#17

3.6K 454 75
                                    

(Chanyeol)

W pierwszej chwili nie dotarło do mnie, to co powiedział Yoo. Dopiero kiedy przeanalizowałem całe zdanie od początku do końca, pomyślałem, że to jakiś cholerny żart, który kuźwa wcale nie jest śmieszny! Ale kiedy spojrzałem w pewne siebie oczy bruneta i na jego zawzięty, złośliwy uśmiech, przez głowę przebiegł mi obraz dokumentów, które znalazłem u niego w biurku. Wtedy zrozumiałem, że mówi prawdę.

Wściekłość wcale nie oddaje tego, co w tamtym momencie czułem. Byłem tysiąc razy bardziej niż wściekły i miałem wrażenie, jakbym drugi raz przeżywał śmierć matki. Jakby coś dużego i ostrego wbiło mi się w ciało, niszcząc wszelką nadzieję, wszelkie szczęście i wszystko co związane z drobnym szatynem, który zajmował tak ważne miejsce w moim sercu.

Nie kontrolowałem swoich ruchów. Zupełnie odciąłem się od rzeczywistości i w jednej chwili stałem z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w ziemię, a w drugiej pędziłem w stronę rzeki, chcąc zetrzeć z twarzy Yoo ten wredny, rozbawiony uśmiech. Byłem zaledwie kilka kroków od celu, kiedy coś brutalnie szarpnęło mną do tyłu i odciągnęło od bruneta. Szarpałem się i wierzgałem, nie mogąc powstrzymać krzyku, który utknął mi w gardle. Chciałem go skrzywdzić. Zobaczyć, jak cierpi. Odpłacić za wszystko. Chciałem, żeby fizycznie poczuł ten ból, który przepełniał moje ciało, mój umysł, moją duszę. Umierałem wewnętrznie.

- ZABIJE CIĘ! - wrzeszczałem, starając uwolnić od trzymających mnie ramion - ZABIJE, PRZYSIĘGAM! BĘDZIESZ MARTWY!

- Uspokój się, Chanyeol! - usłyszałem głos Krisa, który trzymał mnie w stalowym uścisku, żebym nie mógł się wyrwać. Mimo tego rzucałem się dalej, a śmiech Yoo tylko bardziej rozpalał moją wściekłość.

- BĘDZIESZ CIERPIAŁ NA MOICH OCZACH, ZOBACZYSZ, UMRZESZ W TORTURACH, A JA TYLKO ZAŚMIEJE CI SIĘ W TWARZ!

- Yeol, na Boga! - Kris mocniej pociągnął mnie do siebie, unieruchamiając moje ręce, w skutek czego poczułem lekki ból w ciele. Jednak nie równał się on w żadnym stopniu z tym, który uparcie kumulował się w moim sercu, więc nawet nie zwracając na to uwagi, nie zaprzestałem szamotaniny.

- Kris. - potworny głos wrogiego bruneta rozniósł się po okolicy - Co tam u ciebie? Jak tam Tao?

- Nie twoja sprawa Yoo! - warknął blondyn, na co chłopak się zaśmiał.

- Nie rozumiem, czemu nagle wszyscy są dla mnie tacy nie mili.

- Może dlatego, że zachowujesz się, jak nic nie warty śmieć, którym zresztą jesteś! - obok nas stanął Kai, sztyletując Yoo wzrokiem.

- Kai! Ciebie zawsze najmniej lubiłem. - skomentował, po czym wzruszył ramionami - Zresztą widzę, że z wzajemnością.

- Spadaj stąd Yoo! - warknął Kris, podczas gdy ja powoli traciłem siły, a moje ruchy stawały się wolniejsze - Zadowolony jesteś? Nie masz tu już czego szukać!

- Może dosłownie tutaj nie, ale macie kogoś, kto należy do mnie i chciałbym go w najbliższym czasie odzyskać, bo robię się naprawdę niecierpliwy. - brunet posłał mi ostatnie wyzywające spojrzenie, na co zacisnąłem zęby, ostatni raz próbując się oswobodzić - Miejcie świadomość, że niedługo tu wrócę. Chociaż, mam wrażenie, że Baekkie sam do mnie przyjdzie...

- NAWET NIE WAŻ SIĘ WYMAWIAĆ JEGO IMIENIA! - krzyknąłem za oddalającym się chłopakiem, który zmienił się w wilka i odbiegł w las.

Kiedy Kris upewnił się, że trochę się uspokoiłem i nie rzucę się w pogoń za Yoo, puścił mnie, a ja upadłem bezwładnie na ziemię. Zgarbiłem ramiona, czując na policzkach pierwsze łzy, które już po chwili zaczęły spływać, skapując na ziemię. Moje ciało zaczęło drżeć, ale nie zauważyłem tego. Ból był potworny. Przyłożyłem dłoń do miejsca, w którym dało się wyczuć bicie serca i zaszlochałem, nie przejmując się tym, że widzi mnie dwójka przyjaciół. Kris podszedł bliżej mnie i położył mi rękę na ramieniu w geście wsparcia i współczucia.

Changes || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz