Prolog

10.4K 331 26
                                    

     Kiedy człowiek się czegoś boi albo ucieka, albo próbuje chronić się na swój sposób. Może mój nie należał do tych specjalnie mądrych, ale był mój, wyjątkowy. Bałam się miłości, czułości, współczucia, a nawet przyjaźni. Ogrodziłam się murem, który widoczny był tylko dla mnie. Wielu ludzi próbowało sprawić, żebym dopuściła ich do siebie, zaufała. Udało się "złemu chłopcu", przed którym rodzice ostrzegają swoje córki, ponieważ on nie zamierzał go burzyć, a jedynie wmurować drzwi i przez nie wejść. Nawet w najpiękniejszych snach nie śniłam o kimś takim, jak on. Drugi raz w ciągu osiemnastoletniego życia, zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Zmieniłam się ja, moi nowi przyjaciele, a nawet i on, choć trudno w to uwierzyć.

- Posłuchaj mnie teraz ty, dziewczynko - pogłaskał mnie po policzku, na co zadrżałam. - Mam w dupie to, co o mnie myślisz, możesz mnie wyzywać ile tylko chcesz. A wiesz, dlaczego? - nie odpowiedziałam. - Bo to mnie tak strasznie podnieca - zamknął na chwilę oczy i mocniej na mnie naparł. - A jeśli chodzi o mojego penisa, to w tej chwili nie czuje się najlepiej i to twoja wina. Gdybyś nie musiała iść za chwilę na lekcje, odpowiednio bym się tobą zajął - otworzył swoje piękne oczy oraz kontynuował. - Tak naprawdę przejechałem tu tylko po to, żeby powiedzieć ci, że o 14.00 przyjeżdżam po ciebie i zabieram w pewne miejsce - otwierałam już usta, aby powiedzieć mu, że jest dupkiem, ale przerwał mi, kładąc na nie palec. - I za nim znowu mnie wyzwiesz albo zaczniesz krzyczeć, zastanów się nad tym, bo zawsze możesz nie iść na lekcje, a pomóc mi z jednym problem - znacząco spojrzał w dół na swoje krocze.

- Mia? - spojrzałam na Zayn'a. - Umówisz się ze mną? - otworzyłam szeroko oczy. - To znaczy, pójdziesz ze mną na randkę? - szybko sprecyzował swoje pytanie.
Że co?

- Wyglądasz... - przygryzłem wargę, a swój wzrok zatrzymałem na jej dekolcie. - Wyglądasz tak gorąco, że mam ochotę cię przelecieć - mruknąłem całkiem poważnie, a ona przysunęła się do mnie i szepnęła na ucho:
- Jedyne, co możesz dzisiaj przelecieć, to butelka wódki - zadziornie się uśmiechnęła, oblizała swoje czerwone usta, po czym udała się w stronę kuchni.

- Kocham cię, Mia - zadrżałam. - A to na wypadek, gdybyś nie chciała mnie więcej widzieć - po tych słowach ujął w dłonie moje zarumienione policzki i złożył na moich ustach długi i namiętny pocałunek, który oddałam z taką samą pasją.

- Nie uważasz, że um... Jestem dla ciebie za młoda? - przygryzłam wargę. - Mam dopiero osiemnaście lat, nigdy nie miałam chłopaka... Możesz być z kimś w swoim wieku i jestem pewna, że każda z tych kobiet bez zastanowienia by ci się oddała i urodziła ci dzieci. Mnóstwo dzieci - dodałam.
- Chcę tylko ciebie. Zaczekam, a wiesz dlaczego? - pokręciłam głową. - Bo cię bardzo kocham, Mia.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam szybko.
Zayn głośno przełknął ślinę i spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczami. To chyba nie był dobry pomysł...
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że... - uśmiechnął się szeroko.
- Kocham cię, Zayn - szepnęłam tuż przy jego ustach.

Wybiegłam z domu, słysząc wołanie Zayn'a za plecami. Wsiadłam szybko do samochodu i odjechałam spod jego mieszkania w momencie, kiedy w szybkim tempie ubierał na dworze buty, aby mnie dogonić. Nie udało mu się. Jakimś cudem dojechałam bezpiecznie do domu. Wpadłam do niego, od razu biegnąc na górę. Telefon wciąż dzwonił, wiedziałam że to Zayn, dlatego go wyłączyłam.
Nie było już nas.
Nie było już nic.
To koniec.

- Nie mów mi, że się mnie wstydzisz po tym, jak cały blok słyszał twoje jęki - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Dupek! - zaśmiała się, idąc w stronę łazienki.
- Kocham cię! - krzyknąłem, kładąc się wygodnie na łóżku.
Mia wyraźnie miała problemy z chodzeniem. Ciekawe przez kogo...
- Ja ciebie też! - odkrzyknęła.

- Teraz mnie posłuchasz... - zaczął. - Jesteś kobietą mojego życia, ale to mówiłem ci już setki razy. Jeżeli będzie trzeba, będę powtarzał to codziennie, jednak ja nie o tym... Kocham cię, nawet nie wiesz jak bardzo. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, bez twojego uśmiechu czy twoich pięknych oczu - zarumieniłam się. - Poczekam, jeśli chodzi o dziecko, bo chcę, żebyś była szczęśliwa, a przede wszystkim gotowa. To ma być nasze szczęście, nie tylko moje. Ale jest coś o czym marzę równie bardzo, jak o dziecku - wstrzymałam na chwilę oddech. - Nie mogłem znieść widoku twojej twarzy, kiedy myślałaś, że ci się oświadczam. Może wyjdę teraz na idiotę, ale... Mia chcę, żebyś była moja na zawsze, dlatego... - uklęknął na jedno kolano, wyciągając z kieszeni granatowe pudełeczko, w którym lśnił piękny pierścionek. - Mio Mendes, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym idiotą na świecie i zostaniesz moją żoną? - zapytał, patrząc w moje załzawione oczy.

- Wychodzisz bez pożegnania? - zapytał zdziwiony.
- A mieliśmy w ogóle przywitanie? - prychnęłam.
- Mia, o co ci znowu chodzi? - zirytował się.
- Zastanów się nad sobą Zayn, dopóki nie jest za późno - oswobodziłam się z jego uścisku, chwytając za klamkę, by potem wsiąść do samochodu i pojechać do szkoły, w której musiałam udawać, że wszystko jest w porządku, niestety już nigdy nie będzie.

- Kochanie... - wyszeptał. - Nie możesz mi tego zrobić. Wiem, że byłem dupkiem, ale musiałem się nimi zająć. Teraz już wszystko wróciło do normy. Wrócisz do domu, będzie tak, jak dawniej. Możemy to jeszcze naprawić.
- Tego się już nie da naprawić. To koniec - pokręciłam głową.

Naprawił mnie, ale tylko on mógł po raz kolejny mnie zniszczyć...

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, misie!
To moje pierwsze opowiadanie, ale mam nadzieję, że wam się spodoba 😊
Rozdziały będą coraz dłuższe 😙😘
Do następnego 😘

Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz