~ Rozdział Ósmy ~ Lavi

3.5K 287 44
                                    


Od tygodnia biegam w lisiej postaci i już zdążyłem się przyzwyczaić. Aktualnie moim ulubionym zajęciem jest tarzanie się po wszelkich dywanach i jak pogoda i Troid pozwala po trwie. Z tego co słyszałem dzisiaj pod wieczór ma przyjechać ktoś z Rady, kto ma mi niby pomóc zmienić postać, ah no tak. Rada to nazwa dla osób będących w Stowarzyszeniu Istot Magicznych, którzy pilnują aby zwykli ludzie nie dowiedzieli się o istnieniu takich istot jak wampiry, zmnienni (jak wilkołaki) i wiele innych, podobno wróżki istnieją! Ale nikt mi nie chciał powiedzieć czy jednorozce też ;-; Wracając. Rada pomaga również młodym nadnaturalnym w nauczeniu się korzystania z własnych umiejętności. Jednak ród Cargo /są magami czyli Stella to wiedźma ^^/ uważa że oni bardziej szkodzą niż pomagają. Niby robią pranie mózgu uuuuu... Nie wiem czy się bać czy się cieszyć więc się denerwuje co sprawiło, że albo łażę po domu warczac na meble albo biegam jak wariat. Już się z 15 razy w łebek walnąłem /nie widziałem Willa, drzwi, Willa, szafy, Willa, doniczki, Willa, ściany, Willa i tak dalej/.
Więc tak wygląda sytuacja. Dzięki za uwagę idę spać!

Obudziłem się wieczorem. I pobiegłem do kuchni. Will właśnje robił sobie kolację i podarował mi kostkę czekolady i kawałek upieczonej kurzej piersi. Moje ulubione mięsko! Usłyszeliśmy krzyki z korytarza i po chwili wszedł Troid z jakimś obcym chłopakiem. Był on wysoki i dobrze zbudowany, przystojny o czarnych oczach i włosach. Pachniał lasem, różami i zmokłym psem. Niby przyjemnie, a jednak odpychająco. Wilkołak.
- Dlaczego oni cie tutaj przysłali?! - warknął Will.
- Mam pomóc twojemu adoptowanemu braciszkowi. Nie chcesz bym to zrobił? - powiedział wilk. Siedziałem pod stołem skąd mogłem zobaczyć zaciśnięte wargi Willa.
- Gdzie on jest? Chce jak najszybciej wrócić do domu... - dodał jeszcze.
Wytknąłem nos zza stołu i wbiłem w niego wzrok. Po chwili wskoczyłem na stół i zawarczałem na niego cicho. Mój teren i jego psi zapach mnie draznil. Wydawał się zaskoczony.
- Lis? - patrzył na Troida i Willa jakby robili sobie z niego żarty.
- Tak lis - odpowiedział Troid spokojnie.
- Niemożliwe! I kitsune - mina Willa "co ty do mnie mówisz" - lisołaki - poprawił- wymarly kilka wieków temu - tu spojrzał na mnie. Uh jestem wtmarlym gatunkiem, uuuuuu do rezerwatu ze mną.
- To po prostu nie możliwe - powiedział znowu.
- Więc jak to wytlumaczysz? - wskazał na mnie- myślę że nie dowiemy się za dużo dopóki jest lisem, więc bierz się do roboty i mu pomóż. - pies westchnął.
- Jak masz na imię? - on jest idiotą jakimś? Jak mam mu dopowiedziec?
- Alex - powiedział Will.
- Ja jestem Lavi - uśmiechnął się do mnie lekcewac Willa - Jak już pewnie wiesz jestem wilkołakiem i spróbuję Ci pomóc zmienić spowrotem postać - uśmiechnął się z lekką wyższością, a ja zechciałem mu przywalic. Zawarczałem cicho na niego. Will westchnął i pogłaskał mnie po łebku.
- Spokojnie, też - zawahał się - nie mam ochoty spędzać czasu z tym osobnikiem, ale trzaba.
- Ha ha ha - zironizował Lavi - jedno moje słowo dopowiednej osobie i zostajesz wygrany Williamie, radzę ci uważać na słowa - wyglądał jak sadysta, psychopatyczny sadysta - Alex proszę chodźmy na dwór. Spróbuję ci pomóc.
Ruszył na dół nie czekając na mnie. Spojrzałem przepraszajaco na Willa i poszedłem za nim. Chciałem zmienić postać mimo iż oznaczało to przebywanie z kimś kto nie wygdawal się zbyt miły.

Siedzieliśmy w ogrodzie. Lavi tłumaczył mi różne sposoby zmiany ze zwierzęcia w człowieka. Że trzeba to siebie wyobrazić, np. jak kości się przesuwają i wracają na miejsce, albo że w jakiejś mgle, kokonie się to magicznie dzieje. Z tego co mówił i im więcej przykładów podawał tym bardziej byłem pewny, że nie dam rady tego zrobić. Mam bujną wyobraźnię to prawda, ale nie aż tak by wstrząsnąć coś takiego. I większość jego sposobów opierała się na anatomii, a jaką jest anatomia lisa? Wie ktoś? Hmmm??? Ja mam problemy z ludzką, a co dopiero ze zwierzecą. No ale cóż. Próbowałem jego sposobami i w ten sposób zszedł nam tydzień. Zero postępów, tylko coraz większą irytacja. W końcu stwierdziłem, że to nie ma sensu, może wilki robią to zupełnie inaczej od lisów? Zastanówmy się, jak to sie stało, że się przrmieniłem... ten stwór był bodźcem zapewne, albo nie on tylko sytuacja zagrożenia. Przy Lavim nie czułem się bezpiecznie, może to też ma wpływ? Poczucie bezpieczeństwa? Dobra co tam jeszcze było? To dziwne, znajomo-obce ciepło... może spróbuję je sobie wyobrazić? Hmm? Cóż nie zaszkodzi spróbować.
Usiadłem na swoim łóżku i chwilę wsuchiwałem się w odgłosy w domu. Nikogo nie było na piętrze gdzie miałem pokój. Czyli bezpiecznie. Wróciłem pamięcią do tamtej chwili i myślałem o tym cieple. Moim ciałkiem wstrząsnął dreszcz i objęło je to milusie ciepełko, jakby chłodny ogień lizał moje ciało. Otworzyłem oczy i pobiegłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem. Udało się! Przynajmniej w większej części. Miałem białe włosy z pomiędzy których sterczały dwa lisie uszka. Oczy, jedno srebrne, a drugie błękitne. Zaskoczyło mnie to troszkę. Miałem na sobie zwykłą za dużą bluzkę i jasne jeansy / dżinsy xD/ były opuszczone do prawie połowy tyłka, bo mój ogon również postanowił ze mną zostać. Zmysły miałem wyostrzone, ząbki zresztą też, przypomninały trochę grube igiełki.
Powoli szedłem po schodach do kuchni i zakradłem się do szafki. Powoli wspiolem się na paluszkach i wyciągnąłem tabliczkę czekolady. Usiadłem na stole i zacząłem jeść. W końcu! Moja czekolada ukochana! Tak tesknilem za nią... usłyszałem ja Lavi omawia z Troidem plan moich ćwiczeń na dziś i zachciało mi się śmiać. Udało mi się moim sposobem i byłem z siebie dumny. Zbliżali się i po chwili weszli do kuchni. Przez kilka sekund nie zorientowali się, że siedzę sobie na stole.
- ... Czyli do 16 możemy ćwiczyć, a potem kolacja? - spytał pies.
- Tak - odpowiedział Troid.
- Lavi? Muszę ćwiczyć? - zapytałem lekko rozbawiony.
- Tak nie ma innego wyjścia dopóki....
- Alex! - krzyknął mój zaskoczony opiekun i mnie przytulił.
- Nie tak mocno, proszę - wysapałem ze zduszonymi żebrami.
- Przepraszam - odpowiedział. Wydawał się być szczęśliwy. A ja czułem na sobie wzrok Laviego. Tak jakby miał rentgen w oczach.
- Cóż widzę, że pomoglem wcześniej niż myślałem, że się uda - powiedział.
- Nie Lavi, twoje metody były bezużyteczne. Nic mi nie pomogles - warknąłem na niego.
- Nie wierzę ci - odpowiedział krótko. Wstałem i poszedłem szukać Stelli. Miałem ochotę ją przytulić. Chyba zwariowałem. Znalazłem ją i Willa w salonie i pierwsze co zrobiłem (na szczęście stali blisko siebie) to rzuciłem się na nich, przytulając ich. Obydwoje byli bardzo zdziwieni, ale po chwili zorientowali się, że to ja.
- Alex? - zapytał cicho Will.
- Co? - spojrzałem na niego z uśmiechem. A on poglaskal co spowodowało reakcję, której futerko już nie ukryło.
- Słodziudko - zachichotała Stella. Moja twarz stała się jeszcze bardziej czerwona - Will, Alex macie moje błogosławieństwo tylko uważajcie na tą żmiję Laviego - powiedziala do nas i wyszła. Co? Co to było? Will mnie przytulil.
- Zabiję ją - wyszeptał.
- Will? Czy ty...? - zapytałem cichutko.
- Ja - wyszeptał mi do uszka - mam słabość do takiego małego, białego liska - nachylił się i ... ciąg dalszy nastąpi!!!!


~ Co za potwór *wyszeptał lisek*
~ Cii kochanie, cii ja wiem
~ ale tak kończyć! Potwór T-T
~ wiem, wiem

--#--#--#--#--#--#--#--#--#--#--#--#--#--#--

Mogłabym prosić moich czytelników o komentarze? Chciałabym wiedzieć co mam zmienić, co się wam podoba, co was złości/drażni w moim sposobie pisania lub opowiadaniu lub postaciach, cokolwiek. Bardzo proszę wszystkich o komentarze ;-;

Biały LisekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz