#4

4.8K 513 32
                                    

(Baekhyun)

*Dwa tygodnie później*

Dzisiaj mijają równo dwa tygodnie, od mojego pojawienia się na Zapadlisku. Pierwsze siedem dni spędziłem w przydzielonym mi pokoju, na ponownym przyswajaniu wszystkich informacji. Dopiero w zeszły wtorek pogodziłem się z tym, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Wysłałem list do rodziny, w którym przeprosiłem, za to że wyjechałem bez uprzedzenia, ale postanowiłem z przyjaciółmi zrobić sobie bliżej nieokreślone czasowo wakacje. Wiedziałem, że mama będzie próbowała się ze mną skontaktować, ale pan Park poradził mi, żebym odciął się od bliskich, przynajmniej na razie. Z wielkim bólem serca pozbyłem się swojego telefonu, a z tym, wszystkich kontaktów w nim zawartych.
Drugą część czasu spędziłem na bezczynnym błąkaniu się po Zapadlisku. Jest tu tyle przeróżnych, nieużywanych korytarzy i tajemnych przejść, że człowiek nie może się połapać. Dlatego, zacząłem sporządzać mini mapę tego miejsca, by uniknąć ponownego zgubienia się. To było moje główne zajęcie, ale nie tylko.
Zacząłem poznawać ludzi i z nimi rozmawiać. Większość osób witała mnie z uśmiechem na twarzy i cierpliwie odpowiadała na wszystkie zadane przeze mnie pytania. W ten sposób, dość szybko pojąłem większość rzeczy i względnie niezrozumiałych pojęć, co mnie cieszyło, bo zacząłem odnajdywać się w sytuacji. Starałem się dowiedzieć jak najwięcej, nie lubiłem niedopowiedzeń. Wolałem mieć wszystko wyłożone czarno na białym, żeby złączyć fakty.
Równie szybko znalazłem osoby, z którymi przebywałem większość czasu, kiedy nie byłem zajęty samotnym szwendaniem się po Zapadlisku. Czasami nawet zabierałem ze sobą Laya, żeby podniósł mnie na duchu swoim świergotaniem na nikomu nie potrzebne tematy. To właśnie z nim spędzałem wolne chwile, przesiadując w jednej z zamkniętych uliczek, odchodzących od Jamy. Czasami dołączał do nas Suho i we trójkę wygłupialiśmy się, lub po prostu rozmawialiśmy.
Jednak bardziej związany czułem się z Kaiem. Po pamiętnej chwili słabości w sali Starszyzny, dość często spotykaliśmy się, żeby po prostu pomilczeć. Najczęściej wychodziliśmy niepostrzeżenie na zewnątrz i siedzieliśmy w cieniach drzew, nie odzywając się do siebie. Żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Był to przyjemny rodzaj ciszy, którą od czasu do czasu zakłócaliśmy dwoma czy trzema krótkimi zdaniami. Chłopak nie powiedział mi nic więcej na temat poruszony w sali, a ja nie naciskałem. Wiedziałem, że jak będzie gotowy, to sam mi opowie.
Również polepszyły się moje relacje z Luhanem. Na początku chłopak tak jak ja zamknął się w pokoju, z tą różnicą, że on ten pokój dzielił z Sehunem. Mimo to nie wychodził na zewnątrz, ani nie wpuszczał do środka nikogo, kto nie był kolorowo włosym dziewiętnastolatkiem. Kilka razy byłem u niego i chciałem porozmawiać, ale zbywał mnie słowami "innym razem". Wszystko zmieniło się, kiedy po dziesięciu dniach sam przybiegł do mnie i wtargnąwszy do mojego pokoju rzucił się na mnie ze łzami w oczach. Nie wiem jak długo siedzieliśmy wtuleni w siebie, płacząc, ale pewnie robilibyśmy to do późnej nocy, gdyby nie Sehun, który zawitał do mnie z pytaniem "czy Luhan mógłby wrócić już do siebie".
Relacje pomiędzy tą dwójką były conajmniej dziwne. Sehun jak na osobę, która przemieniła Luhana i miała nad nim "władzę", zachowywał się wręcz odwrotnie. Nigdy nie usłyszałem z jego ust żadnego rozkazu, wszystkie prośby skierowane w stronę Luhana były ciche i niepewne. Tak jakby chłopak się bał, że samymi słowami skrzywdzi jasnowłosego, który z kolei zachowywał kompletną uległość. Nigdy nie sprzeciwił się żadnej prośbie Sehuna, a w jego obecności stawał się cichy i spięty. Tworzyli dziwną, wręcz komiczną parę, ale miałem nadzieję, że ich stosunki się polepszą, bo zdążyłem zaprzyjaźnić się z Sehunem i stwierdzić, że jest całkiem w porządku.
Bliżej poznałem także Krisa i jego parę - Tao. Ten pierwszy wpasował się w mój opis o zimnym facecie, choć nie do końca. Co prawda żadko się odzywał w mojej obecności i patrzył na mnie ze swego rodzaju obojętnością, ale nie był nieczuły i złośliwy. Powiem więcej, stawał się kochającym, potulnym barankiem jeśli chodziło o Tao.
Huang był za to męskim odpowiednikiem nastolatki. Przejmował się modą, uwielbiał wszystko co słodkie i okropnie bał się robaków... I duchów... I ciemności... I jeszcze paru innych rzeczy. Jednak był świetnym chłopakiem i przyjacielem. Potrafił spoważnieć, jeśli zachodziła taka potrzeba, niezwykle martwił się o bliskich i potrafił dość mocno przywalić. Dowiedziałem się, że Tao jest mistrzem w wushu, wywijaniu kijami i Bóg wie jeszcze czym, dlatego starałem się go nie denerwować, co było dosyć trudne, biorąc pod uwagę, że blondyn, jak to określał Kai, miał "wieczny okres". Oczywiście nikt nigdy nie powiedział tego w jego obecności, bo jego śmierć byłaby długa i bolesna.
Oprócz tego poznałem również Chena, dziecko szczęścia, wiecznie uśmiechniętego idiotę, z którym każdy lubi pożartować.
Bardzo go polubiłem i z chęcią spotykałem się z nim w celu pogawędzenia, lub zrobienia kolejnego psikusa. Chłopak dużo opowiadał mi o swojej złączonej parze, a mianowicie o Xiuminie. Chen wręcz rozpływał się, kiedy mówił o tym, jaki to rozkoszny jest Xiu i, że bardzo chciałby go już zobaczyć, bo chłopak wyjechał na jakąś misję, związaną z testami i drugą watahą.
Najmniej czasu spędziłem za to z Chanyeolem, co niesamowicie mnie wkurzało. Coś ciągnęło mnie do niego, jakaś niewidoczna siła, która kazała głupiemu mnie wstawać o trzeciej w nocy i iść pod jego pokój, żeby sekundę przed zapukaniem otrząsnąć się i odbiec spowrotem do siebie. Byłem na skraju załamania, bo nie chciałem się tak czuć. Za każdym razem, gdy spotykałem go w okolicy, moje serce zaczynało niebezpiecznie szybko bić, a ręce zaczynały się pocić. Kiedy patrzył mi w oczy i witał mnie zwykłym "cześć Baekhyun", miałem wrażenie, że zaraz się rozpłynę. W pewnym sensie nie lubiłem tego gościa, właśnie ze względu na to jak się czułem w jego obecności. Ograniczony. To odpowiednie słowo.
Równie denerwujące było to, że Park zachowywał wobec mnie zupełną obojętność. Kiedy starałem się nawiązać z nim dłuższą rozmowę, wykręcał się pracą i odchodził. Kiedy pukałem w drzwi jego pokoju, nie otwierał, lub krzyczał zza nich, że nie ma siły ani czasu. No szlag mnie trafiał. Po kilku dniach nie udanych prób nawiązania bliższej znajomości, powiedziałem sobie, że oficjalnie nienawidzę Park Chanyeola i jego mega słodkich odstających uszu. Nie chciał ze mną gadać? Trudno. Widocznie nie jestem wart uwagi kogoś takiego jak on.
Tak więc kiedy teraz mijamy się w korytarzach, nie zaszczycam go nawet spojrzeniem, bo jeszcze zarzuciłby mi, że jestem nachalny, albo coś takiego. Przechodziłem obok z wysoko podniesioną głową, dla podkreślenia, że nie interesuje mnie jego osoba. Boże, jakie kłamstwo. Strasznie mnie interesował, ale zabroniłem sam sobie zbliżania się do niego, mówiąc, że nie wyjdzie mi to na dobre. Tylko czemu miałem wrażenie, że za każdym razem odwraca się by na mnie spojrzeć? Głupi jesteś Baekhyun! Zaczynasz popadać w paranoję!

Changes || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz