xiii. it's in the eyes, i can tell, you will always be danger

2.1K 184 14
                                    

Pierce otworzyła powieki, aby ujrzeć istne pole walki. Malfoy stał na środku salonu, blokując – dość skutecznie – zaklęcia rzucane przez dwie czarne postacie, w jednej z nich dziewczyna rozpoznała ową kobietę, która zaatakowała ją tamtej nocy w pokoju Prefektów Naczelnych. Chciała poderwać się z miejsca i pomóc mu, bo mimo że dobrze radził sobie w walce, poczuła lęk o jego życie. Przesunęła dłonią po podłodze, w kierunku różdżki, która wypadła jej z kieszeni w chwili, gdy uderzyła o ścianę, ale nie mogła jej dosięgnąć; magiczny przedmiot leżał za daleko. Poczuła ciepłą ciecz spływającą po jej skroni i gdy sięgnęła do owego miejsca ręką, zobaczyła na opuszkach palców ślady krwi. Na moment zakręciło jej się w głowie, ale zacisnęła wargi i w całym tym chaosie, udało jej się zmusić swoje obolałe ciało do tego, aby chwycić za różdżkę. Poczuła przyjemne ciepło, przebiegające prędko przez jej ciało, z chwilą, gdy złapała ją w dłoń.

Poderwała się gwałtownie na nogi i wrzasnęła, kierując grot w stronę kobiety:

– Expelliarmus! – Różdżka kobiety powędrowała na podłogę, lądując obok kominka, cudem unikając wylądowania w ogniu.

– Uciekaj, Lily! – rozkazał władczym i nieprzyjmującym sprzeciwu tonem Malfoy, jednocześnie unikając ciosu ze strony mężczyzny, który na nowo i na nowo uderzał w niego czerwonymi strumieniami światła.

– Po moim trupie – warknęła i uderzyła w kobietę zaklęciem Drętwota, a ta upadła z impetem na podłogę, aby chwilę później znów stanąć na nogach z różdżką w dłoni.

– To da się zrobić – oznajmiła postać, walcząca z Malfoyem, gwałtownie celując różdżką w stronę Pierce. – Avada Ked...

– Avada Kedavra! – dokończył za niego głos Draco, a zielony strumień światła uderzył w plecy mężczyzny, który upadł z trzaskiem na drewnianą podłogę, a jego martwy wzrok utkwiony był w sylwetkę Lillian. Ciemnowłosa kobieta, podobnie jak Lillian, zamarła, gdy dostrzegła zwłoki swojego towarzysza.

– Och, Draco, Draco... – wypowiedziała jego imię z nienawiścią, ale i odrobiną rozczarowania. – Nie pamiętasz już czasów, gdy wszyscy, będąc w Hogwarcie, przyjaźniliśmy się ze sobą?

– Pamiętam – odparł spokojnie Malfoy, tym razem z różdżką wycelowaną w jego rozmówczynię. Lillian trzęsła się z przerażenia, ale nadal trzymała w dłoni różdżkę i tak samo, jak blondyn, celowała w kobietę.

– Draco, jesteś taki sam jak my – oznajmiła, podchodząc do niego bliżej. Pierce widziała, jak drży mu ręka. – Wydaj nam ją, a nic ci się nie stanie. Może nawet będziesz mógł do nas dołączyć, kto wie?

– Masz rację, Pansy, jestem taki jak wy – odpowiedział łagodnie, a Lillian otworzyła szerzej oczy, nie mogąc wykrztusić ani słowa. – Ale nigdy więcej nie pozwolę, żeby coś lub ktoś mnie ograniczał. Crucio.

Kobieta z wrzaskiem upadła na podłogę, zasłaniając twarz rękoma, po której zaczęły płynąć łzy. Pierce, wyrwana z transu, podbiegła do cierpiącej, jednak nie miała pojęcia, jak może jej pomóc. Ból malował się w każdej zmarszczce na twarzy brunetki, z każdą chwilą wykrzywiając ją w jeszcze większym grymasie.

– Przestań, proszę, przestań! – krzyczała Lillian w stronę Malfoya ze łzami, które spływały po jej bladych policzkach. – Ona przecież cierpi!

– Odsuń się, Pierce – zarządził Draco, głosem pustym i zimnym, nawet nie patrząc na załzawioną Ślizgonkę. – To sprawa między mną a nią.

– Proszę... – szepnęła dziewczyna, z nadzieją w oczach, wycierając prędko wilgotne policzki. Widziała bezwzględność i złość emanującą z niego. On naprawdę był wściekły, ona zaś była przerażona jeszcze bardziej niż na początku. Biorąc wielkie hausty powietrza, wstała z kolan, ale nadal stała w miejscu. Malfoy widząc, że dziewczyna nie ma zamiaru odsunąć się od ciemnowłosej kobiety, rzucił w nią zaklęciem, które oddaliło ją z wielką siłą na bok. To pozwoliło jej, przypomnieć sobie, co chowa się za jego smutnymi stalowoszarymi oczami i jak mroczną przeszłość one skrywają.

– Pansy, powiedz Zabiniemu, że jeśli nie przestanie wysyłać swojej żałosnej bandy magików, każdy z jej członków, skończy jak – przeniósł wzrok na martwe ciało – wasz ukochany Goyle. Rozumiesz mnie? – wycedził, nachylając się nad cierpiącą kobietą.

Gwałtownym ruchem ściągnął z niej klątwę Cruciatus, a brunetka, z twarzą nadal wykrzywioną bólem, szybko wykorzystując okazję, złapała za dłoń jej zmarłego towarzysza i aportowała się z trzaskiem. Malfoy wziął głęboki oddech, chcąc pozbyć się złości i zdenerwowania, jakie nim na moment zawładnęły, a następnie rozejrzał się po salonie i zobaczył coś, czego w ogóle się nie spodziewał.

Trzęsącą się Pierce, z podciągniętymi kolanami do brody i wycelowaną w niego różdżką. Bała się go, był tego pewien i wcale nie czuł z tego powodu zadowolenia. Ba, ogarnęła go wściekłość, że Lillian to wszystko widziała i, że musiał potraktować ją Drętwotą, aby uchronić ją przed potencjalnym porwaniem z rąk Pansy. Jej twarz była ubrudzona kurzem, krwią i łzami, naznaczona strachem i... rozczarowaniem? Draco nie był pewien, ale wiedział, że mimo tej niepewności, nie chciał więcej widzieć jej zlęknionych oczu, z których bezustannie płynęły łzy.

– Pierce... – szepnął, próbując zbliżyć się do niej. W odpowiedzi zobaczył blady strumień światła i poczuł, jak się cofa.

– Chcę wrócić do Hogwartu – oznajmiła zachrypniętym, ale pewnym siebie głosem.

– Nie możesz – odparł, nie mając odwagi na nowo podchodzić bliżej.

– Nie obchodzi mnie to – powiedziała, szybko ocierając łzy z policzków. – Nie chcę mieszkać z zabójcą pod jednym dachem.

– Musiałem cię ratować, Pierce, na Merlina! – wrzasnął wściekle, nie panując nad emocjami. Spojrzał ukradkiem na swoje dłonie, które nie przestawały się trząść.

– Jesteś niebezpieczny – wycedziła przez zęby. – I zawsze będziesz, a ja nie chcę dłużej narażać swojego życia, będąc tutaj. Zabierz mnie, kurwa, do Hogwartu!

snake eyes ∆ hpWhere stories live. Discover now