dzień 3- Część 4

265 17 0
                                    


O godzinie 7:00 usłyszałam głośne walenie w drzwi. Przebudziłam się i ujrzałam nad moją twarzą twarz chłopaka. Krzycząc na mnie, kazał mi wstawać. Natychmiast wstałam. Dał mi do przegryzienia kawałek bułki, a do popicia szklankę wody. To mi nie wystarczyło na zapchanie żołądka. Gdy już zjadłam to mało obfite śniadanie wyszliśmy do innego budynku. Mimo wszystko chciałam uciec, lecz nie miałam z nim szans. Wepchnął mnie do jakiegoś pokoju, w którym było bardzo zimno. Nie było żadnego ogrzewania. Zamknął drzwi na cztery spusty, a ja znowu zostałam sama jak palec. Zaczęłam płakać. Moja pierwsza myśl chodząca po głowie była taka: "Dlaczego nie ma tu moich przyjaciół?! Dlaczego nie ma ich wtedy, gdy ich potrzebuje?!". Wtedy właśnie sięgnęłam po telefon, aby zobaczyć czy tu też nie ma zasięgu. Ku moim oczom ujawniły się 3 kreski zasięgu. Natychmiast napisałam do Charlie i Leo. Rodzice byli za granicą, więc nie miałam na co liczyć, poza tym nie chciałam ich zamartwiać na zapas. Chłopcy nie odpisywali przez kilka godzin. Gdy skończyły się lekcje- zadzwonili do mnie. Ja nie odebrałam, aby porywacz nie usłyszał, że z kimś rozmawiam. Powiedziałam im tylko żeby przeczytali sms-y. Napisałam im, że nie wiem gdzie jestem, ale mniej więcej opisałam im jak wyglądają okolice i że nie mam jak uciec. Odpisali, że już biegną do domów, odnieść plecaki. Gdy tylko to zrobią zaczną mnie szukać. Napisałam im żeby robili to jak najszybciej bo ja "zamarzam". Nie odpisali. Ucieszyłam się, bo to oznaczało tylko to, że ruszyli mnie szukać. Nic nie jadłam. Mijały godziny. Ich nie było. Mi było coraz zimniej. Moje wargi zasychały. Ręce sztywniały z zimna. Starałam się je ogrzać ciepłem z moim ust. To jednak mało dało. Po chwili napisali, że już się ściemnia i oni sami nie wiedzą gdzie są. Zatrzymali się w małym hotelu, niedaleko miejsca w którym się znajdowali. Powiedziałam im żeby kupili mi coś do jedzenia i do picia. Odpisali, że już to zrobili. Łzy cieknące z moich oczu, powoli zamarzały na moich policzkach, a moje serce coraz szybciej biło. Żeby się ogrzać postanowiłam pobiegać, po tym małym pomieszczeniu. To było bardzo trudne, ponieważ bałam się, że on mnie usłyszy. Nie miałam siły biegać dalej. Jednak trochę się ogrzałam. Moje łzy spływały większymi strumieniami, a ja stawałam się bardziej bezradna. Już traciłam nadzieje, że w ogóle przeżyję. Napisałam to chłopakom. Oni mi odparli żebym się nie bała, a oni mnie zaczną szukać z samego rana. Było mi to już obojętne. Dopadł mnie katar, kaszel i ból głowy. Wybiła godzina 20:00, a ja poszłam spać. 


BAM- kidnapping/porwanieWhere stories live. Discover now