07.

918 100 11
                                    

/Baekhyun/

Było mi tak dobrze... Tak idealnie... Chanyeol wiedział co robi, na pewno. Był chyba jedyną osobą, z którą czułem się jakbym dotknął nieba. Mój Książę.

Leżałem z zamkniętymi oczyma, wyrównując oddech, gdy nagle po pokoju rozległ się dźwięk mojego dzwonka. Westchnąłem cicho. Kto śmiał przerywać tak piękną chwilę? Sięgnąłem po telefon i spojrzałem na jego wyświetlacz. Dzwonił Jongin aka Kai- mój drugi przyjaciel, pojechany na mózgowiu.

-Halo?- mruknąłem niechętnie, odebrawszy połączenie. Niespecjalnie chciałem z nim w tej chwili rozmawiać. Jestem po seksie z moim Księciem, jeszcze rozkoszuję się tą chwilą, a on musi to przerwać. Super.

-Byunnie, kochanie, mogę Cię porwać dziś popołudniu? Musisz mi pomóc- jęknął żałośnie do mojego ucha. Niezbyt uśmiechało z nim spotkać, a poza tym przecież się przeprowadzam do zamku...

-Nie dziś, Jongin. Muszę coś załatwić. Spotkajmy się jutro o 12:00, tam, gdzie zawsze- szepnąłem i zaraz się rozłączyłem. Miałem kompletnie gdzieś czy Kai może się jutro spotkać czy też nie. Tak samo "przejmowałem" się tym czy ta sprawa zależy od jego życia. Teraz nie to jest najważniejsze. Odłożyłem telefon na wymiętoloną poduszkę i usiadłem, odwzajemniając spojrzenie Parka, które nie opuszczało mnie choćby na sekundę. -Ubieraj się, Chanyeol, musimy się zbierać.

Jedyne co zrobił Yoda to wydanie z siebie niezidentyfikowanego niby-jęku i odwrócenie ode mnie wzroku. To było dziecinne z jego strony. Ale ktoś powiedział, że mi się to nie podoba? Poza łóżkiem i niektórymi sprawami to ja w naszym związku będę dominował. To widać gołym okiem..... Zaśmiałem się głośno w myśli, co skutkowało cichym prychnięciem. Na szczęście to zwróciło uwagę wyższego. Gdy tylko otworzył usta by coś powiedzieć, zepchnąłem go z łóżka. Trzeba mu pokazać kto ma władzę, przecież nie może sobie na za dużo pozwalać, co nie? Uśmiechnąłem się dumnie i zwlokłem swoje cztery litery z łóżka. Nie chcąc się stawiać w złym świetle, wystawiłem dłoń do Chanyeola, aby pomóc mu wstać. Niestety Olbrzym podniósł się o własnych siłach. Zaśmiałem się pod nosem i powędrowałem po moje wcześniej przygotowane ciuchy. Sięgnąłem je i już chciałem kierować się ku wyjściu, lecz czyjeś silne ramię mi to uniemożliwiło. Zostałem przygwożdżony do ściany. Spojrzałem na mojego Księcia. Byłem delikatnie przestraszony, ale jak się okazało nie miałem do tego powodów, ponieważ Chan tylko uśmiechnął się delikatnie i złożył na moich wargach motyli pocałunek, zaraz odsuwając się. Bez słowa opuściłem pokój, idąc do łazienki. Byłem trochę obolały- to fakt. Tak jak faktem jest to, że Park jest duży. Bardzo. Okropnie. Cholernie. Na samą tą myśl poczułem palący rumieniec.

Wszedłem powoli do łazienki. Zamknąłem za sobą drzwi i przejrzałem się w lustrze. Przyglądałem swojemu roznegliżowanemu ciału. W niektórych miejscach były ślady po Chanyeolu. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, a zaraz wskoczyłem pod prysznic. Odkręciłem wodę. Poczułem najpierw lodowate krople spływające po mojej mlecznobiałej skórze, które z czasem stały się bardzo gorące- takie jak lubiłem. Zamknąłem powoli oczy.

Doznałem szoku, gdy poczułem obecność drugiej osoby w kabinie. Spojrzałem na przybysza. Mężczyzna z odstającymi uszami- Chanyeol. Już chciałem go pacnąć w ramię za to, że nie puka, ale w ostatnim momencie moja dłoń została unieruchomiona przez złapanie za nadgarstek. Wyższy zaczął dopieszczać moje usta tymi swoimi. Nie trwało to długo, ponieważ odsunąłem się od niego i zacząłem się myć.

-Ale Baekhyun...-wyszeptał widocznie zawiedziony moim zachowaniem. -Księżniczko...

-Tak? -rzuciłem mu przelotne spojrzenie. Chciało mi się śmiać z tej sytuacji, nie powiem. Wyglądał jak skrzywdzony szczeniak. Niestety, moje hamulce nie wytrzymały napięcia i wybuchnąłem śmiechem, prawie się dusząc. Co jakiś czas spoglądałem na Parka, który myślałem, że mnie rozsadzi jak terrorysta jakiś. -Przepraszam, głupku.

***

Mimo tego, że byłem tu już wcześniej, znów nie byłem pewny czy to jest to miejsce. Bałem się. Będę miał czas spotykać się z Chanyeolem? Chyba na tym zależało mi najbardziej - spotkania z moim Księciem. Wszedłem do środka przez potężne drzwi. Yeol szedł za mną bez słowa. Może to i lepiej? Strach mnie wyżerał jak kwas siarkowy (VI) wyciąga wodę z cukru. Tylko nie stawałem się węglem... Mniejsza...

Co ja mam teraz zrobić?
Zawołać kogoś?
Jungshina?
Czy może jednak zwrócić się do Parka?

-JUNGSHIN! -wydarłem się, mając wrażenie, że moje płuca wylecą razem ze słowami. Nie czekałem długo, bo po około pół minuty ktoś pojawił się na schodach. Zawołał swoich "ludzi" i zaraz moje torby zniknęły. Poszedłem do salonu i usiadłem grzecznie na kanapie.

-Księżniczko, ja mam pytanie... -Zaczął cicho Jung. Wyglądał na zmieszanego. Skinąłem głową na znak, że go słucham. Park opuścił nas pod pretekstem zrobienia czegoś do picia. -Już pewnie zdałeś sobie sprawę iż jesteś jedyną Księżniczką-mężczyzną na świecie? Musisz być homoseksualistą.

O, Jungshin, brawo za spostrzegawczość.

-Musisz mieć też swojego Księcia. Tego jedynego. Nie musi to być ktoś z bogatej rodziny.

-Mam już kogoś -uśmiechnąłem się ku niemu delikatnie.

/Chanyeol/

Stanąłem w progu, słysząc rozmowy dobiegające do moich uszu. Wpatrywałem się im w ciszy, uśmiechając się pod nosem. Nagle Baekhyun przerwał swoją wypowiedź o tym jak cudowny jestem i spojrzał na mnie morderczo. Urocze stworzonko z niego. Podszedłem bliżej i wręczyłem mu szklankę soku pomarańczowego. Upił trochę, a zaraz odstawił szklankę na stolik. Wtulił się we mnie, szepcząc, że niegrzecznym jest bezczelnie podsłuchiwać, ale niespecjalnie go słuchałem. W pewnym momencie poczułem mokre, jedwabne wargi na mojej szyi. Baekhyunnie zaczął ją bezkarnie całować, jakoby nikogo obok nie było. Atmosfera podniecenia rozniosła się nad nami, ale niestety piorunująca zazdrość tego palanta to zniszczyła. Jak ja go nienawidzę. Odsunąłem Baekhyuna od siebie powoli i rzuciłem mu karcące spojrzenie.

To nie tak, że go nie pragnąłem.
Bo pragnąłem.
I to bardzo.
Za bardzo.

/Jungshin/

Patrzenie na tą sytuację sprawia mi ból, eh. MOJA Księżniczka całuje szyję tego wielkowymiarowego bachora. Co Baekkiemu się w nim podoba? Odstające uszyska? A może to, że wygląd jakby na szczudłach chodził? Przecież to JA jestem lepszy. Nie jakiś tam Chanyeol, mimo bycia Księciem. Nie miał w sobie tego czegoś, czego pragną Księżniczki. Bynajmniej takie było moje zdanie.

Odbiję mu Baekhyuna. On będzie mój, na własność. Nikt ale to nikt więcej go nie dotknie. Nie pozwolę na to. Nawet jeżeli nie będzie tego chciał to tak się stanie. Zmuszę go. Dnia dzisiejszego jeszcze przyleci do mnie z podkulonym ogonkiem, a wtedy powiem mu prosto z mostu co myślę o Parku, i że to ja jestem ideałem. Dlaczego ta ślepa kura jeszcze tego nie zauważyła? Przecież on nie zasługuje na takiego Parka. Przecież nie jest złym człowiekiem, aby zadawać się z niższymi od siebie.

Co z tego, że Chanyeol jest Księciem. Zwisa mi to i powiewa.

-Park, chciałbym porozmawiać z Baekhyunem na osobności. Mógłbyś poczekać w ogrodzie? -Uśmiechnąłem się do niego sztucznie. Nie trawiłem gościa i to bardzo. Jak można być takim dupkiem i odpychać taką pociągającą Księżniczkę? Ja go naprawdę nie rozumiem... Po chwili siedzieliśmy z Baekhyunem sam na sam wymieniając się spojrzeniami...

---
Wydaje mi się, że powstał trochę krótszy rozdział niż zwykle, ale no cóż, jestem u przyjaciółki i nie bardzo mam jak pisać. Mam nadzieję, że nie ma zbyt wielu błędów i tym podobnych.
Rozdział jest o niczym, ale obiecuję poprawę w następnych.
Dziękuję za gwiazdki i komentarze oraz zainteresowanie moim opowiadaniem.
Kocham Was❤
Pozostawcie po sobie ślad~

Dreams Come True || ChanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz