Chłopak chwilę się zastanawiał nad moimi słowami, aż po chwili powiedział:

- To dwie różne rzeczy.

We trójkę zaśmialiśmy się, kończąc rozmowę na ten temat, która mogła by ciągnąć się jeszcze w nieskończoność. Po chwili do salonu weszła Lily, Eli, Max i Chris. Postanowiliśmy wszyscy razem ugotować obiad. Oczywiście skończyło się na tym, że Max przypalił wszystko co znajdowało się na patelni.

~~~

O godzinie piątej rano w niedzielę, razem z Eli, Maxem, Lily i Chrisem siedzieliśmy w jedynie samochodzie. Niall i reszta chłopaków jechała drugim samochodem z pod swojego domu. Wszyscy mieliśmy spotkać się na lotnisku.
Spędzałam jeszcze tą ostatnią godzinę na rozmowie z moim przyjaciółmi. Próbowałam nie myśleć o tym, że za niedługo juz mnie tu nie będzie. Wpatrywałam się przez szybę na drogę, próbując zapamiętać ostatnie widoki stąd.

- Ej, nie smuć się! - zaczął Chris, widząc mają smętną minę - Przecież tu jeszcze przyjedziesz!

Przyznałam mu rację i posłałam wszystkim najszczerszy uśmiech.

Po niecałej godzinie znajdowaliśmy się na parkingu przy lotnisku. Wchodząc do wielkiego budynku odnaleźliśmy chłopaków, którzy stali z swoimi walizkami.
Do naszej odprawy zostało pół godziny. Kiedy udało nam się znaleźć puste miejsce wśród tłumu ludzi, zaczęły się pożegnania, których tak bardzo nie chciałam.

Pierwszy żegnam się ze mną Max. Oczywiście musiał rzucić jakimś żartem.

- A tak szczerze to będzie mi ciebie brakować - dodał. Teraz juz nie ukrywałam łez w moich oczach.

Kiedy, Max wypuścił mnie ze swoich ramion, przyszła kolej na Elizabeth.

- Jeśli Niall cie skrzywdzi, to dzwoń od razu, a ja przyjadę i wbije mu pazury w tą piękną główkę. - zaśmiał się na szczery komentarz Eli.

- Będę tęsknić - powiedziałam. Po tym jak obie się popłakałyśmy, przyszła kolej na Chrisa.

- Moja siostro. - zaczął - Żałuję, że wybrałem życie w Kalifornii z dala od ciebie.

Westchnęłam cicho i jedyne co zrobiłam to wtuliłam się w jego ciało. Oddał mocno uścisk i zakołysał nas na boki. Nie przejmowałam się tym, że łzy spływają po moich policzkach. Na lotnisku prawie co druga osoba płakała przy pożegnaniu.

Nasze przytulanie przerwał Niall, który wołał, że powinniśmy iść. Niechętnie się od niego odsunęłam i ostanii raz pomachałam wszystkim. Niall położył rękę na moich plecach prowadząc do odprawy. Wytarłam mokre policzki, ciągnąć rączkę walizki.

Po odprawie zostało tylko czekanie na lot. Po godzinie siedzenia w odpowiednim przedziale, skierowaliśmy się do przygotowanego samolotu. Zawsze podziwiałam wielkość tej maszyny. W samolocie usiadłam pomiędzy Niallem, a Louisem. Nie obeszło się bez kłótni 'kto siedzi przy oknie'. Przewróciłam oczami na dziecinne zachowanie chłopaków. W końcu Niall odpuścił Louisowi i siedzimy właśnie tak jak teraz.

Po piętnastu minutach juz naprawdę zaczęła się podróż. Samolot z szybko prędkością poszybował do góry, a my mogliśmy podziwiać piękne widoki.
Wiedząc, że czeka mnie parę godzin lotu, rozłożyłam się wygodnie w fotelu.

Położyłam głowę na ramię Nialla, który posłał mi uśmiech. Ciesząc się, że mam go obok siebie, przymknęłam powieki. Mimo mojego zmęczenia sen nie przychodził. Myślałam nad wszystkim. O tym co zdarzyło się przez dwa miesiące. Były to moje najwspanialsze wakacje. Zapomniałam o ojcu, który nie jest osobą godną naśladowania. Także śmierć mojej mamy nie wpływa we mnie z taką siłą jak wcześniej. A to wszystko za sprawą osoby obok mnie, którą kocham. Teraz Niall jest najbliższą mi osobą, którą potrzebuję. Nie bez powodu mówi się, że miłość jest jak narkotyk. Odcięcie mi dostępu do tej osoby, mogła by spowodować takie skutki jak nagle odcięcie narkotyków. Dziwne, ale prawdziwe.

Usłyszałam jak Niall śpiewa mi do ucha:

- I'm in love with you
And all this little things

Uśmiechnęłam się szeroko słysząc te słowa. Po chwili moje powieki stały się ciężkie. Na dobre zasnęłam.

~~~

- Kate - usłyszałam jak ktoś mówi i lekko potrząsa moje ramiona.

- Co jest? - otworzyłam i przetarłam zaspane oczy.

Rozejrzałam się do okoła i stwierdziłam, że musieliśmy wylądować. Każdy wstał juz ze swoich miejsc, biorąc torby do ręki. Ja tez wstałam prostując moje obolałe ciało.

Po dziesięciu minutach wyszliśmy na upragnione świeże powietrze. W Nowym Yorku pomału zachodziło słońce. Uśmiechnęłam się widząc znajome miejsce, a Niall krzyknął wyciągając ręce do góry:

- Witaj Nowy Yorku z powrotem!

☆☆☆

No i ostatni rozdział ;) Jeszcze epilog!

Wiecie, że miałam ochotę zrzucić ten samolot i wszystkich uśmiercić?
No ale chyba byście mnie zabili... :')

Hard | N.H. ✔Where stories live. Discover now