak Wam się podoba nowy, dość smutałkowy rozdział? C:
Mam nadzieję, że wypadłam na jakimkolwiek poziomie, bo moim zdaniem ta część nie ma sensu xd

Czy Chanyeol ruszy dalej?

Czy Baekhyun o nim zapomni?

Dowiemy się w najbliższej przyszłości~

Komentarze są mile widziane, tak jak gwiazdki~
Kocham Was 🌟❤

Ps. Wybaczcie za błędy :\

Dreams Come True || ChanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz