Rozdział 2

5.9K 304 5
                                    

     Nie wiem skąd, ale od razu wiedziałam, że to ten sławny "król". Hm, po czym go poznałam? Może po tym, że jak tylko wysiadł ze swojego auta, prawie wszystkie dziewczyny (czyt. dziwki), rzuciły się w jego stronę? Albo może dlatego, bo wyglądał jak bóg w ciele demona? Tak, to na pewno to drugie. Czarne włosy jak heban z gdzieniegdzie blond końcówkami, duże piwne oczy, które zaświeciły się, kiedy zobaczył półnagie laski, pełne malinowe usta i te tatuaże. Nie mogłam skupić się na tym, jak był ubrany. Po prostu stałam tam, patrząc na niego, jakby był nie wiadomo kim. Mia, czas obudzić się ze snu, który ma na imię... Cholera, jak on się w ogóle nazywa? Za dużo myślisz, za dużo myślisz...
W pewnym momencie zauważył mojego przyjaciela i wraz z jakąś rudą wywłoką ruszyli w naszą stronę. Jego wzrok skupił się na Jacob'ie, a po chwili z Jacob'a na mnie.
- Wszystko okej mała? - Jacob mocniej ścisnął nasze palce.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc tylko pokiwałam twierdząco głową.
Po zaledwie kilku sekundach stałam twarzą w twarz z "królem" oraz jego rudą wiewiórką.
- Siema, stary. To co, mały wyścig? - od jego głosu dostałam ciarek na całym ciele.
Chciałam stamtąd uciec, jak najdalej od niego. To było złe i w cholerę niebezpieczne. Zaczęłam gwałtownie uwalniać się z uścisku Jacob'a. Właśnie przez moje nerwowe ruchy, jego wzrok spoczął na mnie.
- A ty, to kto? - zadziornie się do mnie uśmiechnął i zlustrował moje ciało od góry do dołu, najdłużej zatrzymując się na piersiach.
Ugr... W końcu przypomniało mi się, że nienawidzę matki natury albo genów mojej mamy, przez które na tle innych dziewczyn zdecydowanie się wyróżniam. To nie jest wcale powód do dumy.
- Przyjaciółka Jacob'a - mruknęłam niby od niechcenia, a tak naprawdę nogi miałam jak z waty.
- Taa jasne, ile ze sobą sypiacie? - parsknął śmiechem i odpalił papierosa.
- Masz jeszcze inne, durne pytania tego typu?
- Och, nie przypuszczałem, że masz takie niewyparzone usteczka... A może chcesz się dzisiaj ze mną ścigać? - znów ten zadziorny uśmiech.
Jego ruda wiewiórka sapnęła z wrażenia, a Jacy... No właśnie Jacy...
- Ona dzisiaj nie może, zaproponuj mi to, co chciałeś i spadam. Nie mam całego wieczoru na pierdoły - no w końcu się odezwał.
- Nie wtrącaj się! Chcę wypróbować nową laleczkę - oblizał swoje malinowe usta.
To było gorące i takie... Mia! STOP!!!
- Ta laleczka zgadza się na wyścig i skopie ci dupę - słodko się do niego uśmiechnęłam.
- Żeby było bardziej zabawnie, wpadłem na genialny pomysł. Jeśli podstępem udałoby ci się wygrać, twój ukochany Jacob na tydzień zostanie "królem"... Gdyby jednak zdarzyło się tak, że to ja wygram, chcę... - udał, że się zastanawia. - Ciebie, a dokładniej jednej nocy z tobą - przygryzł swoją wargę, a ja dostałam palpitacji serca.
- Zgadzam się - Mia jesteś szalona.
- Cudownie! - klasnął w dłonie jak małe dziecko.
Kiedy chciałam już coś powiedzieć, poczułam silne ramiona, które złapały mnie i pociągnęły do tyłu. To był Jacob.
- Możesz mi powiedzieć, co ty do jasnej cholery robisz?! - jego twarz była czerwona ze złości.
- Ej, spokojnie... Przecież wiesz, że wygram - cmoknęłam go w policzek. To zawsze na niego działa, chociaż nienawidzę tego robić.
- Idziesz, laleczko?! - usłyszałam krzyk tego, tego... Przystojnego frajera.
Uśmiechnęłam się ostatni raz do Jacob'a, po czym z powrotem podeszłam do "króla".
- A więc trasa to trzy km, bez przeszkód. Ja jadę swoim, ty weź samochód swojego kochasia. Pasuje?
- Ta - wzruszyłam ramionami, a on odwrócił się w stronę rudej wiewiórki, a następnie namiętnie ją pocałował.
Nie... Wróć. On pożerał jej twarz, a ona była w siódmym niebie.
- * kaszel* Pieprzony *kaszel* Dziwkarz *kaszel*
Natychmiast się od niej oderwał i spojrzał na mnie ze złością, która szybko zniknęła, a pojawił się jego sławny, zadziorny uśmiech. Nawet nie wiem kiedy, a w jednym momencie stałam przyciśnięta do drzwi jego samochodu, natomiast on, pochylał się do mojego ucha.
- Skarbie, nie bądź zazdrosna - mruknął niskim głosem, przez który poczułam skurcze w podbrzuszu. Zaklnęłam w myślach. - Jeśli będziesz grzeczna, dostaniesz to samo, co ona...
- W twoich pieprzonych snach, dupku! - wyrwałam się ze jego uścisku.
- W moich snach będziemy robili o niebo lepsze rzeczy, zaufaj mi - puścił mi oczko.
- *kaszel* Chuj *kaszel*
- Posłuchaj kochanie, nazywam się Zayn Malik i radzę ci to zapamiętać!
- Och, to teraz ty posłuchaj, kochanie - na ostatnie słowo zrobiłam zniesmaczoną minę. - Nazywam się Mia Mendes i nie ostatni raz o mnie słyszysz.
Po tych słowach wsiadłam do samochodu Jacoba, po czym pojechałam na linię startu.          Kilka sekund później jego auto stało obok mojego. Przed nami pojawiła się jakaś półnaga dziewczyna i zrzucając z siebie stanik, pokazała znak START. Wywróciłam oczami na jej ruch. Oczywiście, ruszyliśmy w tym samym momencie. Na początku mnie lekceważył, jechał bardzo powoli. Wykorzystałam to przeciwko niemu, przez co przejechałam przez linię mety dwie sekundy wcześniej od niego. Wygrałam z "królem"! O mój Boże! Wysiadłam z samochodu, nie zdążyłam podejść do wkurzonego Zayn'a, a już byłam w ramionach Jacob'a, który powtarzał w kółko: dziękuję, dziękuję. W końcu postawił mnie na ziemi oraz przywarł do moich ust. Mogę zacząć panikować! Zszokowana, gwałtownie się od niego odsunęłam i bez słowa postanowiłam podejść do Zayn'a.
- Kurwa, no nie mogę w to uwierzyć! Wygrałaś! - kopnął pobliski samochód.
- Tak, a Jacob na tydzień zostaje "królem". Teraz żegnam, panie Malik - obdarowałam go moim słodkim uśmiechem i odwróciłam się do niego plecami z zamiarem odejścia. Jednak uniemożliwiła mi to jego dłoń, która złapała moją, odwracając mnie z powrotem przodem do niego. Poczułam, jak dreszcz pożądania przebiegł po całym moim ciele, oddech przyspieszył, a skurcze w podbrzuszu zaczęły pracować na pełnych obrotach. No dobra, teraz to już można panikować do potęgi trzeciej. Musiał poczuć to samo, bo stanął w bezruchu, jak również spojrzał na nasze złączone dłonie. Niemal natychmiast wyrwałam swoją rękę i jak najszybciej stamtąd uciekłam, jednak zanim to zrobiłam, usłyszałam jeszcze jego cichy szept:
- Zaczekaj...
Nie zwróciłam na niego uwagi, więc już po chwili wracałam do bezpiecznego domu, aby być jak najdalej od Zayn'a frajera Malik'a.

••••••••••••••••••••••••••••■••••••••••••••••••••••
Cześć misie, to znowu ja!
Przychodzę do was z następnym rozdziałem i mam po raz kolejny nadzieję, że się wam spodoba.
Wszystkim singlom życzę wszystkiego najlepszego i żebyśmy za rok obchodzili tylko i wyłącznie Walentynki 💕
Za wszystkie błędy bardzo przepraszam 😙

Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz