23 + info pod rozdziałem..

6K 327 32
                                    

-Jesteś okrutny.-powiedziałam, kiedy Justin leżał na mnie.

-Wczoraj Ci się podobało.-uśmiechnął się zadziornie, a ja miałam ochotę wtopić się w łóżko. Oczywiście, że mi się podobało, ale byłam w pół śnie w pewnym sensie. Więc tak jakby jest to spowodowane przez sen.

-Bądź już cicho.-jęknęłam i rzuciłam go z siebie co było łatwiejsze niż mi się wydawało. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki i dzięki Bogu, że mamy ani cioci nie było w domu, bo chyba by mnie zabiły.

-Kochanie, ale przyznaj podobało Ci się!- krzyknął, a ja zrobiłam się czerwona.

-Jesteś głupi! Gdybym wiedziała, że mi to będziesz wypominać to bym się na nic nie zgodziła!-tupnęłam nogą i krzyknęłam w zdenerwowaniu, co moim zdaniem było nie zbyt normalne.

Okres się zbliża.

-W porządku?-spytał Justin wchodząc do łazienki, a ja miałam ochotę go stąd wypchnąć i zostać sama.

-Możesz mnie zostawić w spokoju?- spytałam, prawie płacząc, a chłopak złapał mnie za łokieć i przysunął do siebie. Nie chciałam dzisiaj się do niego przytulać, ale trzymał mnie tak mocno, że nie mogłam się wydostać.

-Już spokojnie, nie będziemy o tym rozmawiać, okey?- spytał, a ja miałam ochotę, aby sobie już poszedł.

-Możesz sobie wyjść, chce być sama.-odepchnęłam go lekko od siebie, a on nawet mi się sprzeciwił tylko wyszedł z łazienki, a ja zamknęłam za nim drzwi.

Jestem głupia.

Justin

Cholera jasna!

Okey wiem jak to załatwić. Mam czas Delilah się kąpie, a zanim się wypindrzy to dam radę wszystko załatwić, ale jednak zostawiłem jej kartkę.

Wybiegłem na dół i chciałem jechać swoim samochodem, gdyby nie fakt, że wczoraj tu przybiegłem. Okey.. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Luke'a.

-Halo ciołku, czemu budzisz mnie o 7 rano w weekend? Życie Ci nie miłe, czy jakiś koleś wsadził Ci fiuta w dupę?- prychnął, a ja tylko się zaśmiałem.

-Ruszaj dupę, dupku i przyjedź do mnie pod dom Delilah.-powiedziałem, patrząc na okno w łazience. Czas mija, a ja nadal się nie ruszyłem.

-A co jeśli mój kutas jest w Marice i nie mogę się ruszyć huu?- spytał, a ja uderzyłem się otwartą ręką w twarz. Usłyszałem w telefonie śmiech Mariki i wiedziałem co zrobię.

-Luke nie pierdol tylko masz tu przyjechać, a jak nie to powiem Marice bardzo ładną rzecz z twojego nastoletniego życia, jeśli wiesz o co mi chodzi.-wiedziałem, że tym go złamie, a on przyjedzie w mniej niż pięć minut.

-Dobra masz mnie jednorożcu!
-krzyknął mi do słuchawki.

-Weź moje karty i jakieś ubrania.-powiedziałem na szybko, a on tylko odpowiedział "ok" i się rozłączył. Czas płynie, a ja muszę wszystko załatwić, aby uszczęśliwić Delilah.

Po nie całych pięciu minutach zauważyłem mojego czarnego Range Rovera*. Luke, stanął przy domie Delilah, a ja usiadłem na tylnych siedzeniach.

-Trzymaj swoje ciuchy, jednorożcu!- rzucił mi je w twarz, a ja spojrzałem na niego z miną "serio Luke", ale chłopak tylko się zaśmiał. Ściągnąłem swoje dresy i założyłem ciemne rurki, a zamiast bluzy i niebieskiego t-shirtu, założyłem biały t-shirt i koszule w czerwoną kratkę.

-Teraz leć jednorożcu do Rrona Café, szybko!- poleciłem mu, a ten się zaśmiał i nie patrząc na zakazy, jechał jak najszybciej do cukierni.

INSTAGRAM |j.b|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz