Rozdział 14: Powrót

608 53 9
                                    

Jej, jesteście wielcy! Tysiąc wyświetleń i 150 voted. Odkąd założyłam Wattpada chciałam mieć 1K wyświetleń. Myślałam, że najpierw będę je miała na Flashu, bo gdy publikowałam Prolog, tam było 900 wyświetleń, a tu taka niespodzianka! Publikuje ten rozdział wcześniej, jako taki bonusik i podziękowanie. Jesteście wspaniali!

Leia
Miesiąc później

Wszystko powoli wracało do normy. Duchess i Obi-Wan martwią się o Adrienne. Satine postanowiła nawet zostać na Courusant dopóki jej córka się nie znajdzie. Kilka(set) oddziałów klonów przeszukiwało galaktykę, szukając jej.

U nas wszystko powoli wracało do normy. Mi kończy się szlaban za tajnego chłopaka i drugi za "wykorzystanie kryzysu do ucieczki z domu". I choć pierwszy wydawał mi się sprawiedliwy, a gdy go miałam to ani razu nie uciekłam(przyjaźń z Luke'iem musi mieć na mnie większy wpływ niż myślę) to drugi uznałam za przesadę. Czasem wymykam się z domu, a Luke mnie kryje. Kiedy indziej przychodzi do mnie Sabine. Ciągle przyjaźni się z moim bratem, ale gdy dowiedział się, że była w nim zadurzona, przez pewien czas trudno im się rozmawiało. Na szczęście oboje już o tym prawie zapomnieli.

Dziś był jeden z tych dni gdy wymknęłam się z domu. Szłam ulicami Courusant niezauważona. Nagle ktoś do mnie zadzwonił przez komunikator. Luke.

- Gdzie ty jesteś? Nie dam rady cię dłużej kryć - przypomniał. Racja, byłam tu już kilka godzin.

- Ok, już wracam. Wytrzymasz jeszcze chwi... - nie dokończyłam, bo zobaczyłam znajomą, rudowłosą postać w pelerynie, idącą ukradkiem przez tłum. - Daj mi chwilę. Muszę coś sprawdzić - zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, rozłączyłam się i pobiegłam za Adrienne krzycząc jej imię. Nie zareagowała. Ciągle szła szybkim krokiem, a ja biegłam za nią przedzierając się przez tłum. W końcu skręciła w jakąś uliczkę i zniknęła za drzwiami jakiegoś budynku.

***

Zawiedziona i zszokowana wróciłam do domu. Weszłam, oczywiście oknem. Gdy się odwróciłam w stronę drzwi, zobaczyłam wściekłe spojrzenia rodziców. Miałam kłopoty.

Luke

- Nie dałeś rady, co? Mówiłam, żebyś wytrzymał jeszcze chwilę! - rodzice zamknęli nas w jadalni, a sami poszli do salonu porozmawiać.

- Niby nie próbowałem? Co ty tam robiłaś? - musi mieć naprawdę dobre wyjaśnienie. Zanim jednak odpowiedziała, weszli rodzice.

- Co to ma znaczyć? Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego! - powiedział tata.

- No bo ja... - Leia chciała wszystko wyjaśnić, ale mama jej przerwała.

- Tata nie mówił do ciebie, tylko do twojego brata. Z tobą porozmawiamy później - spojrzała wściekle na moją siostrę. - A ty, Luke, bardzo nas zawiodłeś. Spodziewaliśmy się po tobie więcej odpowiedzialności - zrobiło mi się głupio.

- Oboje zostaniecie ukarani. Przykro mi, że... - tacie przerwała Leia.

- Mogę w końcu coś powiedzieć, czy ten sąd skazuje bez wyjaśnień?! - krzyknęła tak głośno, że pewnie w Świątyni ją słyszeli. Rodzice patrzyli na nią z lekkim strachem. - Dziękuję. Uciekłam, ale Luke nie wiedział o tym dopóki do niego nie zadzwoniłam, a zrobiłam to bo zobaczyłam Adrienne - żałuję, że nie widziałem swojej miny, bo Leia z trudem ukrywałam śmiech.

- To niemożliwe. Oddziały szukają jej od miesiąca. Tyle się ukrywała, żeby ci się od tak pokazać? - zdziwił się tata. Zgadzałem się z nim. Ostatnio pokazała się mnie, bo coś do mnie czuła. Ale przeze mnie uciekła i powiedziała, że jej nie obchodzimy, więc raczej by się nikomu nie pokazywała, nawet gdyby wróciła.

