2

7.8K 439 108
                                    

Rzuciłam w niego jego własną czapką i trafiłam centralnie w teraz już rudy, farbowany łeb V. Czapka odbiła się i wpadła na parkiet obok.

– Słuchaj, jak do ciebie mówię! – oburzyłam się i wzięłam łyk wody.

Byłam w Big Hit Entertainment. Teraz możecie mówić, jak to rzucam słowa na wiatr. Prawda jest jednak taka, że ponad połowa mojej rodziny była za tym, bym jednak spróbowała. Więc tak: moi rodzice, podobnie jak rodzicie innych członkiń, dostali mieszkanie niezbyt daleko od naszego dormu. Tak, może się to wydawać nierealne, ale menedżer powiedział, że im to się zwróci w kosztach przy naszym debiucie itepe. Ani mama, ani tata zachwyceni tą przeprowadzka nie byli, bo przecież równało się do z poszukiwaniem nowej pracy, ale jak widać Big Hit Entertaiment bardzo na nas zależy i wyszukali dla nich kilkanaście propozycji.

– Mam ci przypomnieć, jak mistrzowsko mnie olewałaś jeszcze miesiąc temu? – V udał oburzenie. – Teraz ja będę się zachowywać jak ty. No a przy okazji, przypominam, że to dzięki mnie w ogóle masz tę robotę – puścił mi oczko i wstał z podłogi.

Prychnęłam. Serio, nie wiem, jakim cudem udało nam się znaleźć nić porozumienia, a końcu nawet się zaprzyjaźnić. Po pierwsze, totalnie różne charaktery. Po drugie – różnica wieku, po trzecie – płeć, po czwarte – poziom inteligencji. Długo by tak wymieniać. W ogóle, jakim cudem ja się przyjaźnię z tymi bałwanami? Dobra, mamy jedną, wspólną cechę: jesteśmy tak samo szaleni, a przynajmniej ja i V (no i mój kochany ,,braciszek" Jungkook). Niejednokrotnie odnoszę wrażenie, że mimo, iż dzieli nas cztery, sześć, siedem, osiem i dziewięć lat, to jestem dojrzalsza od nich.

Nasza przyjaźń nie obejmowała jednak miedzy innymi tulenia i nazywania któregokolwiek z nich ,,oppą". W ogóle, jakiegokolwiek kontaktu cielesnego poza ewentualnym trzymaniem za rękę/ramię. Lubiłam mieć własną przestrzeń osobistą, co tyczyło się nawet mojej rodziny, poza rodzicami.

– Nie wytrzymasz z tym swoim postanowieniem dłużej niż dwa dni. A co do drugiego, nie mam tej roboty przypadkiem przez moje umiejętności? – odbiłam piłeczkę, a V machnął ręką.

– Ode mnie masz wizytówkę. Izzy, gdyby nie ja, nie skontaktowałabyś się z nimi.

– Ale numer wytwórni jest nawet w Internecie – uniosłam dumnie głowę, patrząc, jak mój sześć lat starszy kumpel przegrywa.

– Czy ty musisz zawsze mieć rację? – zapytał, wysuwając dolną wargę niczym małe dziecko, a ja zaczęłam się śmiać.

– Owszem – wytknęłam mu język. – A teraz wybacz, muszę wracać do roboty. Nie każdy dostaje solówkę. Oj, no weź, ty mój najlepsiejszy przyjacielu pod słońcem, przecież oboje wiemy, że to twoja wina, że tu jestem – powiedziałam słodkim głosem i uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. – Tak czy inaczej, powinnam wrócić do ćwiczeń.

Ja oraz reszta Different Sisters miałyśmy do opracowania całkiem trudny układ, przy czym tylko dwie najmłodsze dostały solówki. Byłyśmy jeszcze trainee, ale tak czy inaczej, dobrano nas w zespół. Jest nas pięć. Ja, przedstawicielka Polski i ogółem Europy, Hyemi która pochodzi stąd, Aisha, urodzona w Arabii Saudyjskiej, ale wychowana w Australii, będąca Afroamerykanką Dayo i wreszcie pochodząca z Indii Hinri. Ja i Dayo jesteśmy z tego samego roku, ale to ona jest maknae. Mamy być międzynarodowym zespołem, a jak to będzie? Jeszcze nie wiem.

Taehyung dawał do zrozumienia, że nie zamierza jak na razie wychodzić. Przewróciłam oczami i po prostu zabrałam się za ćwiczenie, czując na sobie niemal palący wzrok przyjaciela. Być może jestem przewrażliwiona, ale nie cierpię, jak ktoś gapi się na mnie, kiedy ćwiczę. No okay, trener może, ale reszta – nie bardzo. Zawsze mam wrażenie, że akurat wtedy się pomylę, mimo, iż że swojej solówki byłam zadowolona w całości i w zasadzie, bardzo mi się podobała. Taka energiczna.

– Nie mogę się skupić, jak się gapisz – powiedziałam, przerywając.

– To nie tańcz – powiedział, jakby to było tak oczywiste, a potem przygryzł dolną wargę.

Walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Podeszłam do niego i lekko pchnęłam w stronę drzwi. Zrobił proszącą minę, ale ja pokręciłam głową.

– Czy ja ci przeszkadzam, kiedy ty ćwiczysz? Raczej nie, chyba, że serio muszę – tu jego spojrzenie mówiło: ,,Więc ci przeszkadzam?" – A tak po za tym, zastanawiam się nad tym, czy to po prostu ja mam mózg na poziomie dwudziestolatka, czy jest na odwrót.

– To zabolało! – złapał się za serce, natomiast ja parsknęłam śmiechem. – Powinienem się za to obrazić – rzucił, poprawiając włosy.

– Ale tego nie zrobisz i grzecznie udasz się do dormu i tam poczekasz sobie na resztę – poinstruowałam, po czym zaśmiałam się cicho, widząc jego skrzywiona minę.

– A przyjdziesz potem? – zapytał, zanim wyszedł.

– Idę z Jungkookiem do sklepu, żeby pomóc mu wybrać jakąś nową muszkę, bo po waszej ostatniej zabawie, ta stara skończyła w toalecie – przypomniałam mu.

Ułożył usta, jakby chciał powiedzieć ,,a", skinął głową i pożegnał się, a ja wróciłam do ćwiczeń.

Co myślisz o tej? – zapytał Kookie, podnosząc czarno-białą muszkę. Była to już około pięćdziesiąta z kolei. W żadnej nic nam (jemu) nie pasowało. A myślałam, że to tylko kobiety mają wysokie wymagania...

– Kojarzy mi się ze szkołą. Mój kolega miał bardzo podobną na zakończeniu roku – powiedziałam, odwieszając tą, którą przed chwilą miałam w ręce.

Nie wiedziałam, że w jednym sklepie może być aż tyle różnych muszek i krawatów. Ale krawaty jeszcze miał. Tak, dokładnie, jeszcze. Te półgłówki są zdolne do wszystkiego, a podobno to mnie nie można zostawić samej...

– A taka? – zaśmiał się, pokazując mi muchę w kształcie nietoperza, na co też się zaśmiałam i pokręciłam głową. Przyznaję, że mimo wszystko całkiem nieźle się bawiłam.

– Może taka? – pokazałam na całą czarną kokardę o ciekawym kroju, która stała na wystawie.

– Fajna! – powiedział z entuzjazmem, po czym poprosił ekspedientkę o zdjęcie jej. Przyjrzał jej się z uśmiechem.

– Bierzesz? – spytałam, patrząc Jungkookowi przez ramię (co szczerze mówiąc, wcale do najprostszych rzeczy nie należało; za wysoki jest). Skinął głową, a ja odetchnęłam z ulgą. Nie lubię zakupów.

Spędziliśmy w tym sklepie dobrą godzinę, więc kiedy wreszcie go opuszczaliśmy, skoczyliśmy jeszcze po picie. No i taki sposobem, licząc od momentu, w którym wyjechaliśmy aż do powrotu, nie było nas dość długo.

– Nareszcie! – zawołał J-Hope, kiedy weszliśmy do dormu BTS. Leżał rozłożony na kanapie i jadł kanapkę. – Ile można siedzieć w sklepie?

– Wiesz, taka kalkulacja: Jungkook puls Izzy plus sklep równa się wieczność – zaśmiał się RapMonster, który z kolei grał w jakąś gierkę na telefonie.

– No bez przesady – powiedziałam, udając obrażony ton. – Nie było nas tylko dwie godziny.

– Dwie i pół, prawie trzy – uściślił V, za co spojrzałam na niego wzrokiem mordercy. Uniósł ręce w geście poddania. – No co? Mówię, jak jest.

– Nie ważne – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. – Tak w ogóle, to która jest?

– Czekaj... – spojrzał na swój czarny zegarek, który miał na lewej ręce. – Za piętnaście siódma.

– Naprawdę? – zdziwiłam, a V przytaknął. – W takim razie muszę spadać.

Skrzywiłam się nieznacznie. Właśnie za te piętnaście minut miałyśmy mieć kolejną lekcję tańca. Nie zbyt podobał mi się ten układ w całości, a włókowałyśmy go już kilkanaście razy.

~~~~~~~~~~

Bardzo dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarz~! To bardzo motywuje :3

Cieszę się, że moje wypociny wam się podobają! Taki zaciesz :P

Być może ta część nie należy do najciekawszych, ale nie można było jej wywalić :).

Mam nadzieję, że ten też wam się spodobał i... i do ,,zobaczenia" w następnym!

Caroly

Sześć Lat I V (BTS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz