Rozdział 10

109 15 1
                                    

                  

Geoffrey

Obudziłem się rano ze strasznym bólem głowy. Starałem się sobie przypomnieć co się wczoraj stało, a może... dzisiaj. Gdzie ja właściwie jestem? Usiadłem i zobaczyłem, że spałem na ławce. Jak do tego doszło? Acha, no tak Bradley... Teraz to on będzie odpowiadał za wszystko co złe. Wstałem i postanowiłem się ruszyć, ale okazało się to nie lada wyzwaniem. Zachwiałem się lekko i ruszyłem przed siebie. Wielu ludzi spoglądało na mnie ciekawie. Aż tak źle wyglądam? Trudno... Wsiadłem do metra i usiadłem. Naprzeciwko mnie stała para całujących się nastolatków. Jakie to jest żenujące... Przynajmniej dla mnie.

- Moglibyście się trochę bardziej kulturalnie zachowywać w miejscach publicznych? – zapytałem grzecznie.

- A co zazdrosny jesteś? – warknęła dziewczyna i z powrotem wróciła do swojej czynności.

Nic już nie odpowiedziałem. Włożyłem rękę do kieszeni, żeby wyciągnąć telefon. Szperałem tam chwilę, ale go nie znalazłem. Wyrzuciłem wszystko z kieszeni na krzesło obok, ale był tam tylko portfel i chusteczki do nosa. Zrobiłem to samo z drugą kieszenią, ale też nic. Mocno się zdenerwowałem, bo telefon to jedna z moich najcenniejszych rzeczy zaraz po wszystkich książkach świata. Kiedy tylko metro się zatrzymało wysiadłem i pognałem w stronę domu. Może tam jest... albo i nie, bo miałem go kiedy wpadłem na Bradleya. No super jeszcze tego mi brakowało. Dotarłem do domu dosyć zmęczony. Nie dość, że się nie wyspałem to jeszcze teraz biegłem. Pośpiesznie odkluczyłem drzwi i wszedłem do domu.

- Cześć, nie widzieliście przypadkiem mojego telefonu? – zapytałem pospiesznie.

- Geoffrey! – zawołała mama i podbiegła, żeby mnie przytulić – Gdzie ty byłeś?

No tego to ja się po niej nie spodziewałem. Może jest zazdrosna, że mam jakąś dziewczynę? Na pewno się o mnie nie martwiła.

- Yyy, poszedłem na spacer. – odparłem wymijająco.

- I dlatego nie wróciłeś na noc do domu? – zapytała już surowiej, ale nadal z troską w głosie.

- Byłem bardzo zmęczony i zasnąłem na ławce. – powiedziałem zgodnie z prawdą – Oprócz tego zgubiłem telefon.

- Co proszę?! – krzyknął wkurzony ojciec.

- Nie wiem, ktoś mi chyba ukradł, ale co dziwne zostawił portfel. – odpowiedziałem i sam zacząłem się zastanawiać czemu nie zabrał portfela – Idę na górę!

- No, już dobrze, dobrze. – mruknął ojciec.

- Cześć siostra! – rzuciłem pogodnie do Susan siedzącej na schodach.

Nic mi nie odpowiedziała. Czyżby była zazdrosna o rodziców i o to, że mama mnie przytuliła. Ach, ta zazdrość. Dzisiaj mnie ciągle prześladuje. Myślę, że to zła cecha. Kiedy człowiek jest zazdrosny przeinacza wszystkie fakty i nie pozwala sobie nic powiedzieć. Z takimi ludźmi w ogóle nie da się porozmawiać. Nigdy nie myślałem, że Susan może być o mnie zazdrosna. W końcu nie ma do tego powodów. Przecież rodzice i tak się mną nie interesują. Chyba, że ja tego po prostu nie widzę. Hmm...

***

Odłożyłem książkę na stolik. Cały czas miałem ochotę sprawdzić która godzina na telefonie, ale przecież nie miałem jak. Siedziałem chwilę bezczynnie i myślałem dopóki ktoś nie zapukał do moich drzwi.

- Geoffrey, idziesz z nami na pizzę? – zapytała cicho moja siostrzyczka.

- Jak chcesz - odparłem i wzruszyłem ramionami.

W tym momencie Susan zaczęła płakać.

- Co się stało? – zapytałem i podszedłem ją przytulić.

- Ja... ja tęsknię... tęsknię za naszą starą rodzinką... i... i za Bradleyem – wychlipała, a ja przytuliłem ją mocniej.

- Nie martw się, kiedyś go jeszcze spotkasz... Chyba – starałem się ją pocieszyć, ale nagle sam zacząłem płakać.

- Idziecie? – zawołała mama.

- Tak, już schodzimy! – odpowiedziałem i otarłem łzy.

- Chodź – szepnąłem do Susan i podałem jej chusteczkę do nosa.

***

Pizzeria była niewielka, ale cieszyła się dość dużym zainteresowaniem wśród klientów. Zaczynałem właśnie jeść drugi kawałek pizzy, kiedy ktoś podszedł do naszego stolika.

- Pozwolisz na chwilę? – zapytał chłopak.

- Yyy, tak? – odpowiedziałem i poszedłem za nim.

- Słuchaj, szybko, krótko i na temat – powiedział. – Znasz Rosalie prawda?

- Można tak powiedzieć – odrzekłem niepewnie.

- No więc tak, mam twój telefon i wprowadziłem w nim kilka zmian...

- Zaraz, zaraz ukradłeś mój telefon?! – facet mnie naprawdę wkurzył.

- Cicho bądź, bo ktoś nas usłyszy. Kontynuując, dzisiaj o północy wyślę ci jedną interesującą rzecz. Myślę, że to ci się spodoba – powiedział dosyć tajemniczo wręczając mi telefon. –Poza tym, jestem Magnus – dodał i odszedł.

Znowu nie wiedziałem co myśleć i znowu miałem dość życia. Naprawdę musiałem to przemyśleć. Chyba muszę gdzieś wyjechać. Wyszedłem z restauracji bez słowa, zgarniając jednak kawałek pizzy (nie mogłem się oprzeć). Biegłem po raz enty w tym dniu. Nie wiem dokąd, ale kiedyś gdzieś dobiegnę.

*Kolejny rozdział już za nami! Ostatnio wybiło ponad TYSIĄC wyświetleń... Dziękujemy z całego serduszka <3*

Piątek PierwszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz