7

5.1K 315 91
                                    

No idź! – niemal pchnęłam Jungkooka w kierunku Hinri, która oglądała rabatki kwiatowe.

Pokręcił głową i schował się za mną. Zmrużyłam oczy.

– Słuchaj, jakbyś nie był znacznie wyższy ode mnie, to naprawdę przemilczałabym twoją głupotę. Ale poważnie? Myślisz, że cię nie widać? Naprawdę, bardzo dorośle...

– Ale ja nie wiem, co mam zrobić! – upierał się, a ja przewróciłam oczami. – Izzy, nie bądź taka...

Byliśmy w parku razem V, Rap Monsterem i Hinri. Wykorzystywaliśmy ostatnie wolne chwile poranka, przed festiwalem. No i była z nami Dayo, ale ona gdzieś się zgubiła w terenie i nikt za nią nie tęsknił.

– Rany... – pokręciłam głową. – Co trudnego jest w podejściu do dziewczyny? Zwłaszcza, jak się jest młodym i przystojnym gwiazdorem? No pomyśl – odwróciłam się do niego przodem. Trzeba tu komuś podbudować samoocenę. – Kruczoczarne włosy, oczy niemal tak samo czarne, ładny uśmiech. Co miałoby jej się nie spodobać, jeśli chodzi o wygląd? A charakter przecież też masz bardzo ciekawy i miły. Inaczej nie wytrzymałabym z tobą psychicznie, nasz ty Golden Maknae!

Pokiwał kilka razy głową, tak prawie niezauważalnie, potwierdzając moje słowa. Chyba nabrał jakiejś w miarę odwagi. To dobrze.

– Jej ulubione kwiaty to lilie i zawsze chciała, żeby jakiś chłopak jej taką podarował – powiedziałam, wskazując na kępkę wspomnianych kwiatów. – Co zrobisz z tą informacją?

– Eeeee... – podrapał się po głowie, myśląc aż za długo, a ja zasłoniłam oczy dłonią. Nie no, nie! A myślałam, że chociaż u jednego działa tryb ,,całodobowe myślenie"! Chyba zacznę płakać.

– V! – zawołałam bezsilnie, a on przerwał na moment swoją ożywioną rozmowę z Monem i podszedł do nas dziarskim krokiem.

– Co, młoda? – zapytał.

– Powiedz mu, jak ma zagadać do Hinri, bo ja już nie mam siły!

– Łał! Zatem uznałaś, że się na tym znam? – uśmiechnął się szeroko.

– Nie. Po prostu tylko ty z nas tutaj zebranych dowiedziałeś się tego z jego ust – powiedziałam grobowym tonem. – Nie ma znaczenia, że i tak wszyscy wiedzą. Ważne, że jemu wydaje się, że nie.

– Ty to potrafisz zgasić człowieka zanim w ogóle zapłonie – udał oburzenie i zapasał ręce.

Uśmiechnęłam się uroczo i puściłam mu oczko.

– Ale masz rację. Ja jedyny wiem!

– Przecież ja zawsze mam rację – oznajmiłam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Uniosłam dumnie głowę.

– Halo, ja też tu jestem! – Kookie pomachał mi ręką przed oczami. – Nie mówcie, jakby mnie tu nie było!

– Wiemy, skarbie, że tu jesteś – powiedziałam słodko, a Jungkook się uśmiechnął.

– Skarbie?! – prychnął z oburzeniem V, a ja szturchnęłam go w ramię. Będzie się teraz czepiać, że do niego tak nie mówię? Zgaduję, że tak. Przecież od dawien dawna ja jestem ,,kochaniem" Jungkooka a on moim ,,skarbem" i to mocno na żarty. Przecież to się zaczęło już przy naszym drugim spotkaniu! A jego teraz oświeciło. Z kim ją się zadaję...

– No to jak? – spojrzałam na czarnowłosego. – Idziesz do niej, czy ja mam ją tu przyprowadzić?

– A w ogóle musimy coś robić w tym kierunku? – zapytał z nadzieją, że ,,jednak może jakimś cudem nie".

Sześć Lat I V (BTS)Where stories live. Discover now