*bez perspektyw*
Izzy wbiła do tymczasowego pokoju Jungkooka i Sugi (pomińmy fakt, że u tego pierwszego wybili butem okno i menedżer za karę kazał im mieszkać razem przez jakiś czas). Zatrzymała się nagle, widząc łóżko Kookiego zapchane setką różnych rzeczy od ubrań po breloczki czy plecak. A nawet jedzeniem.
– Powiedz, że on nie jest pod tym wszystkim – zwróciła się do Sugi, który właśnie układał swoje białe włosy.
– Tam go nie ma, ale uwa... – zaczął, jednak nieco zbyt późno.
Izzy weszła do środka, stawiając stopę na czymś miękkim, co od razu wydało dźwięk:
– Ała!
– ...żaj na podłogę – dokończył, zaciskając usta.
– A dzień dobry! - uśmiechnęła się do na wpół przytomnego chłopaka, który spał na podłodze i właśnie ściągnął kołdrę z twarzy. Suga stłumił śmiech. – Wyjaśnisz mi, dlaczego nie śpisz na swoim łóżku?
– Nie ma na nim miejsca – odpowiedział, przecierając twarz.
– To może by tam posprzątać? – zasugerowała, ale on tylko machnął ręką.
– Tu też wygodnie.
Przewróciła oczami i szturchnęła stopą leżącego chłopaka.
– Pobudka, do szkoły idziesz – przypomniała mu.
– Nie kopie się leżącego! – ziewnął, przewracając się na drugi bok.
Izzy prychnęła, po czym stojąc w drzwiach skierowała prośbę do Sugi:
– Dopilnuj, by wstał.
– Dopilnuję – odpowiedział z szatańskim uśmiechem.
Wyszła z pokoju i idąc korytarzem natknęła się na V. Wyminęli się bez słowa, jak mija się obcych ludzi na ulicy czy w sklepie. Poczuła ukłucie w sercu. Nie chciała, żeby tak było. On też nie chciał. Był na siebie wściekły za wczoraj. Zatęsknił nawet za jej codziennym ,,hej", które teraz nie wyszło z jej ust. Jednak duma nie pozwalała ani jej, ani jemu wyciągnąć ręki na zgodę. Zeszłego wieczoru Tae zszedł z powrotem na imprezę i odreagował. Po swojemu, choć niekoniecznie dobrze. Teraz tego żałował. Nawet bardzo.
Kiedy on robił swoje, na dachu doszło do prawie tak samo nieprzyjemnej wymiany zdań, co poprzednio.
– Jaka byłaby szkoda, gdyby media się o was dowiedziały... – zacmokała Dayo.
– Nie zrobiła byś tego – Izzy pokręciła głową.
– Niby dlaczego? – zapytała Afroamerykanka. – To dobry sposób by pozbyć się ciebie z zespołu. Albo jego. To nie wygląda najlepiej: czternastolatka i dwudziestolatek. Wytwórnia nie będzie zachwycona...
– Dla twojej informacji, wytwórnia wie – kłamstwo. Dayo wydawała się zaskoczona, ale zaraz powróciła jej kamienna jak zawsze twarz. Zmieniła nieco tonację.
– Ale fani nie... Media z chęcią wysłuchają takich ploteczek, zwłaszcza, jeśli wyjdzie to od jednej z Sióstr. Zrozum, fani mogą sobie pisać po banerach, ale i tak nikt nie bierze was poważnie. Poza tym, mogę się założyć, że za jakiś czas mu się znudzisz – zapasała ręce. – Słuchaj, on jest gwiazdą. Gwiazdy zmieniają dziewczyny jak rękawiczki. W dodatku, co możesz mu zaoferować? Masz czternaście lat, tak jak ja. Naprawdę, niewiele możemy. Nie wpuszczą nas do większości klubów, nie mamy prawa jazdy, jesteśmy zależne od rodziców, uczymy się w szkole, jesteśmy w okresie dojrzewania. Okresie buntu. Pokazać się z nami idąc za ręce? To nie będzie dobrze wyglądać, bo przecież powszechnie uznawane jesteśmy za dzieci. Nie każdy jest w stanie wytrzymać taki ograniczony układ. Mówię ci, że jeszcze będziesz przez niego cierpieć – rzekła. Brzmiała szczerze i mówiła to głosem osoby poproszonej o radę.
CZYTASZ
Sześć Lat I V (BTS)
FanfictionWiadomo, że jeden dzień może odmienić wszystko... ,,Cześć, jestem V" Naprawdę, dosłownie wszystko... ,,Wytwórnia szuka młodej gwiazdki" ...nawet, jeśli tego nie chcesz. ,,[...]nie zadzwonię tam" Czy przyjaźń jest możliwa, kiedy dzieli was sześć lat...