xii. and my blood ignites when i hold you close to me

2.2K 207 35
                                    

Minęły dwa, może trzy tygodnie – Lillian już dawno straciła poczucie czasu – bez żadnych konkretnych wieści, czy Blaise Zabini został schwytany. Wczesnym rankiem jej sowa, Cynthia, przyleciała wraz z kilkoma listami, w tym jednym od profesor McGonagall, z pozdrowieniami, a także od Vincenta Wooda, który na papier wylał słowa mówiące o jego trosce o Ślizgonkę. Sprawnie odpisała na każdy z nich, nakarmiła Cynthię i wysłała ją w podróż powrotną do Hogwartu. Później praktycznie cały poranek i popołudnie spędziła na ponownym zwiedzaniu wielkiej posiadłości Malfoyów, tym razem w świetle dnia.

Draco przesiadywał głównie w swoim gabinecie, z którego wychodził dopiero wtedy, kiedy nadchodziła pora kolacji. Siadali wtedy w salonie przy niewielkim stole, który został przyniesiony przez Malfoya ze strychu. Zazwyczaj to Lillian gotowała, co nawet ją cieszyło, bo przynajmniej mogła jakoś zabić zarówno czas, jak i nudę. Dużo czytała, głównie zabierając książki z biblioteki Malfoyów, ale i to w pewnym stopniu zaczęło ją nużyć, bo w końcu ile można siedzieć w głupim salonie, z kolejną lekturą na kolanach? W trakcie wspólnego posiłku, a także podczas wolnych wieczorów, wiele ze sobą rozmawiali, żartowali czy sprzeczali się – ich relacja przestała być już taką, jaka powinna łączyć nauczyciela i jego uczennicę, jednak szczerze mówiąc, to przestała ona takową przypominać już w chwili, kiedy wspólnie przekroczyli próg Malfoy Manor.

Lillian odłożyła książkę na mały stoliczek i wyciągnęła nagie stopy w stronę kominka, w którym trzaskał ogień. Wstała leniwym krokiem i podeszła do wielkiej szafy, na której stał zabytkowy radioodbiornik. Dziewczyna machnęła różdżką, z którą od ostatniego wypadku się nie rozstawała i włączyła urządzenie. Po salonie rozeszła się wolna melodia, która mieszała się z tajemniczym głosem mężczyzny. Pierce uśmiechnęła się do siebie, bo już długo nie miała okazji słuchać czegoś tak dobrego. Przymknęła powieki i zaczęła się delikatnie bujać w rytm utworu.

– Mogę? – Cichy głos nauczyciela dobiegł jej uszu, a kiedy obróciła się w jego stronę, zauważyła wyciągniętą ku niej mleczną, szczupłą dłoń.

– Nie śmiem odmówić – odparła, unosząc kąciki ust.

Draco, tak jak podczas Balu Rocznicowego, objął ją szczelnie w pasie, ona zaś delikatnie oplotła swoje ręce wokół jego szyi, opierając policzek na swoim ramieniu. W milczeniu poruszali się w takt muzyki, sunąc powoli po miękkim dywanie, który leżał na środku salonu. Lillian mogłaby przysiąc, że poza cichymi dźwiękami wydobywającymi się z radia, słyszy także przyspieszone bicie serca blondyna. Nie mogła się nie uśmiechnąć, gdy uświadomiła sobie, że ten zimny i cyniczny człowiek właśnie pokazał jej, że ów organ w swoim organizmie ma i, że wcale nie jest on wielką bryłą lodu.

– Lillian. – Usłyszała szept, zaraz obok jej ucha, co wywołało u niej przyjemny dreszcz. Podniosła głowę i spojrzała prosto w stalowoszare oczy Malfoya, które wcale nie były zimne i pełne pogardy, a przyjemne i przyglądające się jej z troską.

– Hm? – odpowiedziała, również szeptem, uśmiechając się lekko, prawie niewidocznie, na widok jego ciepłego spojrzenia.

Malfoy ujął jej brodę w dwa palce, sprawiając, że nawet gdyby chciała, nie mogłaby odwrócić wzroku. Przyglądał się jej uważnie, analizując każdy milimetr jej ust, nosa, oczu. Wydawało jej się, jakby od dawna na to czekał i w tym momencie napawał się ową chwilą. I wcale się nie myliła, bo Draco naprawdę pragnął to zrobić. Już od czasu rozmowy w Szpitalnym Skrzydle, chciał posmakować jej ust, chciał posmakować jej. Gdy zobaczył ją po raz pierwszy na swoich zajęciach, lekko zdezorientowaną, nie potrafił przestać o niej myśleć, początkowo dlatego, że mocno go zirytowała, ignorując jego osobę na jego własnej lekcji. Później jednak łapał się na tym, że jego myśli uciekały w jej kierunku, podczas tak absurdalnych czynności, jak mycie zębów, co bardzo go denerwowało, dlatego bywał dla niej jeszcze okrutniejszy, niż był dla reszty uczniów. Z czasem jego umysł zaczął skupiać się też na takich, właściwie nieistotnych, rzeczach, jak to, czy go lubi lub jak smakują jej wargi. Po krótkim pobycie w Malfoy Manor mógł przekonać się o prawdziwości pierwszej myśli, jednak nadal nie rozwiązał zagadki tej drugiej.

Teraz miał okazję.

Pochylił się nad jej twarzą i ucałował małe, malinowe usta, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak niepewny był w owym pocałunku, dopóki Lillian nie odpowiedziała mu na niego.

Przez chwilę odnosił wrażenie, że z Draco Malfoya, cynicznego arystokraty, zimnego i złamanego przez wojnę, zmienił się w Draco Malfoya, który potrzebuje zrozumienia, tak prostego zdania, jak nie jesteś wcale taki zły, jak ci się wydaje, co niedawno wyszeptała mu Lillian. I chyba po raz pierwszy w życiu był świadomy swoich myśli i swoich czynów. Nawet nie sparaliżowała go myśl, że może czuć wobec kogoś coś więcej niż pogardę.

Obsypywał jej drobne usta kolejnymi pocałunkami, a ona wcale nie pozostawała mu dłużna. Czując przyspieszone bicie swojego serca, wplotła palce w jego idealnie ułożone platynowe włosy. Uświadomiła sobie, że chyba nigdy wcześniej nie miała takiego poczucia bezpieczeństwa, a to tylko dlatego, że była w jego ramionach, trzymana przez niego tak mocno i pewnie, jakby pragnął uchronić ją przed złem całego świata. Nareszcie udało jej się poznać jego wyrafinowaną i oziębłą, ale jakże interesującą osobowość i wtedy uświadomiła sobie, że go kocha. Tak po prostu, zwyczajnie, trochę nieśmiało i niepewnie, ale z całego serca, między kolejnymi pocałunkami i stalowoszarymi spojrzeniami.

I nagle wszystko się skończyło. Rozdzielił ich strumień światła, odrzucając Lillian z taką siłą, że upadając na podłogę, straciła przytomność. Zanim odpłynęła, usłyszała jeszcze wściekły ryk Malfoya.

snake eyes ∆ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz