XXVI

2.1K 207 1
                                    

- Trzymaj się i pamiętaj,że jeśli coś się stanie to dzwoń bez względu na pore. - spojrzał na zegarek. - Dobrze? - Mierzył moją twarz.

- Tak. - kiwnęłam głową. - Jedź już bo nie zdążycie. - wskazałam głową na samochód.

-Tak, tak. - Pocałował mnie w czoło i pobiegł do samochodu, gdzie czekała na niego Kate i Jacob. Ostatni raz pomachał mi i ruszył na drogę. Odwróciłam się w stronę mojego bloku. Westchnęłam i weszłam na klatkę. Powoli stawiałam kolejne stopnie. Kiedy zatrzymałam się przed drzwiami, z lekkim niepokojem zapukałam w drewniane drzwi. Czekając aż otworzy drzwi, rozglądałam się po klatce, która była świeżo pomalowana. Cuchnęło tam potwornie.

-Już jesteś? Wejdź. - Otworzyła drzwi zdziwiona. Wkroczyłam z torbą do mieszkania. Matka jednym gestem zaprosiła mnie do kuchni. Położyłam torbę na korytarzu i poszłam do kuchni. Cały stół zawalony był jakimiś papierami i butelkami po winie.

- Znajomi. - broniła się, sprzątając ze stołu. Postawiła wodę i wyjęła z lodówki ciasto. Pokroiła na małe kawałki i ułożyła na talerzyku. Usiadłam przy stole i czekałam na nią, milcząc. Po chwili położyła talerz i dwa kubki z malinową herbatą. Uśmiechnęłam się na siłę, kiedy zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Nie wiedziałam o czym mam z nią rozmawiać. Przypływ emocji potrafi popsuć wszystko, dobrze to wiem. Spoglądając na nią wiedziałam,że się denerwuję. Nie chciałam by tak wyglądało nasze spotkanie. Jednak.. Jak miało wyglądać? Nie mam pojęcia.

- Przyjechałaś do mnie, to miłe. - zaczęła, a ja potwierdziłam kiwając głową. Znów zapadła cisza. Słyszałam tylko siorbanie gorącej herbaty. W pewnym momencie zawiesiłam wzrok na cieście, które mama właśnie nałożyła sobie na biały talerzyk. Kawałek leżący na srebrnej łyżeczce wędrował do jej ust i spadał bezwładnie na język. Później owa srebrna łyżeczka znów wbijała się w kupny sernik.

- Chcesz, to weź. - wskazała na ciasto. Oprzytomniałam i zaprzeczyłam.

-Mamo. Ubłagałam ojca,bym jeszcze mogła tu zostać ale nie dlatego,że chciałam się z tobą spotkać. - zawiesiłam się. Może źle to sformułowałam, ale taka jest prawda. Przynajmniej jestem szczera. - Muszę jeszcze parę spraw tu załatwić, a po rozprawie wyjeżdżam z ojcem do Londynu. - dokończyłam.

- Jeśli otrzyma te prawa i rozwód. - Wstała i sprzątnęła kubek i talerzyk do zlewu. - Przecież ja tak łatwo nie odpuszczę. - oparła się rękoma o blat.

- Nie utrudniaj tego. Ja chcę zamieszkać z nim.

- Co ja ci takiego zrobiłam? Wiem,że poniosło mnie, ale żałuję tego bardzo. - urwała kawałek ręcznika kuchennego i zaczęła ocierać oczy.

- To nie chodzi o to. Chcę zacząć wszytko od nowa. Tu mam za dużo wspomnień. I proszę cię, nie utrudniaj mi tego.

- Dobrze. - poprawiła włosy i uśmiechnęła się na siłę.

- Więc, nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli odwiedzę paru znajomych?

- Absolutnie.

- Dziękuję. To ja pójdę do siebie. - Szybkim ruchem podniosłam się z krzesła i ruszyłam po torbę, a następnie skierowałam się do mojego pokoju. Chciało mi się tak ciężko płakać. Przecież widzę,że chce dla mnie dobrze. Ja ją ranię tym,że wybrałam ojca. Tak nie jest. Po prostu chcę stąd uciec. Zapomnieć o psychiatryku, o ludziach stąd. Chcę zacząć nowe życie. Może tam wszystko się ułoży. Nikt nie zauważy,że znów do tego wracam. Może przestaną się czepiać? Może właśnie w Londynie znajdę moją prawdziwą bratnią duszę? Kto wie?

,,Ponad Wszystko" (Above All) 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz