Następnego dnia rano obudziłam się sama. Bez namysłu zeszłam po schodach na dół aby przekonać się, że banda chłopaków rzuca się po mojej kuchni.

-Luke! Jai! James! Co wy tu robicie?

-Wezwałem posiłki - zaśmiał się starszy bliźniak.

-A Veronica przekazała nam, że lubisz jajecznicę z boczkiem i pieczarkami, więc Skip skoczył po pieczarki, a Beau po sok pomarańczowy - wytłumaczył James.

-Nie musieliście.

-Tak musieliśmy. Luke mówił, że miałaś ciężką noc - wzruszyła ramionami Jai.

-I to nie była jego zasługa - zaśmiał się najstarszy z Brooks'ów, który właśnie wszedł do domu.

Chwilę później wparował Skip i zrobili śniadanie. Daniel był wobec mnie chłodny. On coś wiedział. Miałam tylko nadzieję, że nie chodziło o moją misję, którą gwoli ścisłości zawalam. Okazało się, że Tori "Veronica" pojechała gdzieś do przyjaciółki. Serio chłopcy? Uwierzyliście w to? zakpiłam w myślach. Po jedzeniu wstawiłam wszystkie naczynie do zmywarki. Usiedliśmy wszyscy przed telewizorem.

-Mówiłem wam, że przyjeżdża mój kumpel z LA? - zagadał Skip.

-Brat cioteczny Tristana? - parsknął James.

-Taa.

-Po co? - zaciekawił się Luke.

-Nie wiem. Mówił, że ma tu coś do załatwienia. Będzie nawet chodził z nami do szkoły.

-A jego siostra? - spytał Jai.

-Też.

-O cholera - burknął Beau.

-Ej może mi ktoś powiedzieć o co chodzi? - mruknęłam.

-Nie. Bezpieczeństwo - oznajmił Lukey.

Poprawiłam się do pozycji siedzącej tym samym zabierając nogi z kolan mojego Brooks'a. Oparłam głowę na dłoni i nadal oglądałam Supernatural, który właśnie leciał.

-Nie jestem dzieckiem - żachnęłam się. - Umiem o siebie zadbać.

Nikt tego nie skomentował. Wiedzieli, że teraz jestem zła. Koło trzynastej wyciągnęli mnie do skateparku. Najpierw oni skakali po rampach a ja tylko bujałam nogi na mojej desce lecz później się do nich przyłączyłam. Nadal byłam lekko zirytowana porannym zajściem więc wsadziłam słuchawki do uszu i na maxa włączyłam moją ulubioną piosenkę : My Chemical Romace - Teenagers. Wiedziałam, że chłopcy przypatrują mi się zdziwieni ale nie przeszkadzało mi to robić najróżniejszych wyczynów. Po jakimś czasie spadłam z rampy i zjechałam po niej tyłkiem. Wszyscy do mnie podeszli.

-No co?! Nigdy się nie wywaliliście?! - wstałam i jęknęłam czując jak wszystko mnie boli.

-Chodź, pomogę Ci - Luke wyciągnął do mnie rękę.

Wstałam i od razu tego pożałowałam. Miałam potłuczoną kość ogonową. Cudem z pomocą mojego chłopaka doczołgałam się do ławki i grymasem na twarzy na niej usiadłam.

-Idź jeździć. Ja już dziś odpuszczę - rzuciłam.

-Nie, posiedzę z Tobą.

Po długich namowach brunet wrócił do kumpli a ja z bólem położyłam się na ławce i rozkoszowałam dobrą pogodą. Pół godziny później chłopakom znudziły się deski i zachciało im się pływać.

-To ja wrócę do domu - oznajmiłam.

-Nie, nie, nie. Idziesz z nami - James wskazał na mnie palcem.

Peril life // JanoskiansWhere stories live. Discover now