Rozdział 10

322 20 0
                                    

Minął tydzień.Od dziesięciu dni leżał w gorączce. Czuwały przy nim na zmianę i leczyły ranę, która goiła się coraz lepiej. Dzienną wartę nad jego zdrowiem objęła Mayerling, a nocną Raven. Czasami dziewczyna zastępowała w dzień staruszkę, a ona młodą aby każda z nich mogła zjeść, a gosposia przygotować obiad i kolację. Obydwie postawiły powrót do zdrowia Upiora na pierwszym miejscu. Mayerling kochała go jak własnego syna,a Raven...po prostu go kochała. Gosposia wiedziała doskonale co dzieje się między tą dwójką. Oboje darzyli siebie uczuciem miłości.
Do komnaty ktoś wszedł i zaczął potrząsać mocno kobietą. Brązowowłosa poderwała się ze snu i spojrzała na zdenerwowaną staruszkę.
-Co się dzieje, Mayerling?
-Chodź szybko do panicza...nie mogę sobie z nim poradzić.-w jej oczach było widać przerażenie. Niebieskooka natychmiast poderwała się z łóżka i pobiegła jak najszybciej do komnat Upiora.
Podbiegły od razu do niego. Młody mężczyzna był cały spocony, kręcił się nerwowo i krzyczał z bólu. Zauważyła że trzyma dłoń w miejscu, które leczyła wraz z Mayerling. Przypomniała sobie jego opowieść. Najwyraźniej rana na dobre dała o sobie znać-pomyślała.
-Mayerling, trzeba go uspokoić bo coś sobie zrobi.-powiedziała i zaczęła go uspokajać. Poprosiła gosposię aby poszukała ziół, które zdołają uśmierzyć ból.

-Na pewno sobie poradzisz?-skinęła na wciąż wierzgającego gospodarza. Ta kiwnęła głową i zapewniła gosposię, że wszystkim się zajmie. Zostali sami.

Usiadła obok niego i zaczęła przemawiać doń łagodnym i dość spokojnym tonem.

-Już dobrze, uspokój się. Zaraz przestanie boleć.-mówiła do niego cicho, w końcu udało jej się zwrócić na siebie jego uwagę. Spojrzał na nią, próbując się pohamować. Poprosiła go aby odjął rękę z opatrunku, a ten spełnił jej polecenie.-Widzisz?-stara szrama ustąpiła, a Upiór mógł odetchnąć z niewysłowioną ulgą. Podniósł się i mimo protestów swojego gościa usiadł na skraju łóżka. Patrzył cały czas na nią. Niepewnie ulokował swoją dłoń na jej policzku,obserwując jej uśmiech.

-Raven...Dlaczego ciągle to robisz? Przecież możesz śmiało siedzieć u siebie i odpoczywać. Wiesz, że nie miałbym do ciebie żadnych pretensji.

-Wiesz mi, że nie raz i nie dwa marzyłam o dłuższym śnie za dnia. Jednak...nie mogę...bo...ciągle się o ciebie martwię.-wyjaśniła mu zdejmując jego dłoń ze swojej twarzy. W jego złotych oczach pojawił się smutek pomieszany z wdzięcznością. Był jej na prawdę wdzięczny, lecz to nie zmieniało faktu, iż poświęcała nieraz swój sen aby Mayerling mogła załatwić inne sprawy, a ten należał się dziewczynie za cały trud.

-Jesteś niesamowita.-mówiąc to wtulił się w nią ona objęła go swoimi chudymi ramionami. Dłonie ułożyła na jego ramionach i patrzyła na niego. Wiele cierpi, znosząc te męczarnie.
Jest taki dzielny. Jak on to znosił przez tyle lat?
Wróciła staruszka, widząc tę sytuację uśmiechnęła się. Podała napar ziołowy Erykowi. Wypił posłusznie płyn i po kilku minutach zmęczony odpłynął do krainy snów.
-Skarbie, idź wyśpij się do końca.
-Ehh...Dobrze, a co z tobą?-spytała
-O mnie się nie martw. Prześpię się kiedy indziej. No już zmykaj.-wyszła.

***
Ach, młodość. Tyle wigoru i zabawy. Szkoda że nie jestem już w ich wieku, pamiętam jak w ich wieku ganiałam ciągle z Aleksandrą i chłopakami po polach. Tak pięknie razem wyglądają. Jak Piękna i Bestia.
-Mayerling, gdzie Raven?
-Śpi, drogi Eryku.
-Jak ją przekonałaś?
-Nie musiałam. Było widać jak bardzo tęskni za snem.
-Mówiłem już, że ją kocham?-spytał z uśmiechem
-Wiele razy.-zaśmiała się.
-Ty też się wyśpij. Rana już tak bardzo nie dokucza. Poradzę sobie.-zaprotestowała ale dała się przekonać i zostawiła go samego.
Powoli wstał, wziął płaszcz i ruszył do drzwi balkonowych. Wyszedł na zewnątrz i oparł się o barierkę. Tak..wiele razy o tym mówiłem. Powinienem wyznać jej miłość.
-Ale jak mam to zrobić?-nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł.

***
Kilka dni później.
Raven
Wróciłam do siebie i wzięłam relaksującą kąpiel. Z godzinę siedziałam w wannie z ciepłą wodą. W końcu wyszłam i założyłam na siebie białą bluzkę z, tradycyjnie, szerokimi i długimi rękawami oraz brązową spódnicę do kostek. Włosy upięłam w luźny kucyk i poszłam na wieczorny posiłek.
O dziwo Upiór już tam siedział. Dziwne, zawsze przychodził parę minut po mnie. Spojrzał na mnie, podszedł i ucałował mą dłoń.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję za komplement.-gestem ręki pokazał abym zasiadła do stołu. Zdziwiło mnie jeszcze coś. Brak jednej osoby.
-Odpoczywa. Nie martw się nic jej nie jest.-odparł uprzedzając moje pytanie. Kiwnęłam na znak, że rozumiem. Zabraliśmy się za kolację, po której posprzątałam z pomocą gospodarza posiadłości. Przez ten cały czas patrzył na mnie a ja się uśmiechałam i odwracałam wzrok.
Nie czułam się za dobrze w takiej sytuacji, nigdy tego nie lubiłam. Czułam się wtedy zakłopotana, lecz w jego towarzystwie ten dyskomfort był mniejszy. Może dlatego, że poznałam go trochę lepiej, jak dobrego przyjaciela.
Chciałam iść przejść się po ogrodzie.
-Jesteś pewna?
-Tak po prawdzie to nie do końca. Ale nie mam co robić, nudzi mi się trochę.-odparłam. Rozumiałam jego strach o mnie. Mimo tego że znamy się dopiero jakieś kilka miesięcy to zżyliśmy się jak prawdziwi przyjaciele od serca.
-Pójdę z tobą. Jeśli ci to nie przeszkadza.
-Świetnie. Idziemy?-pognaliśmy na dół i wyszliśmy na zewnątrz.
Spacerowaliśmy tą samą alejką co wtedy. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Ciekawe o czym myśli? Gdy śnieg zaczął gęściej padać skryliśmy się w niewielkiej altance.
-Raven, chciałbym ci coś wyznać.-wyciągnął do mnie rękę w której spoczywał zwinięty pergamin, przewiązany czerwoną wstążką. Ze zdziwieniem przejęłam od niego kartę.
-Nie rozumiem.-odparłam
-Kiedy przeczytasz, zrozumiesz. Tylko mi zaufaj.-i po prostu zaczął iść w stronę domu.
Po chwili ruszyłam za nim wkładając papier za pas od mojej spódnicy.

Pokochać upioraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz