Rozdział 18: Porwanie

563 53 12
                                    

Adrienne

Po raz pierwszy od dawna obudziłam się szczęśliwa. Nie jestem dość silna by poradzić sobie z tym wszystkim sama, a tym bardziej jeśli musiałabym ich okłamywać. Gdy powiedziałam wszystko Luke'owi czułam się, jakbym zrzuciła z siebie wielki ciężar. Najgorzej było mi gdy musiałam okłamywać jego. Jest dobrym Jedi i razem damy sobie z tym radę.

W takim nastroju wstałam z łóżka. Gdy zobaczyłam co pod nim leży od razu straciłam humor. Miałam pod nogami zniszczony nadajnik i miecz świetlny Luke'a.

Leia

Nie wiedziałam co mam robić. Powiedzieć tacie - nie, jest w szpitalu. Mama go potrzebuje. Obi-Wan? Chodzi o Adrienne. Zanim bym im powiedziała o kłopotach Luke'a, oni już by wypytywali o swoją córkę.

Zanim zdążyłam pomyśleć o kimś jeszcze usłyszałam cienki, dziecięcy głos.

- Mamusu? Tatusu? - Shmi. Zapomnieliśmy o niej.

Cały wczorajszy dzień grzecznie siedziała w pokoju. Wyszła dopiero dziś rano, a ja tak martwiłam się o brata, że nic nie posprzątałam. W salonie jest pełno szkła. Wybiegłam z pokoju. Mała stała na schodach. Szybko do niej podbiegłam.

- Leia? Gdze mama i tata? - spytała.

- Muszą coś załatwić. Zaraz przyjdę. Obiecuję, ale nie wychodź - poprosiłam. Shmi była bystrym dzieckiem. Pobiegła do siebie. A ja zadzwoniłam do Sabine. Same tego nie ogarnę.

***

- I co słychać? - spytała. Miała lepszy humor niż wczoraj. Nie powiedziałam jej o Luke'u. Takich rzeczy nie mówi się przez komunikator.

- Jest nie najlepiej, ale teraz muszę się zająć Shmi. Pomożesz mi tu posprzątać? - przytaknęła. Ja poszłam do pokoju siostry. Jak mam znaleźć Luke'a skoro muszę się nią zajmować? Przypomniałam sobie, kto wcześniej zajmował się małą, a nawet mną i moim bratem, gdy rodzice byli zajęci. Hera, twi'lekańska pilotka mamy. Często jej pomaga. Musi pomóc też mi.

Adrienne

Zamiast powstrzymać Kylo muszę ratować Luke'a. Powiedziałam mu i jak się to skończyło? Został porwany! Ale sama nie dam rady. Znając go musiał mieć plan awaryjny. Powiedział komuś. Lei. Muszę wybrać: iść do niej i wszystko jej wyjaśnić albo szukać samemu. Westchnęłam. Ona raczej nie powie rodzicom. Dla Luke'a.

Leia

Hera obiecała, że niedługo będzie. W tym czasie ja muszę zająć się siostrą. Weszłam do jej pokoju.

- Leia, co se stalo z lodzicami? - zapytała. Co ja mam jej powiedzieć.

- Są dzisiaj bardzo zajęci. Hera się tobą zajmie, a zanim przyjdzie ja się z tobą pobawię, zgoda? - spytałam uśmiechając się do niej. Miałam nadzieję, że nie wygląda zbyt sztucznie.

- Dobze - zgodziła się. Odetchnęłam z ulgą.

***

Kilka minut później przyszła Hera. Na szczęście mała nie dopytywała o rodziców. Gdy wróciłam do salonu, pokój był już prawie jak nowy. Poza rozbitą szybą.

- Szybka jesteś - zauważyłam.

- Wszystkim jest teraz ciężko. Chciałam pomóc. Miałaś mi powiedzieć co się stało - przypomniała mi. Westchnęłam. Miałam jej właśnie wszystko wyjaśnić, gdy wszedł Ezra.

- Hej Leia. Jest Luke? - spytał. Nie mogłam winić go za to pytanie, bo o zniknięciu brata jeszcze nikomu nie powiedziałam. Ale to i tak zabolało. - Co jest? Powiedziałem coś nie tak? - zdziwił się. Sabine spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Jeszcze nie poznała Ezry.

- Nie tylko... Ezra to Sabine, przyjaciółka moja i Luke'a. Sabin - Ezra, przyjaciel Luke'a - szybko ich przedstawiłam. - A ty, chyba nie wiesz co się wczoraj działo? - spytałam patrząc na Ezrę. Zaprzeczył. - Mam wam obojgu sporo do wyjaśnienia.

***

Szybko opowiedziałam Ezrze co go ominęło. Potem poinformowałam ich o zniknięciu Luke'a. Gdy skończyłam, wyglądali na zmartwionych.

- Pokażę wam coś - poszłam do mojego pokoju po hologram.

Gdy tam weszłam zobaczyłam tam coś zaskakującego: na moim łóżku siedziała Adrienne. Twarz zakrywały jej włosy. W rękach trzymała zniszczony przedmiot, podobny do miecza.

- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam. Gdy ją zobaczyłam poczułam gniew, za to, co wczoraj mówiła. Przez nią mój brat zniknął!

A potem zebrała włosy i spojrzała na mnie. Na policzkach miała łzy. Wyglądała na naprawdę smutną.

- Potrzebuję pomocy - wyciągnęła do mnie rękę ze zniszczonym przedmiotem. To był... miecz Luke'a.

- Już wiesz - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Pokiwała głową twierdząco. - Ale skąd? A po tym co mówiłaś wczoraj, czemu przychodzisz po pomoc?

- Bo... to naprawdę trudno wyjaśnić - przypomniałam sobie, że w salonie czekają na mnie Sabine i Ezra.

- Nie jestem sama. Jest tu jeszcze Ezra i Sabine - powiedziałam. Liczyłam, że to jej nie odstraszy.

- Nikt więcej? - spytała z nadzieją. Zaprzeczyłam.

- Możesz mi zaufać. Wyjaśnisz to nam wszystkim, dobrze? - westchnęła. Niechętnie się zgodziła. Wróciłam do salonu, trochę przed nią.

- Słuchajcie, tylko żadnych pochopnych wniosków. Ja też byłam zaskoczona, ale... - nie dokończyłam, bo za mną weszła Adrienne. Sabine wyjęła pistolet, a Ezra miecz. Próbowałam się nie załamać. - Wy nie rozumiecie co to znaczy żadnych pochopnych wniosków? Opuścić broń! - krzyknęłam. Zawahali się, ale posłuchali mnie. - Dzięki. Adrienne, mówiłaś, że nam wyjaśnisz, co wiesz.

- Luke mnie znalazł. Przyczepił mi nadajnik. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale w końcu mnie przekonał. Gdy mu wszystko wyjaśniłam, postanowił mi pomóc. Poszliśmy spać. Gdy się obudziłam, obok mojego łóżka zobaczyłam zniszczony nadajnik i jego miecz świetlny w takim samym stanie - pokazała zniszczoną broń. Spojrzałam na Sabine. Tak jak ja współczuła Ad. Ezra też zrozumiał. Adrienne wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać. To co powiedziała wczoraj do Luke'a musiało być kłamstwem. Ona ciągle coś do niego czuła.

- Może usiądziesz? - zaproponowałam. Tak zrobiła. - Wszystko będzie dobrze.

- Nie kłam. A wy? Co wiecie? - spytała.

- Luke miał nadajnik. Gdy rano sprawdziłam, nie odpowiadał. Masz pomysł kto to zrobił? - chciałam się dowiedzieć. Ona wie więcej niż my. I nie mówi nam wszystkiego.

- Nie. Jestem pewna, że wiem, kto to zrobił. Ta sama osoba, która zleciła napaść na wasz dom. Kylo Ren - powiedziała to, jak jakieś przekleństwo.

- Wiesz coś o nim? - chciała wiedzieć Sabine. Zastanowiła się chwile.

- Przedstawił mi się, ale... - nie była pewna czy to powiedzieć. Krótki czas biła się z myślami. Postanowiła jednak nam zaufać. - Nie do końca normalnie. Powiedział "Tam gdzie ty jesteś Marą Jade, ja jestem Benem Solo." - zamarłam, gdy usłyszałam ostatnie słowo. Solo? Czy to jest przypadek? Czemu Moc uwzięła się na moich bliskich?

I jak? Mam nadzieję, że rozdział fajny, choć nie tak długi jak ostatni. W niedziele będzie kolejny. Pa!

Star Wars - "Idealny" ŚwiatWhere stories live. Discover now