IX

4.5K 727 45
                                    

Wracali powoli z pierwszej sesji. Słońce przygrzewało dziś wyjątkowo mocno, zważywszy na porę roku. Środek grudnia, kilka minut po piętnastej.

Trochę czasu zajęło im załatwianie pierwszej wizyty, szczególnie, że za każdym razem, kiedy Jungkook sięgał po telefon, Taehyung od razu mu go wyrywał, krzycząc, że nie jest gotowy. Było to według Jungkooka dość ironiczne, bo do lekarza zazwyczaj idzie się po zauważeniu pierwszych oznak choroby, a nie w późnym jej stadium. Nie rozumiał Taehyunga kompletnie.

Jungkook był całkiem zadowolony, a nawet dumny z Taehyunga, że w ogóle zgodził się iść i w gabinecie zachowywał się w miarę przyzwoicie. Na pytanie odpowiadał trochę opryskliwie, przez co Jungkook musiał tłumić chichot, chociaż sytuacja wcale nie zdawała się być zabawna, i całą godzinę patrzył w jeden punkt - małą figurkę kota na biurku, tylko czasem zerknął na drugiego chłopaka, by upewnić się, że wciąż jest w pokoju.

- Nie podobało mi się - mruknął, kiedy oddalili się już trochę od budynku poradni.

- A mi tak, lekarz był całkiem miły, a ty...

- On uważa mnie za wariata - wtrącił się szybko Taehyung, nie dając Jungkookowi szansy na pochwalenie go.

- Uważa cię za pacjenta, Taehyung, rozmawialiśmy już o tym - westchnął brunet, naprawdę miał nadzieję, że te spotkania pomogą im obu.

- Uważa mnie za wariata, tak, jak każdego, kogo przyjmuje - upierał się Taehyung. - Wszyscy jesteśmy wariatami, a on tylko zbija na nas kasę, próbując wmówić nam, że jest inaczej.

Jungkook potrzebował chwili, by zastanowić się nad odpowiedzią. Oczywiście myślał całkiem odwrotnie, niż Taehyung, ale wiedział, że nie da rady go przekonać do swojej racji. Wsunął ręce do kieszeni (bo swoje rękawiczki oddał blondynowi w drodze do poradni) i zaczął bawić się materiałem od środka, przecierając go coraz bardziej.

- Naprawdę się staram - powiedział cicho, nie potrafiąc wymyślić nic innego.

- Wiem.

- Ale nie mogę się z tobą całe życie użerać, Taehyung.

Szczerze mówiąc, Taehyung nigdy by nie przypuszczał, że w tą stronę mogłaby zmierzać wypowiedź młodszego. Popatrzył na niego ni to ze smutkiem, ni ze złością.

- Przecież ci nie każę, sam sobie poradzę, nie jestem dzieckiem - burknął, starając się zabrzmieć wiarygodnie.

Potrzebował Jungkooka bardzo, nawet jeśli tego nie pokazywał. Był mu wdzięczny praktycznie za wszystko, za to, że jednak go nie zostawił, za to, że chciał mu pomóc, za to, że robił najlepsze kanapki.

- Ja sam chcę - uśmiechnął się Jungkook. - Tylko byłoby fajnie, gdybyś choć trochę się czasem postarał.

- Staram się cały czas.

- Wiem.

Taehyung zmienił godziny pracy, żeby jak najczęściej mógł widywać się z Jiminem i Kookiem. Pracował teraz od rana, dzięki czemu miał też motywację, by wstać wcześniej, niż o trzynastej. Z przyjaciółmi spotykał się codziennie, Jungkook zawsze po wykładach przybiegał po niego do piekarni i zabierał na długie spacery po mieście. Nie chciał, żeby chłopak ciągle siedział w domu, bo to na pewno nie pomogłoby mu ani trochę, znów byłby tylko zamknięty ze swoimi myślami.

Często zabierał go do kina, na lodowisko, czy w inne miejsca, w których Taehyung mógłby przestać skupiać się na swoim wnętrzu.

Jimin też się starał, pomagał Jungkookowi, ale nie zabierał mu przy tym możliwości spędzenia z blondynem czasu sam na sam. Wiedział dokładnie, że Jungkook nie robi tego wszystkiego całkiem bezinteresownie, ale nie chciał mu w tym przeszkadzać, tym bardziej, że naprawdę im kibicował.

- Masz ochotę na kawę? - Pierwszy raz to Taehyung wyszedł z taką propozycją.

- Chętnie - młodszy nie mógłby być bardziej szczęśliwy, czuł się, jakby właśnie wygrał na loterii.

- Americano?

- A ty latte?

- Powinieneś już wiedzieć, że cappuccino - zachichotał Taehyung, łapiąc Jungkooka pod rękę.

Miał zadziwiający talent do zapamiętywania takich drobnych rzeczy, jakichś cytatów, sytuacji, dat, czy nawet godzin. I Jungkook, i Jimin trochę mu tego zazdrościli, bo gdy zaczynał wspominać, oni zawsze musieli się dopytywać o szczegóły, bo ich mózgi nawet nie zanotowały, że coś takiego miało miejsce. Jedynym minusem było to, że nie zawsze wiedział, które wspomnienia są prawdziwe, a które nie.

Weszli do najbliżej kawiarenki, Taehyung poszedł złożyć zamówienie, a Jungkook znalazł dla nich idealny pusty stolik, bo w schowany rogu.

- Proszę. - Taehyung podsunął filiżankę w stronę zagapionego w kartę menu Jungkooka.

- Dziękuję. - Chłopak wziął łyka, nie spuszczając wzroku z owocowych ciast. - Może zamówię nam do tego po kawałku Wiśniowego Sadu? - Odwrócił kartę w stronę Taehyunga i wskazał na najlepiej wyglądające ciasto ze wszystkich.

- Nie mam ochoty.

- No proszę, nie będę jadł sam.

Taehyung powzdychał chwilę, ale w końcu się zgodził i już po chwili stał przed nim talerzyk z ciastem owocowym. Nie lubił owoców w innej formie, niż tej oryginalnej, ale nie chciał robić Jungkookowi przykrości, więc zabrał się powoli do jedzenia.

- Będziemy musieli tam wrócić? - zapytał, skubiąc flegmatycznie czekoladową masę.

- To dla twojego dobra. - Jungkook za to już prawie kończył swój deser.

- To ja już chyba wolę te tabletki. - Taehyung podparł się na łokciu, prawie kładąc się na blacie stolika.

- Wiem, że i tak nie będziesz ich brał.

- Prawda - uśmiechnął się delikatnie. - Nie umiem ich łykać.

- No to będziemy musieli tam wrócić. - Jungkook odsunął od siebie pusty talerzyk.

- Super.

- Nie narzekaj, mógłbyś nadal siedzieć w swoim pokoju i rozpaczać nad swoim życiem.

- Wcale nie rozpaczałem.

- Nie, wcale, tylko się goliłem - przewrócił oczami Jungkook, a Taehyung nagle zrobił się czerwony.

- Grzebałeś mi w rzeczach, jesteś jak Jimin - Spuścił wzrok, rozdrabniając swoje ciasto na atomy.

- Taki troskliwy? Miły? Kochany? Zabawny? Uroczy?

- Serio tak o nim myślisz?

- A ty nie?

- Ja chciałem powiedzieć, że wkurzający. - Taehyung wzruszył ramionami i wstał od stolika.

Jungkook na początku nie zrozumiał, co zrobił źle, i czy w ogóle cokolwiek, ale gdy tylko Taehyung zaczął się kierować w stronę drzwi, zarzucając po drodze kurtkę na ramiona, pobiegł zaraz za nim.

- Przepraszam, wcale tak nie myślę - Złapał go przy drzwiach.

- Na pewno... - Taehyung wyszedł na dwór, wpuszczając do kawiarni powiew zimnego powietrza, a Jungook zaraz za nim.

- Na pewno. - Młodszy skończył owijać się szalikiem i zatrzymał Taehyunga, blokując mu sobą drogę. - Zresztą nawet jakby, to co?

- Jajco. - Blondyn chciał minąć go bokiem.

- Jesteś zazdrosny? - zaśmiał się Jungkook, robiąc krok tą samą stronę, co Taehyung.

- Wcale nie. - Taehyung znowu oblał się rumieńcem.

- Wcale tak, zazdrośniku, ale to chyba ja powinienem być zazdrosny o Jimina, a nie ty.

- Niby czemu?

- Bo to ty z nim spałeś - Jungkook sam nie był pewien czy mówi poważnie, czy żartuje.

- Spadaj! - Zupełnie na przekór temu, co powiedział, Taehyung rzucił się na chłopaka, prawie miażdżąc mu wszystkie żebra, ale Jungkook nie protestował, zbyt długo na to czekał.

teach me how to love you [taekook] ✓Where stories live. Discover now