~ Rozdział Piąty ~ Wycieczka

3.9K 294 41
                                    


- Wstawaj śmieciu!!! - w ten właśnie piękny sposób zostałem obudzony przez moją kochaniutką Stellę. Nic tylko ubić.
- Po co? - wymamrotałem - Jest sobota.
- Eh - pokręciła głową - dzisiaj śmieciu jedziemy na wycieczkę. I bardzo, ale to bardzo chciałabym udusić Cię teraz poduszką, ale niestety musisz jechać z nami, bo inaczej Troid mnie zabije.
- Skąd u Ciebie tyle dobroci? - poirytowała mnie - i gdzie mamy jechać?
- Mam dzisiaj dzień dobroci do zwierząt - powiedziała i wyszła.
- Ej! Gdzie jedziemy? - obróciła się.
- Tajemnica. Masz pół godziny - to tyle jeśli chodzi o informacje. Wstałem i jak zawsze chwila w toalecie, zapowiadał się ciepły dzień, więc założyłem dresy i dresową blu... *poczuł mentalną naganę od Autorki* /ta nagana aż boli ;-;/ założyłem krótkie spodenki i zwykłą bluzkę z krótkim rękawem. W końcu zbliżało się lato. Po chwili byłem już w kuchni i wziąłem sobie chleb z Nutellą i jakąś tam herbatę. Zacząłem jeść gdy akurat do kuchni wszedł William. Spojrzał na mnie trochę zdziwiony, może dlatego, że siedziałem jak małe dziecko z połową twarzy w czekoladzie i nawet do podłogi z krzesła nie dosięgałem, no cóż, zbyt dojrzałe to nie było. Po chwili jego twarz wróciła do normalnego obojętnego stanu.
- Radziłbym ci umyć twarz zanim królowa Cię zobaczy - powiedział dziwnie obojętnym tonem.
- Jak zjem do końca - odpowiedziałem cichutko. Najwyraźniej usłyszał i skinął głową. Sam zabrał się za robienie śniadania. A ja go mimowolnie obserwowalem. Zjedzenie kanapki nie zajęło mi dużo czasu i z kubkiem w ręce ruszyłem do łazienki, poczułem na sobie zdziwione spojrzenie Williama.
- Co? - zapytałem odwracając się.
- Nie dosypie ci nic do tej herbaty więc nie musisz jej brać ze sobą - mój wzrok powędrował do ręki z kubkiem, który dopiero co zauważyłem. Czułem jak moja twarz robi się czerwona.
- Tak z przyzwyczajenia.
- ... rozumiem - jego twarz miała dziwny wyraz.
Poszedłem do łazienki i zająłem się swoją twarzą. Potem z kubkiem w dłoni wróciłem do kuchni, praktycznie tylko po to aby sobie posiedzieć. Teraz rodzeństwo było razem. Will wyglądał na znudzonego i był bardziej zajęty jedzeniem niż słuchaniem trajkotania siostry. Stella natomiast gadała jak dla mnie bez ładu i składu o swoich kolezankach. Z moich wniosków wynika, że chciała zaciągnąć brata na randkę z jakąś jej przyjaciółką, a on był zainteresowany jak mysz astronomią. Nie zwrócili na mnie zbytniej uwagi. Tylko Will na mnie zerknął, jak na wyjątkowy okaz w zoo. To nie było przyjemne, ale też nie trwało długo. Szybko odwrócił wzrok udając, że nigdy na mnie nie patrzył. A ona nawet nie zauważyła tej krótkiej wymiany spojrzeń. Po chwili zadzwonił telefon "Never say never" Justin Bieber. Zachłysnąłem się herbatą. A Stella odebrała, poslała mi nienawistne spojrzenie i opuściła kuchnię ruszając prawdopodobnie do swojego pokoju na ploteczki.
- O co chodzi z tą wycieczką? - zapytałem Willa nawet na niego nie patrząc.
- Hmm?
- Stella rano coś o tym wspomniała, jak wywalała mnie z łóżka.
- Ah... no tak, raz na dwa miesiące jeździmy na weekend na wieś. Na około 2-5 dni. Zależy od pogody i tak dalej - wytłumaczył.
- Na wieś?
- Tak. Mamy rezydencję kawałek stąd. W górach, ale niezbyt głęboko, w pobliżu też jest jezioro.
- Brzmi nawet fajnie - powiedziałem cicho.
- Tam jest fajnie - lekko się do mnie uśmiechnął - masz jakieś kąpielówki? - temat zszedł na gacie /dno ;-; (cicho mi tam ^^)/
- Uh? N-Nie - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Więc ci jakieś pożyczę.
- Ale... ale nie trzeba! Ja nie zamierzam pływać - Nie że nie lubię, uwielbiam tak szczerze, ale nie wszystkie sińce mi zeszły i nie chcę pokazywać im moich blizny.
- Wątpię czy Troid i Stella dadzą ci żyć jak nie wejdziesz do wody - powiedział spokojnie. Musiałem mieć wyjątkowo nieszczęśliwa minę bo wyglądał jakby mi współczuł.
- Masz jakiś konkretny powód by nie pływać? Nie umiesz? - dopytywał.
- Umiem - wymruczałem cicho - ale sińce mi jeszcze nie zeszły...
- Oh... rozumiem... - wyraźnie nie spodziewał się TAKIEGO powodu - może tym razem dadzą ci spokój. Wrazie czego pomogę Ci się wymigać mały - poczochrał mnie po włosach /what? O.O/ i poszedł do swojego pokoju zostawiając mnie zaskoczonego w kuchni. Chwilę stałem, a gdy szok minął to ruszyłem się spakować. Mój talent do upychania rzeczy do plecaka i tym razem bardzo się przydał. Gdy wszystko było już na swoim miejscu to poszedłem do salonu. Już w korytarzu słychać było jakże milusi głos Stelli, która na coś wyraźnie narzekała.
- Stella, nie możesz, aż tyle zabrać! - powiedział spokojnie Troid. A ja zobaczyłem na podłodze trzy, TRZY różowe wcale nie małe walizki i z dwie torebki.
- Ale dlaczego? Przecież to wszystko jest mi potrzebne - odpowiedziała niewinnym głosem. Dla porównania Will miał jedną walizkę, a ja plecak od szkoły.
- Dobra - Troid westchnął - niech ci będzie, chodźmy bo kierowca już czeka. A i wszyscy niosą sami swoje bagaże - Stella wyglądała jakby ją spoliczkował. I wściekła zostawiła jedną walizkę w salonie, a resztę jakoś zaciągła go windy. Will wyglądał na lekko rozbawionego całą sytuacją.

~

Podróż trwała około dwóch godzin. Niewiele rozmawialiśmy, znaczy między sobą Stella cały czas wisiała na telefonie i paplała to z jedną to z drugą koleżanką. Will grał w jakąś grę, a Troid spał. Ja natomiast obserwowałem krajobrazy przesuwające się za oknem.
Gdy dotarliśmy do ich domu na wsi, okazało się to rezydencją w lesie. Wszędzie na około były wyjątkowo stare drzewa. Sama posiadłość była opleciona bluszczem spod którego widać było białą farbę. Budynek miał dwa piętra. Nie było żadnego płotu, a za domem znajdowało się jezioro, którego błękit widać było już z drogi. Musiało być wyjątkowo duże. Po wejściu do środka wszędzie widać było, że budynek jest bardzo stary. Wszechobecny kurz, stare ciemne drewniane meble /pewnie wyjatko ciężkie/, żyrandol, w którym kiedyś najwyraźniej zapalono świece, długie schody naprzeciw wejscia /jak w zamku normalnie/ i ogromne okna z ciężkimi czerwonymi zasłonami.
- Robi wrażenie, prawda? - spytał lekko rozbawiony Will, a ja tylko skinąłem głową. Cała rezydencja była urządzona jak zamek. W niektórych pomieszczeniach takich jak kuchnia, łazienka był nowoczesny sprzęt, ale wyraźnie zmieniono tylko to co było trzeba. Troid pokazał mi większość pomieszczeń i zaprowadził do pokoju, który dla mnie wybrał, po czym zostawił. Stało tam łóżko z baldachimem, w którym spokojnie zmieściły by się trzy osoby, drewniana szafa, biurko, były również drzwi, które najwyraźniej prowadziły do łazienki. Pokój byłby ciemny gdyby nie ogromne okno, które można było zakryć ciemno czerwonymi zasłonami. Właściwie całe pomieszczenie było ciemno urządzone, ciepły brąz i ciemna czerwień, łóżko było trochę ciemniejsze, taka gorzka czekolada. Zmęczony rzuciłem się na nie i zasnąłem.

Uwielbiam spać ^^

~ koniec!!! Tego rozdziału oczywiście.
Miła by była wszelaka krytyka (uzasadniona krytyka) albo komentarze.

Biały LisekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz