No idź! – niemal pchnęłam Jungkooka w kierunku Hinri, która oglądała rabatki kwiatowe.
Pokręcił głową i schował się za mną. Zmrużyłam oczy.
– Słuchaj, jakbyś nie był znacznie wyższy ode mnie, to naprawdę przemilczałabym twoją głupotę. Ale poważnie? Myślisz, że cię nie widać? Naprawdę, bardzo dorośle...
– Ale ja nie wiem, co mam zrobić! – upierał się, a ja przewróciłam oczami. – Izzy, nie bądź taka...
Byliśmy w parku razem V, Rap Monsterem i Hinri. Wykorzystywaliśmy ostatnie wolne chwile poranka, przed festiwalem. No i była z nami Dayo, ale ona gdzieś się zgubiła w terenie i nikt za nią nie tęsknił.
– Rany... – pokręciłam głową. – Co trudnego jest w podejściu do dziewczyny? Zwłaszcza, jak się jest młodym i przystojnym gwiazdorem? No pomyśl – odwróciłam się do niego przodem. Trzeba tu komuś podbudować samoocenę. – Kruczoczarne włosy, oczy niemal tak samo czarne, ładny uśmiech. Co miałoby jej się nie spodobać, jeśli chodzi o wygląd? A charakter przecież też masz bardzo ciekawy i miły. Inaczej nie wytrzymałabym z tobą psychicznie, nasz ty Golden Maknae!
Pokiwał kilka razy głową, tak prawie niezauważalnie, potwierdzając moje słowa. Chyba nabrał jakiejś w miarę odwagi. To dobrze.
– Jej ulubione kwiaty to lilie i zawsze chciała, żeby jakiś chłopak jej taką podarował – powiedziałam, wskazując na kępkę wspomnianych kwiatów. – Co zrobisz z tą informacją?
– Eeeee... – podrapał się po głowie, myśląc aż za długo, a ja zasłoniłam oczy dłonią. Nie no, nie! A myślałam, że chociaż u jednego działa tryb ,,całodobowe myślenie"! Chyba zacznę płakać.
– V! – zawołałam bezsilnie, a on przerwał na moment swoją ożywioną rozmowę z Monem i podszedł do nas dziarskim krokiem.
– Co, młoda? – zapytał.
– Powiedz mu, jak ma zagadać do Hinri, bo ja już nie mam siły!
– Łał! Zatem uznałaś, że się na tym znam? – uśmiechnął się szeroko.
– Nie. Po prostu tylko ty z nas tutaj zebranych dowiedziałeś się tego z jego ust – powiedziałam grobowym tonem. – Nie ma znaczenia, że i tak wszyscy wiedzą. Ważne, że jemu wydaje się, że nie.
– Ty to potrafisz zgasić człowieka zanim w ogóle zapłonie – udał oburzenie i zapasał ręce.
Uśmiechnęłam się uroczo i puściłam mu oczko.
– Ale masz rację. Ja jedyny wiem!
– Przecież ja zawsze mam rację – oznajmiłam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Uniosłam dumnie głowę.
– Halo, ja też tu jestem! – Kookie pomachał mi ręką przed oczami. – Nie mówcie, jakby mnie tu nie było!
– Wiemy, skarbie, że tu jesteś – powiedziałam słodko, a Jungkook się uśmiechnął.
– Skarbie?! – prychnął z oburzeniem V, a ja szturchnęłam go w ramię. Będzie się teraz czepiać, że do niego tak nie mówię? Zgaduję, że tak. Przecież od dawien dawna ja jestem ,,kochaniem" Jungkooka a on moim ,,skarbem" i to mocno na żarty. Przecież to się zaczęło już przy naszym drugim spotkaniu! A jego teraz oświeciło. Z kim ją się zadaję...
– No to jak? – spojrzałam na czarnowłosego. – Idziesz do niej, czy ja mam ją tu przyprowadzić?
– A w ogóle musimy coś robić w tym kierunku? – zapytał z nadzieją, że ,,jednak może jakimś cudem nie".
YOU ARE READING
Sześć Lat I V (BTS)
FanfictionWiadomo, że jeden dzień może odmienić wszystko... ,,Cześć, jestem V" Naprawdę, dosłownie wszystko... ,,Wytwórnia szuka młodej gwiazdki" ...nawet, jeśli tego nie chcesz. ,,[...]nie zadzwonię tam" Czy przyjaźń jest możliwa, kiedy dzieli was sześć lat...