- Tak właściwie skąd to wiesz? - spytałem. Zamknęła na chwile oczy i westchnęła.

- Poczułam, że to ona - normalnie to by była zwykła bujda i rodzice wyśmialiby po prostu Leię, ale w rodzinie gdzie było trzech Jedi, takie przeczucia były traktowane jak "Widziałam jej twarz, porównałam z jej zdjęciem i usłyszałam od niej potwierdzenie".

- Jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy, ale teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie - przyznała mama, a tata poszedł zawiadomić Obi-Wana.

***

Po tym jak Leia zdała rodzicom dokładny raport, oni zwołali w naszym salonie zebranie "pełnoletnich wtajemniczonych", w którym uczestniczyli z Duchess i Obi-Wanem. Sabine zamknęli w pokoju razem ze Shmi, a mnie z Leią.

- O czym myślisz? - spytała po dziesięciominutowej ciszy. Nie miałem ochoty na rozmowę.

- To nie w jej stylu, tak się pojawiać. Uciekła miesiąc temu. Ostatnio do nikogo nie odzywała się przez trzy lata - podzieliłem się z Leią moimi obawami. Przez ten miesiąc takie rzeczy przestały nas dziwić.

- Ty jej nie znałeś, zanim się nie odcięła. A przed ucieczką ona była... wydawało mi się, że jest starą Ad, moją przyjaciółką, a nie... - nie mogła znaleźć słowa. Było mi jej żal.

- A nie Marą Jade? - zaproponowałem.

- Co? - wydawała się zaskoczona.

- Gdy się ze mną spotkała, wtedy, przed Senatem, zawołałem ją po imieniu, a ona stwierdziła, że nazywa się Mara Jade - wyjaśniłem. Zrobiła wielkie oczy.

- O to może chodzić - wyglądała, jakby dostała olśnienia. Spojrzałem na nią pytająco. - Gdy ją widziałam wołałam do niej Adrienne, a ona nie reagowała. Gdy zobaczyła jak Sabine cię całuje, postanowiła odciąć się całkowicie od dawnego życia. A jak lepiej to zrobić, niż zmieniając imię - wyjaśniła. Teraz zrozumiałem o co jej chodzi.

Adrienne

Gdy wracałam do mojego tymczasowego domu wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Mam nadzieję, że się pomyliłam. Czy to jakieś przeznaczenie, że tropy Zakonu Ren, jakie zdobyłam doprowadziły mnie właśnie na Courusant? Cóż, wolą Mocy jest, bym stanęła oko w oko z Obi-Wanem Kenobim i Duchess Satine, i udowodniła, że przeszłość nie istnieje, a oni są dla mnie nikim. Tak jak Luke Skywalker.

Leia

Rodzice pozwolili nam w końcu wyjść z pokoju. Nareszcie. Przyszła też Sabine, przyjaźnie uśmiechając się do mnie i Luke'a. Siedliśmy na kanapie, obok siebie. Wszyscy dorośli się na nas patrzyli. Ciekawa byłam, czy tylko ja czułam się jak "na dywaniku u dyrektora".

- Leia, z Obim postanowiliśmy, że chcemy porozmawiać z Adrienne. Możesz zaprowadzić nas tam, gdzie ją widziałaś? - spytała Duchess.

- Tak, ale ona chyba się zmieniła. Myślę, że jest taka jak w czasie tych trzech lat - musiałam to powiedzieć. Wolałam, żeby wiedzieli. Przyjęli to spokojnie.

- Dobrze. Z nami pójdą też Luke i Sabine - dodał Mistrz Kenobi. Wymieni wyżej spojrzeli na siebie.

- Czemu my? - spytali równocześnie.

- Żeby jej wyjaśnić o co chodziło z tym pocałunkiem - przewróciłam oczami. Czy to nie oczywiste?

- Tak. Skoro wszystko ustalone, idziemy jutro rano. Jest już późny wieczór. Powinniście iść spać.

Adrienne wróciła? Ktoś się tego spodziewał? Gabryśka, no koment! Szczerze, najpierw chciałam, żeby polecieli jej szukać w kosmos... ale nie miałam pomysłu jak rozwinąć akcję, a tu... zaczęło się od jednej sceny z następnego rozdziału i było. Teraz nie wyobrażam sobie jak inaczej mogłoby to wyglądać. To do piątku!

Star Wars - "Idealny" ŚwiatWhere stories live. Discover now