- Już Cię uwielbiam Hyunie! - krzyknął chłopak, a ja syknąłem, słysząc swoje imię w jego ustach. Nie miał prawa tak mnie nazywać. Nikt nie miał. Tylko Chanyeol.

- Nie mów tak do mnie! - warknąłem, a on prychnął.

- Mój braciszek tak na ciebie wołał, co? - zapytał z wrednym uśmiechem, wiedząc, że ma rację.

- Nie interesuj się!

- Ale po co te nerwy? - podniósł ręce w geście obronnym, chociaż tak naprawdę nie miał się przed czym chronić. Drwił ze mnie i sprawiało mu to przyjemność - Nie możemy kulturalnie porozmawiać?

- Nie mamy o czym! - powiedziałem dobitnie.

- A ja uważam całkiem inaczej. Jak tam u twojego przyjaciela?... Luhan, tak? - moja złość wzrosła, kiedy usłyszałem imię jasnowłosego. Przypomniałem sobie te dwa razy, kiedy leżał przykuty do łóżka szpitalnego, a maszyny podtrzymywały go przy życiu, ponieważ jego organizm nie był w stanie sam funkcjonować. Yoo był wszystkiemu winny.

- Dla twojej wiadomości, żyje i ma się bardzo dobrze!

- Mówisz? - prychnął cicho, wywracając oczami.

- Owszem! Może pozdrowić go od ciebie? - zapytałem zmieniając ton głosu, z wrogiego na wręcz ociekający słodkością. Chłopak zaśmiał się znowu i pokręcił głową, jakby bawiła go moja postawa.

- Skąd pomysł, że będziesz miał kiedy to zrobić? - zapytał, a ja zamilkłem. W tym momencie uświadomiłem sobie, że wydostanie się stąd będzie trudniejsze niż myślałem. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy bezsilności, ale dzielnie starałem się je powstrzymać, szukając sposobu na ucieczkę. Nie, nie swoją tylko Minseoka. W końcu to po niego tu przyszedłem. W głowie zapaliła mi się ostatnia lampka, wskazująca na pomysł. Nie był idealny, ale było to jakieś wyjście. Nie mogłem zrobić nic więcej, ale musiałem to dobrze rozegrać.

- Zrobię wszystko, żeby się stąd uwolnić! - krzyknąłem pewnym głosem.

- Nie wyjdziesz Hyunie. - powiedział Yoo, przerywając mi - Pogódź się z tym, że należysz do mnie, a twoje miejsce jest tutaj.

- Dlaczego? - spytałem łamiącym się głosem, nie mogąc się powstrzymać. Mój oddech zrobił się cięższy, a nos zatkał się, zwiastując nadchodzący płacz - Dlaczego to robisz...?

Chłopak obrzucił mnie pewnego rodzaju pożądliwym spojrzeniem, a mnie przeszedł dreszcz. Nie chciałem żeby patrzył na mnie w ten sposób. Nie miał prawa. Ale jego oczy dalej przejeżdżały po moim ciele w niezwykle wolnym tempie, które doprowadzało mnie do cichego łkania, słyszalnego tylko dla mnie. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo w rzeczywistości siedzący za mną Xiumin również to zauważył, ale nie mógł nic zrobić. Patrzył na mnie zbolałym wzrokiem, starając się przeprosić, za ściągnięcie na mnie takiego losu, jednak ja tego nie widziałem. Byłem w opłakanym stanie psychicznym, ale starałem się tego nie okazywać. Wiedziałem, że mam szansę pomóc Minseokowi, wystarczyło tylko podchwycić właściwą chwilę, która zresztą nadchodziła.

Minęło trochę czasu, zanim Yoo się odezwał. Na początku pomyślałem, że on sam nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie, ale ta myśl wydała mi się bezsensowna, co potwierdziło się wraz z jego słowami. Tak mało czasu...

- Pytasz dlaczego? - powtórzył po mnie, a uśmiech wypłynął na jego twarz. Ten był jednak inny. Nie było w nim kpiny, ani złośliwości. Raczej pewnego rodzaju uczucie, które już kiedyś widziałem, w czyjś innych, pięknych oczach. W oczach Chanyeola. To nie była miłość. Osoba taka jak on, nie mogła kochać, byłem tego pewien. Jednak ten wzrok tak bardzo przypominał srebrnowłosego w moich pierwszych dniach na Zapadlisku, kiedy posyłaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia, odwracając się potem z rumieńcami. Nie chciałem na to patrzeć.

Changes || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz